Jeden

33 3 4
                                    

- Gabi! Gabi, pilna sytuacja!

Zamknęłam szafkę i spojrzałam na przyjaciółkę, która była zarazem dworzanką Lwów. Pomagała mi z wieloma sprawami. Była dla mnie niemalże jak siostra.

- Klaudia, co się dzieje? - spytałam pośpiesznie, podchodząc do niej. Złapałam ją za nadgarstek, poprawiając sobie zarazem torbę na ramieniu.

Ścisnęła moją dłoń drugą ręką i pociągnęła pośpiesznie wzdłuż szkolnych korytarzy. Może byłam w Faunie księżniczką, ale na Ziemi pozostawałam zwyczajną nastolatką, jak wszystkie inne żyjące w Polsce i musiałam uczęszczać do jakiejś szkoły. Ludzie patrzyli za nami, obrzucając nas uwagami, kiedy na nich wpadałyśmy i szybko podążałyśmy dalej.

Wybiegłyśmy na podwórko, gdzie od razu poraziło nas słońce. Ukryłyśmy się w cieniu.

Złapałam dziewczynę za ramiona i spojrzałam wprost w jej zielone oczy, które przysłaniały nieco rude włosy.

- Co się stało? Ojciec mnie wzywa? Udało im się zaatakować Lwy?

- Gabi... Patronum... Patronum jest chory... Nie wiem, co go dopadło, ale nie wygląda najlepiej... On chce się z Tobą widzieć... Tak mi przekazał Maks...

Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Byłam przecież u niego rano i nic mu nie było. Co takiego się stało przez zaledwie cztery godziny?

- Usprawiedliw mnie na matematyce, nie wiem, że się źle poczułam czy coś... Muszę do niego iść.

- O nie, nie, nie, nie - odparła od razu, kręcąc głową na boki. - Idę z tobą, bo znów popadniesz w panikę.

Patrzyłam na nią chwilę i uznałam, iż jednak ma rację. Łatwo popadam w panikę, a już teraz byłam bliska tego stanu.

Gdy tylko rozbrzmiał dzwonek, wszyscy uczniowie zniknęli we wnętrzu budynku niemalże natychmiast. Rozejrzałam się uważnie i pobiegłam z Klaudią w krzaki.

W krzewach były ukryte schody, prowadzące do przejścia miedzy dwoma wymiarami: Ziemią, a Fauną.

Po chwili stanęłyśmy ramię w ramię przed przejściem. Uniosłam prawą dłoń i otworzyłam sygnet mojego rodu. Podeszłam do kamiennej ściany i przyłożyłam pierścień w odpowiednie wgłebienie, na którym było odbicie dumnego lwa.

Ziemia delikatnie zadrżała i cofnęłam rękę. Patrzyłam na otwerającą się wirującą dziurę. Zerknęłam na Klaudię. Złapałyśmy się za dłonie i poczułam otuchę, którą ona była w każdej chwili gotowa mi ją dać. Weszłyśmy w portal, a za nami wejście zaczęło się zamykać, gdy wpadłyśmy w rytm szkarłatnego wiru.

***

- Patronum!

Podbiegłam szybko do mojego ukochanego pupila. Kucnęłam przy nim szybko i objęłam go za szyję ramionami, po czym przytuliłam jego łeb do siebie. W głowie analizowałam szybko co się z nim stało. Co doprowadziło go do takiego stanu. Widziałam i czułam, że był słaby jak nigdy.

Nagle poczułam coś mokrego na swoim brzuchu. Spojrzałam na swoją suknię i pobladłam, widząc krew. Złocistą krew. Nie zwracając uwagi na pobrudzony królewski strój, który zawsze miałam ubrany po przybyciu do Fauny, wyprostowałam się.

- Powiedziałaś mi, że jest chory, a nie ranny! - zawołałam na przyjaciółkę.

- Tak mi przekazał Maksymilian...

Spojrzałam gwałtownie na blondwłosego młodzieńca, który przyglądał mi się ze zmartwieniem, wymalowanym w jego brązowych oczach.

- Gdybym powiedział, że jest ranny, to byś mogła zniszczyć wszystko, co by Ci wpadło w ręce i przybyłabyś później - wyjaśnił pośpiesznie. - Tylko ty możesz go uleczyć.

- Trzeba było mi wcześniej powiedzieć prawdę! Precz z moich oczu! - rozkazałam i opuściłam wzrok na ranę Patronuma. - Trzymaj się, nie zamykaj proszę oczu... - szepnęłam, kładąc dłonie na jego ranie, a pomiędzy palcami od razu pojawiły się plamy krwi.

-Ale oszczędzaj swoją moc dla siebie, nie wykorzytaj całej na wyleczenie mnie - powiedział mi. Potrafiłam rozumieć tylko mowę lwów.

Przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i skupiłam się na tym, co miałam zrobić.

Włosy uniosły się w różne strony, jakby od dołu wiał wiatr. Wokół mnie zaczęła promieniować złotawa poświata - jak zawsze, gdy używałam swojej mocy.

Po dłuższej chwili nie było śladu po jakiejkolwiek ranie. Jedyną oznaką, że takowa była to złocista ciecz na moich dłoniach.

Zaczęły po mnie przechodzić chłodne dreszcze. Poczułam nagłe wyczerpanie. Zadrżałam i opadłam na bok Patronuma, oddychając ciężko. Starałam się trzymać uniesione powieki. Były coraz to cięższe.

- Gabriela... - Mój przyjaciel potrącał lekko moją twarz swoim pyskiem, ale z ledwością kontaktowałam ze światem.

Zaczynał mnie otaczać mrok i uciekłam do krainy nieprzytomnych, slysząc jako ostatnie moje imię, wypowiadane przestraszonym głosem mojego ojca.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 16, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Serce Lwa |Wolno pisane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz