Prolog

108 12 2
                                    

Wiejący ze wschodu, delikatny wiatr rozwiewał krótkie, blond włosy mężczyzny siedzącego na najwyższym wzniesieniu w okolicy, opartego o pień powalonego drzewa. Nie przejmował się zachmurzonym niebem, czy ptakami podjadającymi przysmaki z jego torby. Po prostu siedział, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na widnokręgu.

-Ile to już czasu minęło? - westchnął ciężko, wstając, odganiając uskrzydlonych złodziei i zabierając swój bagaż. Podszedł do zbocza góry.- Tak długo cię nie widziałem... Tęsknię, naprawdę bardzo tęsknię, Kurokocchi.

Chociaż nie płakał zbyt często, zawsze, gdy przypominał sobie o swoim przyjacielu, nie potrafił opanować emocji. Tak było i tym razem...

Z zazwyczaj roześmianych, miodowych oczu, poczęły płynąć potoki łez. Opadł bezwładnie na kolana, zasłaniając twarz dłońmi.

Nie czuł się słaby. Bardziej bezsilny. Bezsilny na uczucie, którym obdarzał swojego, nieżyjącego już przyjaciela.

-P-pięć lat. Pięć lat cze-czekam na nasze spotkanie. Wiem, że t-to nie nastąpi... - wydukał cicho przez łzy.- Pamiętasz? P-przy tym zboczu... Miałeś tu stać... N-nie wybaczę sobie twojej śmierci! Nie mogę zostać tu sam! B-bez ciebie moje życie nie ma sensu...

Mężczyzna przestał płakać. Nie miał siły by uronić choćby jedną łzę. Z torby, tym razem nie okupowanej już przez ptaki, wyjął nóż. Przejechał po nim delikatnie palcem, jak gdyby chciał sprawdzić jego ostrość. Uśmiechnął się delikatnie i szepnął: "Na zawsze razem". Zbliżył narzędzie do szyi...

Zawsze w tym miejscu sen, a raczej koszmar Kise Ryouty urywał się niespodziewanie, zostawiając mężczyznę w otępieniu. Że też tym razem, uciął sobie drzemkę w pracy... Teraz już na pewno potrzebował wolnego.

Wstał z krzesła i chwiejnym krokiem udał się do gabinetu swojego szefa.

-P-przepraszam - zapukał delikatnie w drzwi, a następnie niepewnie je otworzył.- Skończyłem na dziś - miał nadzieję, że siedzący na ciemnym, obrotowym fotelu mężczyzna nie zda sobie sprawy z kłamstwa miodowookiego.

-Czyżby? - Kise od zawsze wiedział, że jego pracodawca go nie lubi i trzyma w biurze jedynie dla jego "ślicznej buźki", która idealnie sprawdzała się podczas rozdawania ulotek.- Skoro tak, to możesz już iść. Miłego weekendu.

Ryouta ukłonił się grzecznie i jak najciszej tylko mógł, zamknął drzwi. Czym prędzej wyszedł z ogromnego budynku i ulicami Tokio udał się w kierunku swojej kawalerki.

Całą podróż Kise rozmyślał nad swoim znakomitym przekrętem i cudownymi umiejętnościami aktorskimi. Gdy do głowy wpadł mu pomysł, aby rzucić obecną pracę, na rzecz grania w filmach, czy teatrze, znalazł się już przed domem.

Stojąc bezpośrednio przed mieszkaniem, wyjął z kieszeni swój telefon, oparł się o drzwi i wybrał dobrze znany mu numer.

- Kurokocchi! - pełen radości w głosie, wręcz krzyknął do słuchawki.

-Och, witaj Kise-kun.

-Jesteś w domu? Bo ja już skończyłem pracę i mi się straaasznieee nuuudzi Kurokocchi!

-Wybacz Kise-kun, ale aktualnie... Hmm, mam coś ważnego do zrobienia. Do zobaczenia.

-Kurokocchi! Nie bądź taki! Nie zostawiaj mn... - niebieskowłosy rozłączył się.

Zniechęcony blondyn otworzył drzwi do mieszkania, szepcząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Wchodząc, potknął się o coś i wylądował całym ciałem na niezbyt czystej podłodze.

-Ałaa... - jęknął przeciągle, wstając powoli.

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok zastał dokładnie to, czego się spodziewał. Brud, kurz, porozrzucane ubrania, jakieś gazety, niewiadomego pochodzenia kubek bez ucha i parę długopisów. Należy podkreślić, że przedpokój, w którym aktualnie się znajdował, był najczystrzym pokojem w całym mieszkaniu. Analizując dokładnie każdy zakamarek, doszedł do wniosku, że miał pełne prawo potknąć się i wylądować bez gracji na drewnianej podłodze.

Otrzepał czarne spodnie i granatową koszulę w które był ubrany. Próbując nie zabić się po drodze, ruszył do sypialni. Nie była ona zbyt duża. Składała się z szafy, małej etażerki, rozkładanej kanapy, służącej jako łóżko i oczywiście wielu niepotrzebnych rzeczy walających się dosłownie wszędzie. W tym domu bielizna zawieszona na żyrandolu, czy puste puszki w szafie były całkowicie naturalnym zjawiskiem. Wydawało się, że właściciel tego syfu ma głęboko gdzieś spleśniałe płatki z mlekiem stojące na parapecie, czy zepsute kanapki, dzięki którym po pokoju rozchodził się charakterystyczny, niezbyt przyjemny zapach.

Kise zawsze upierał się, że zna swój bałagan doskonale i wie co gdzie leży. Wchodząc do sypialni miał wrażenie, że coś tu się zmieniło. Obok wcześniej wspomnianych płatków leżała tajemnicza koperta, niezauważalna na pierwszy rzut oka. Podnosząc nogi jak najwyższej i potrącając po drodze kilka przedmiotów, Ryouta dotarł do rzeczy, która zaburzała idealną harmonię. Jednym szybkim ruchem otworzył kopertę i wyjął z niej starannie zapisany list...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 02, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziesięć Listów [KnB Fanfiction] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz