Urwisko

127 15 48
                                    

Biegła pędem przez las. Liście i gałęzie smagały ją po twarzy. Biała sukienka rozdzierała się na każdym korzeniu. Bose stopy krwawiły poobdzierane od żwiru i kamieni. Ciemność była wszędzie, otaczała ją z każdej strony. Mrok wdzierał się w ciało, wchodził nieproszony wgłąb duszy. Szumy liści, wycie wiatru i huczenie sowy łomotało jej w uszach. Wiedziała, że nie śni. Wszystko było zbyt realistyczne, zbyt prawdzie, jak na sen, zwykłą ułudę. Za sobą słyszała wystrzały z kusz, psy szczekały jak oszalałe w swoim dzikim tańcu, dudnienie końskich kopyt o żwirową ścieżkę niosło się echem przez las. Z każdym kolejnym krokiem zbliżała się do swojego przeznaczenia. Śmierć czekała za rogiem, tylko po to, żeby zabrać ją w najgłębsze czeluście piekła i potępić jej duszę na wieki.

Drzewa się przerzedzały, koniec jej podróży był coraz bliżej, czas biegł nieubłaganie. Wszystko wydawało się mignąć w jednej sekundzie, krótkiej chwili, która zawierała całe jej życie. Z oddali widziała urwisko, otoczone przez odmęty zimnej, morskiej wody. Chłód bijący od tamtego miejsca był wszechobecny, z daleka dało się wyczuć zło czające się za każdym zakrętem, pod każdym kamieniem, we wszystkich ziarnkach piasku.

Dobiegła.

Stanęła na skraju wzniesienia, zimny wiatr targał jej włosy, suknię i gołą, siną skórę. Ciche szepty wdarły się w jej umysł, z każdą chwilą się nasilały. Krzyczała, aby ją zostawiły, wiła się jak opętana. Zaczęła skomleć, niczym zabiedzony kundel. Rzuciła się na ziemię, płakała, wręcz wyła z bólu i rozpaczy. Z jej gardła wydarł się dziki skowyt. Głosy jeźdźców i szczekanie psów się nasiliło. Powoli się podniosła, uciszając głosy w swojej głowie. Podeszła niebezpiecznie blisko krawędzi.

- Anioły mogą latać - wyszeptała przez łzy.

Przysunęła się jeszcze bliżej skraju urwiska, wzięła ostatni głęboki wdech i rzuciła się w przepaść. Ciemność otoczyła ją i zabrała ze sobą, Śmierć otuliła ją niczym matka, pochłaniając i rwąc jej drobną duszyczkę na kawałeczki.

Następnego dnia znaleźli jej truchło. Czaszka była doszczętnie roztrzaskana o skały. Okalały ją jedynie morskie odmęty, fale powoli oblewały jej martwe ciało, żeby zabrać je na dno.

________________________________

Witam! Przychodzę do was z króciutkim łanszocikiem, naprawdę krótkim. Tekst przeszedł kilka poprawek, ale pewnie dalej są tam powtórzenia, masła maślane i przecinki, a raczej ich brak. Jeśli czegoś nie poprawiłam to, najpewniej nie widziałam.
Soł, dlatego proszę o wytykanie wszystkich błędów i konstruktywną opinię, czy coś tam teges... Wiecie o co chodzi! To ten, dziękuję za uwagę i dobranoc, miłego dnia czy wieczoru, zależy kiedy to czytacie.

Urwisko || one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz