Czy potrzebowałeś kiedyś czegoś tak mocno, że miałeś wrażenie, że zaraz umrzesz, jeśli to nie trafi do ciebie?
A może wiedziałeś - wiedziałeś, że umrzesz, bo potrzebowałeś tego, żeby przeżyć, ale nie mogłeś tego mieć. To nie należało do ciebie i nigdy nie powinno być twoje. Mimo tej świadomości, postanowiłeś przywłaszczyć to sobie bez względu na koszty... W końcu to nie ty je ponosiłeś.
A przynajmniej do czasu.
***
Niewysoki, chorobliwie blady mężczyzna powoli wszedł do ciepłego, pachnącego świeżą kawą i ciastem budynku, trącając wiszący nad drzwiami dzwonek, brzdęknięciem zwiastujący nowego klienta. Świat tonął w szarawym świetle pochmurnego poranka, ale to nie przeszkadzało przybyszowi w noszeniu przyciemnianych okularów, których nie zdjął nawet po przekroczeniu progu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po raz kolejny lustrując je wzrokiem. Kawiarenka była mała i przytulna, urządzona z wyczuciem oraz prawdopodobnie sporym wkładem pieniężnym. Ściany, do połowy wyłożone ciemną, drewnianą boazerią, pomalowane były na kolor beżowy i udekorowane czarno-białymi zdjęciami Rzymu, prawdziwej stolicy włoskiej kawy. Grafitową podłogę wypolerowano przed przybyciem klientów na błysk. Kilkuosobowe stoliki stały w wygodnej odległości od siebie, zapewniając gościom odrobinę prywatności, której mogli poszukać także za przepierzeniem, ukrywającym przed ciekawskim wzrokiem kolejne miejsce do siedzenia. Wreszcie, w jednym końcu pomieszczenia znaleźć można było ladę, za którą stały wiecznie uśmiechnięte baristki, gotowe do przyrządzenia wyśmienitego napoju. O tej porze dnia miejsce było niemal po brzegi wypełnione ludźmi, zarówno tymi, którzy pragnęli kawy na wynos, jak i tymi szukającymi odprężenia przy stoliku.
Mężczyzna od pewnego czasu przychodził tu codziennie, ale bynajmniej nie na kawę. Owszem, zamawiał ją dla świętego spokoju, a potem siadał w ulubionym kącie i przez kilka godzin obserwował klientów.
Dziś jednak coś było nie tak. Stanowisko, które zawsze zajmował, wykorzystywane było przez kogoś innego. Na domiar złego, sala wypełniona była ludźmi po brzegi i trudno było znaleźć inny, wolny stolik. Chcąc nie chcąc, po zapłaceniu za ulubione cappuccino i spory kawałek szarlotki, osobnik postanowił przegonić tego, kto śmiał zająć jego miejsce. Lub, ewentualnie, usiąść obok niego. Spokojnie podszedł do intruza i otaksował go uważnym spojrzeniem. Mężczyzna niewątpliwie był Azjatą, może nawet Koreańczykiem, sądząc po porcelanowej cerze. Raczej nie miał zbyt wielu wiosen na karku. Jego lśniące, brązowe włosy były niestarannie ułożone, a cienie pod oczami mogły stanowić pamiątkę po kilku nieprzespanych nocach. Wpatrywał się w ekran laptopa, nie zwracając uwagi na otoczenie oraz na to, że na jego jasnoszarej koszulce wylądowało kilka kropel kawy z filiżanki. Jeden rzut oka na klawiaturę pomógł nowemu przybyszowi określić, że nie mylił się w kwestii pochodzenia intruza - na klawiszach oprócz łacińskich znaków widniał także hangul. Mężczyzna pozwolił sobie na lekki uśmieszek. Miło było znaleźć kogoś swojej narodowości w Ameryce, zwłaszcza jeśli nie odwiedzało się Korei przez bardzo długi czas.
CZYTASZ
Your blood flows out // Xiuchen
Fanfiction"oh baby, can't do this to me, baby" Gatunek: smut, angst, dramat Rating: R Podziękowania za pomysł dla kimjunmeme. Okładka od Yolyder. ♥