Rozdział 28

5.9K 410 42
                                    

Hejka!

Jak to mówią: Spięłam dupę i napisałam xD

Juuuupi! Ten rozdział jest dobry...  W końcu moja kochana fabuła idzie dalej :DDD

Nie no, serio >ten rozdział jest pod jakimś niezwykłym względem, jak na moje rozdziały, świetny! (wybaczcie ten totalny brak skromności)

Aaaa... no i pisałam go 6 godzin, robiłam chyba z 5 poprawek i ma 2,5 tysiąca słów :'D

Wszystko dla was! ^.^ 

No dobra... Miłego czytania i do napisania! :*

---

W pokoju było ciemno. Tylko białe smugi księżycowego światła wkradały się przez okiennice kontrastując z wszechobecnym mrokiem. W pomieszczeniu były tylko dwie osoby: dwóch wysokich mężczyzn. Jeden z nich siedział na parapecie wpatrując się w oddalone miasto a drugi stał za biurkiem wpatrując się gwiazdy widoczne na ciemnym niebie. Milczeli, wiedząc, że za chwile czeka ich ciężka rozmowa.

-Natan. -Zaczął mężczyzna stojący za biurkiem. Król nie odpowiedział, ale wampir ciągnął dalej -Zdajesz sobie sprawę, że ta agresja... ta złość...

-Tak Veriel. Wiem. -Głos miał spokojny, ale odległy i jakiś sztuczny. 

-Pewnie wiesz również, że to kwestia kilku dni zanim ona... -Veriel zawahał się wiedząc, że król nie chce by wypowiedział dalszy ciąg tych słów na głos.

-Tak, to również wiem. -Maskował swoje prawdziwe emocje i uczucia. Siedział tam nie Natan a jego śmieszna kopia.

Veriel westchnął i podrapał się powoli po swojej brodzie obdarzonej krótko przyciętym zarostem.  -Ta kłótnia... Rozumiesz do czego zmierzam?

Teraz to król westchnął. Zamknął oczy i potarł je sennie. 

-Tak, rozumiem. Ukazałem jej to wtedy... Myślisz, że mogę zaryzykować?

Veriel założył ręce na piersi i popatrzył na tą ciemną sylwetkę z wyrzutem. -Natan... ty nie możesz. Ty musisz. Dobrze wiesz o czym mówię i nie będę ci tego tłumaczył jakbyś był niedouczonym młodzikiem. -Zazwyczaj dostojny wampir dla Natana był zarówno doradcą jak i opiekunem. Choć król nie zawsze się z nim zgadzał to cenił jego zdanie i koncepcje. 

-Veriel. -Jego głos jakby zwilgotniał. -Wiedziałem,  że będzie trudno, ale... -Przerwał powstrzymując uczucia pod powiekami. -To jest powtórka. Powtórka tamtych dni.

-Natan... -Veriel powoli podszedł do króla i położył mu dłoń na ramieniu. Patrzył się chwilę w tą dorosłą twarz. W te zamknięte oczy, w to zmarszczone czoło, w te zaciśnięte w pięści dłonie. Następnie znów spojrzał na gwiazdy -...Natan... w życiu nie ma powtórek. 

Król milczał chwilę, a później delikatnie potrząsnął głową jakby chciał wygarnąć złe wspomnienia z umysłu. -Nie chcę ryzykować.

-Myślę, że już czas... -Zaczął Veriel, ale widząc jak Natan kręci głową zaprzestał.

-Nie Veriel. Nie będę ryzykował jej życiem. Nigdy bym sobie nie wybaczył. -Natan znów patrzył na miasto.

-Wystawiasz ją w ten sposób na większy ból. Chronisz siebie nie ją. Przestań się okłamywać! -Veriel ścisnął jego ramię.

Nastała cisza. Cisza w której wszystkie myśli zlały się w jedną klarowną całość. 

-Czemu? Czemu tak bardzo mi zależy? -Natan jeszcze mocniej zacisnął dłonie a paznokcie wbiły się boleśnie w skórę.

Śmiertelna KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz