1 września
-Miley!!! MILEY!!! Wstawaj, bo się spóźnisz!
-Jeszcze 5minut mamo!
Po chwili poczułam jak strumień zimnej wody spływa po całym moim ciele...
-COOOONNOR!!!!- Przede mną stał mój brat ubrany w biały T-shirt i bokserki ze Spidermen'a, który zwijał się ze śmiechu...
-Przecież nie mogłem dopuścić abyś spóźniła się na pierwszy dzień w nowej szkole, siostrzyczko.- Wstałam z łóżka i szybkim krokiem poszłam do ubikacji wziąć przysznic. Po okolo dwudzietu minutach zeszlam do kuchni, gdzie zastałam moją mamę robiącą naleśniki.
-Już myślałam, że nigdy nie wstaniesz... - powiedziała sarkastycznie
-Ugh... Przecież KTOŚ - spojrzałam "wzrokiem mordercy" na Connora, który siedział przy stole jedząc płatki z mlekiem- oblał mnie lodowatą wodą...
-Miley... my to robimy dla twojego dobra...
-yhym... - wzięłam talerz na który nałożyłam naleśnik i polałam go syropem klonowym. Po śniadaniu wróciłam do pokoju wyjęłam z szafy czarne rurki i biała koszule z koronką. Wyszłam z domu zabierając kluczyki do białego Forda. Rozpoczecie odbędzie sie dopiero o 15, wiec powinnam zdąrzyć do centrum Londynu.Przed uniwersytetem było pełno ludzi... Nigdy nie byłam w tak zatłoczonym miejscu odkąd ciocia Bettie wzięła mnie na zlot fanów Star Trek'a (a tak swoją drogą był to najgorszy zlot na jakim kiedykolwiek byłam). Do rozpoczęcia została jeszcze godzina, więc postanowiłam trochę się rozejrzeć po akademiku, w którym miałam spędzić 5lat...
Po obejrzeniu prawie całego akademiku musiałam zejść do największej auli, gdzie miało odbyć się rozpoczęcie roku szkolnego. W sumie dyrektor nie mówił nic specjalnego: że do środy mamy wybrać sobie zajęcia na które chcemy chodzić, przedstawił nauczycieli i powiedział kto ma jaki numer pokoju (mój to 314) i z kim go dzieli (na szczęście nie przydzielono mi żadnego współlokatora ) i że jest mu niezmiernie milo widzec tak młode i uśmiechnięte twarze na jego uniwersytecie.
Po tym niezwykle fascynującym, dwu godzinnym rozpoczęciu udałam się do mojego pokoju. Stały tam dwa łóżka przykryte różowym kocem i drewniany stolik nocny. Wzięłam klucze z pokoju i poszłam na parking. Musiałam wrócić sie do Chatham, bo oczywiście nie wzięłam z pokoju mojej ogromnej walizki...-Miley... A już myslalam, że sobie nie przypomnisz o tej walizce- powiedziała z troską mama -Kiedy jedziesz z powrotem?
-Tak szybko chcesz się mnie pozbyc?-prychlam- zostanę na noc... I tak jutro jeszcze nie ma zajęć.
-Tylko niczego nie zapomnij.
-Dobra,dobra... - powiedziałam idąc w strone pokoju.***
Wiem, że rozdział jest trochę krótki i nic z niego za bardzo nie wynika... Ale to dopiero początek 😄😄😇Mam nadzieję, ze wam się podoba 💕💕
Następny rozdział powinien pojawic się w przeciągu tygodnia lub dwóch 😘💜