Rozdział I

324 23 10
                                    

- A oto droga młodzieży, najwięksi mordercy tego wieku - powiedział mężczyzna i z dumą wskazał na osoby znajdujące się za pancerną szybą. Spojrzałam na niego z odrazą. Jak można się pysznić tym, że schwytano bandę chorych psychicznie nastolatków i pokazuje się ich niczym zwierzęta na wystawie? Chcąc nie chcąc, zerknęłam w ich stronę. Zobaczyłam trzy postacie z założonymi workami na głowach, w których zrobione były jedynie otwory na oczy i nos. Nogi i ręce mieli skute łańcuchami, które na nadgarstkach i kostkach już pozdzierały skórę. Na siebie mieli zarzucone coś, czego nie można nazwać ubraniem.

- Widzę, że wracamy do średniowiecza - mruknełam pod nosem. Z budowy ciała poznałam, że jest to trzech chłopaków, bardzo dobrze zbudowanych chłopaków co dało się jeszcze zauważyć pomimo tego, że było widać jak są wynędzniali. Patrząc jaką "robotę" wykonywali musieli być doprawdy  sprawni fizycznie.

Zerknęłam na dziewczyny z mojej klasy. Na ich twarzach wyraźnie malował się lęk, natomiast u niektórych oczy się świeciły, gdy każdy z "obiektów" uważnie lustrowały. Niczym drapieżnik obserwujący swoją ofiarę.
Chłopcy tylko stali i starali się udawać twardzieli. Nie wychodziło im to zbytnio. Jednemu oczy latały na wszystkie strony, inny znowu miętosił bluzkę w palcach, a jeszcze inny nerwowo drapał się po karku. Krótko mówiąc większość była przerażona tak bliskim spotkaniem z seryjnymi mordercami.
Większość.
Mój wzrok padł na klasową "elitę". Przez pogardę  i wstręt, które małowały się na ich obliczach przebijała się wyższość, którą mysieli, że mają nad każdym.

Zastanawiałam się w co by się zamieniły te ich drwiące uśmieszki, gdyby zabójcy jakimś cudem się uwolnili. Wtedy nasz przewodnik, czy kim on tam jest, klasną w dłonie, tym samym zwracając naszą uwagę na siebie. Nie tylko naszą. Głowy skutych powędrowały w jego kierunku.
Mężczyzna tylko spojrzał na nich przelotnie, oparł się o szybę i zwrócił się w naszą stronę.

- A więc kontynuując. Schwytaliśmy  i uwięziliśmy trzech Łowców,  jak to nazywa ich społeczeństwo. Nie było to proste zadanie, ale dzięki bardzo dobrze wyszkolonym żołnierzom i odpowiedniemu sprzętu udało nam się tego dokonać i zabić ich szefa, któ... - Nie dokończył, bo dało się słyszeć przeraźliwy zgrzyt żelaza ocierjącego się o żelazo. Przerażony odskoczył od szyby, a cała klasa cofneła się do tyłu. Tylko ja stałam dalej na swoim miejscu. Spojrzenia nasze znowu powędrowały w kierunku morderców, którzy teraz znajdowali się o wiele bliżej szyby. Napinali mięśnie próbując się wyswobodzić z kajdan, które ich krępowły. W oczach pojawiła się nienawiść i chęć mordu. Wili się i szamotali.  Szczególnie jeden usilnie starał się uwolnić. Po nadgarstkach i kostkach zaczęła spływać mu krew, a w miejscu, w którym jego łańcuchy wchodziły w ścianę, tynk zaczął odpadać.
Silny jest - przeszło mi przez myśl.
Cały ten harmider przerwał strzał z pistoletu i krew, która pojawiła się na szybie. Dziewczyny pisneły i zakryły usta dłońmi. Nie zareagowałam tak jak one, tylko zdezerintowana patrzyłam jak jeden chłopak zgina się w pół. Ku mojemu zdziwieniu, nie dostał ten pośrodku, który najbardziej się wyrywał, lecz ten po jego prawej. Buntownik spojrzał na postrzelonego  i natychmiast się uspokoił. Niebezpieczny błysk w oku, nadal jednak pozostał.

Zapadła grobowa cisza. Wszyscy patrzyli z przerażeniem na więźniów, którzy teraz skupili się w jednym miejscu. Jeden z nich siedział pochylony do przodu, a z prawego boku leciała mu krew. Oddychał ciężko, jednak nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, które by świadczyły o tym, że go to boli.
Nie chciał dać po sobie poznać, że cierpi.

Spojrzałam wyczekująco na naszego oprowadzającego, mając nadzieję, że powiadomi zaraz kogoś, aby zajął się rannym. Ten jednak stał jeszcze przez chwilę, jak słup soli z otwartymi ustami. Gdy otrząsnął się z szoku, jak gdyby nigdy nic się nie stało, wrócił do swego wykładu.

On też jest człowiekiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz