Nawet najmocniejsze światło nie pokona ciemności

338 21 7
                                    

Las rozciągający się przez Runterrę jeszcze nigdy nie wydawał się tak mroczny jak dziś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Las rozciągający się przez Runterrę jeszcze nigdy nie wydawał się tak mroczny jak dziś. Gęste korony drzew nie pozwalały przebić się nawet najcieńszym promieniom księżyca. Pośród szmerów i szelestów dało się jednak słyszeć dwa głosy, jeden kobiecy i cichy, drugi natomiast męski i twardy. Intensywnie o czymś rozmawiali starając się jednak by nikt inny tego nie usłyszał. Kto jednak mógł ich podsłuchiwać w opuszczonym lesie? Jeśli ktokolwiek znał odpowiedź na to pytanie to tylko oni.

- Owieczko, czas na polowanie - wyszeptał ogromny czarny wilk. Jego przenikliwe żółte ślepia od dawna nie zaznały widoku krwi, a nozdrza tęskniły za swądem truchła. Sunął powoli unosząc się nad ziemią. Na jego pysku znajdowała się maska z białego drewna, na której widniał znak, którego znaczenie znał tylko on.

- Bądź cierpliwy Wilku, na wszystko nadejdzie czas - odpowiedziała mu towarzyszka obracając się tanecznym krokiem. W przeciwieństwie do Wilka posiadała nogi, dzięki którym subtelnie i delikatnie przeskakiwała z kamienia na kamień i z gałązki na gałązkę. Nigdy nie dotykała podłoża, jedynie tańczyła w powietrzu między kolejnym skokiem. - Myśl o kolejnej duszy napawa mnie taką samą radością jak Ciebie drogi przyjacielu, jednak czy wyczuwasz kogokolwiek w okolicy?

Wilk podniósł potężny łeb i wciągnął powietrze parę razy. Zapach drzew, kwiatów, nawet grzybów i mchu, ale żadnej krwi czy śmierci. Pokręcił przecząco głową i spuścił łeb. Szli więc dalej, w głąb ciemnego lasu a każdy z nich w głowie miał co innego. Owieczka wspominała stare czasy w Runterze, kiedy po bitwie zbierali żniwo. Ona tak spokojna w zamian za dobrowolne ofiarowanie duszy pozwalała chwycić się ofierze za rękę i wydać ostatnie tchnienie w spokoju. Gdy jednak ktoś nie chciał poddać się nieubłaganej śmierci, wtedy do pracy przystępował Wilk. Gonił ofiarę tak długo, aż opadnie z sił i nie będzie miała sił biec dalej. Zanurzał wtedy swoje ostre białe kły w duszy rozszarpując ją na strzępy. To była zła śmierć.

Każda miała wybór, dlaczego więc większość wybierała bezsensowną ucieczkę? Mieli nadzieję na uniknięcie przeznaczenia? Jakże durne to były istoty - pomyślał Wilk trzęsąc się z podniecenia. Oblizał się na samą myśl o smaku krwi.

Mając w głowie to przyjemne wspomnienie położył się na mokrym mchu i niczym pies położył ogromny łeb na kolanach Owieczki. W tym momencie można by było uznać ich za całkowicie niegroźne leśne duszki przemierzające smętny las.

Głód zaczynał dawać im się we znaki. Od dawna nie pożywali się duszami.

Minęło parę godzin, a otoczenie wcale się nie zmieniało. Kindred miało nadzieje na znalezienie jakiegoś strumyka, rzeki a nawet jeziora, lecz chyba nie było im to dane. Byli na skraju wyczerpania. Nagle drzewa zaszumiały groźnie, a wszystkie świerszcze i ptaki, które jeszcze przed chwilą wygrywały swoją melodię ucichły w sekundę. Wilk nastroszył się nadstawiając uszy. Owieczka stanęła w bezruchu na ciemnym błyszczącym się kamieniu.

Wszystko zaczęło błyszczeć na srebrny kolor, wielkie smugi pomarańczowo żółtego światła przebijały się przez mrok niczym strzały. Towarzysze popatrzyli na siebie i czym prędzej schowali się za najbliższym drzewem. Spojrzeli na wypalony kawałek kory, który z sykiem upadł na ciemnozieloną trawę. Niespodziewanie wszystko ustało. Teraz panowała tu niesamowita cisza.

- Co tu się właśnie stało? - zapytał Wilk otrząsając się z szoku. Nigdy wcześniej nie widział takiego zjawiska, zachodził w głowę jaka siłą była w stanie wytworzyć tak silne smugi światła.

- Nie mam pojęcia, ale chętnie to sprawdzę - Owieczka puściła oko do wilka i tanecznym krokiem puściła się wzdłuż linii drzew. Zgrabnie omijała zniszczenia spowodowane nietypowymi pociskami. Wypalone dziury w ziemi, spalona kora a nawet przecięte pnie niższych drzew. Kto jest sprawcą tego incydentu?

- KTO TAM JEST?! Wychodź, albo spalę ciebie i ten cały przeklęty las!

Biała postać stanęła jak wryta. Nie miała pojęcia czy było to skierowane do niej. Odwróciła się chcąc spojrzeć na Wilka, ale zapomniała, że zostawiła go daleko w tyle.

- Liczę do trzech mała poczwaro, albo porozmawiamy inaczej!

Gdzie KINDRED mówi dobranocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz