Siedziałam na schodach pod moim domem. Właśnie kończyłam rysować obrazek, który okazał się porażką. Nie miałam w sobie ani odrobiny weny, więc musiałam jej skądś zaczerpnąć. Udałam się na spacer w pole, na którym zasiano zboże. Rozchyliłam sporą kępkę kłosów i omal nie zeszłam na zawał. Chłopak w czarnej koszulce, we włosach tego samego koloru, o śnieżnobiałej cerze oraz wyciętym "wiecznym uśmiechu" na twarzy rzucił się na mnie i powalił ma glebę.
-Jak się panienka nazywa?- zapytał chłopak.
-J-Ja...? Klaudia, a t-ty..?- odparłam przestraszona.
-Ja jestem Jeff, a teraz wstawaj i idziemy!
Wtedy chłopak się podniósł i otrzepał spodnie z kurzu. Ja nadal w ciężkim szoku podparłam się na łokciach i szybko zapytałam:
-Ale dokąd "idzieMY"?!
Nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytanie. Jeff zaczął mnie poganiać ażebym się podniosła i łaskawie za nim szła. Wstałam i znalazłam się u boku chłopaka. Przez całą drogę panowała niezręczna cisza. Nagle do mojego umysłu zaczęły dobijać pytania: "Co ja wyprawiam?!", "Dlaczego ja to robię?!", "Może mu uciec i wrócić do domu..?". "Przecież ja zostawiam dom! Co oni teraz zrobią?! Co ze mną będzie...". Z zadumy wyrwał mnie Jeff, który popchnął mnie i upadłam u stóp jakiegoś chłopaka. Od razu poczułam ból spowodowany upadkiem na kolana... Chłopak przedstawił mi się jako Eyeless Jack. Nosił niebieską maskę z czarnymi, pustymi otworami na oczy. Ubrany był w szarą koszulkę, w końcu było lato. Jack podał mi dłoń i pomógł wstać, przez co moja twarz natychmiast oblała się rumieńcem.
-Jeff, kto to jest..?- zapytał zmieszany Jack.
-Ona..? Zaopiekuj się nią, póki Papcio nie wróci! Ja idę przyciąć komara! Żegnam!- rzucił Jeff od niechcenia, wchodząc do rezydencji. Popatrzyłam na zamykające się drzwi. Nie wiedziałam, co zrobić. Widocznie Jacka też zaskoczyło zachowanie Jeffa. W końcu chłopak przerwał ciszę:
-Um... Może jesteś głodna?- zagaił nieśmiało. Choć jednoznacznie był starszy, to i tak czuł się nieswojo w towarzystwie trzynastolatki, tak miałam wtedy dopiero trzynaście lat.
-Ja..? Um.. Troszeczkę, ale nie chcę sprawiać problemu...- spuściłam wzrok na moje buty.
Udaliśmy się do kuchni. Uprzednio przeszliśmy przez długi hol, na którym widniało mnóstwo zdjeć-prawdopodobnie także pozostałych mieszkańców tego domu-. Jack przygotował mi lemoniadę oraz zaproponował czekoladki, bo nic porządnego nie mają w tym momencie. Nie wypadało wybrzydzać, a więc poczęstowałam się smakołykami. Rozmawialiśmy z Jackiem dość długo, bo gdy spojrzałam na mój zegarek widniała na nim godzina 11:30. Wtem do kuchni wszedł Jeff. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie jego... Majtki. Na tyłku widniał różowy króliczek. Wraz z Jackiem wpadliśmy w śmiech. W końcu Jeff przerwał nasze chichoty.
-Z czego się tak cieszycie?!- wrzasnął.
-Z twoich gaci, stary!- odpowiedział wciąż śmiejąc się Jack.
-Ha, niezłe wzorki!- zaczęłam jeszcze bardziej chichotać.
-O nie, teraz to sobie kurwa przegięłaś!-wrzasnął wściekły Jeff.
Poczułam mocny uścisk na moim prawym nadgarstku. To Jeff ciągnął mnie po schodach do góry, choć się wyrywałam, to chłopak był silniejszy...HEJ! Mam nadzieję, że pierwszy rozdział Wam się spodobał! 🤗 Jak myślicie, co wydarzy się u Jeffa w pokoju? 😏😏😏 *oczywiście nie w tym sensie* KOMENTUJCIE TO MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA. ☺️
CZYTASZ
"Słodka"
Teen FictionDziewczyna o imieniu Klaudia zostaje porwana przez mordercę, który ma za zadanie doprowadzić ją do rezydencji Slenderman'a. Jeff zachowuje się wobec niej agresywnie i pewnej nocy, gdy zamknął Klaudię w swoim pokoju bez pożywienia wraca pijany , po...