Theon szedł przez szare korytarze Pyke. Nie mógł znieść widoku rycerzy, zbrojnych, doradców, a nawet służby śmiejącej się z jego śliwy pod okiem. Plotka o tym, że syn wielkiego lorda polował z łukiem na króliki rozniosła się po całym zamku. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.
W jednym z bocznych korytarzy stał Jonas, starszy brat Theona za swoim przyjacielem, synem jednego ze znanych rycerzy, doradców króla Balona. Chłopak miał zamiar przejść niezauważony obok rodzeństwa, lecz było za późno.
-Hej, Theon! - zawołał. - A co ty masz takiego fioletowego pod oczkiem? Twoja morda jest jeszcze brzydsza niż zwykle. Pewnie twój, własny koń się ciebie boj.
- Żebyś się nie zdziwił... - powiedział chłopak przez zęby.
- Kobiecie, która chociaż raz podzieli się z tobą łożem zapłacę 100 złotych monet.
- Uważaj bo jeszcze zbankrutujesz...
Jonas lewą ręką chwycił Theona za kaftan i przyciągnął do ściany. Prawą rękę zwinął w pięść, podniósł i przygotował do uderzenia.
- Uważaj smarkaczu, bo podbije ci drugie oczko!
- Puść go Jonas! - zza rogu wyłonił się Waymar, drugi starszy brat Theona.
- Co braciszku? Jesteś po jego stronie? - zapytał napastnik.
- Jestem po stronie Żelaznych Wysp i naszego pana ojca. W swoim czasie ty zostaniesz królem i wiedz, że nie poprę władcy, który nie ma ani trochę rozumu. Lud pewnie zrobi to samo, gdy się dowie, że ich pan jest sadystą, który bije własnych braci.
Jason puścił Theona i razem z przyjacielem odszedł w głąb ciemnego korytarza.
- Dzięki. - powiedział chłopak.
- Nie ma za co dziękować. Po prostu powiedziałem kilka słów prawdy.
- Jonas ani trochę nie nadaję się na władce. Ma za duży tyłek.
- Mów ciszej, bo jeszcze usłyszy i w nocy poderżnie ci gardło. - Waymar popatrzył w ciemny korytarz i powiedział - Choć porozmawiać w mojej wieży.
Poszli w stronę wielkiej sali, później w prawo, a na końcu przez most, wiszący nad przepaścią, na której dnie płynęła woda. Gdy dotarli do komnaty chłopak usiadł na pokrytym skórą krześle, a jego brat zaczął nalewać wino do kielichów. Wieża Waymara była prawie dwa razy większa, czystsza i lepiej przyozdobiona, niż Theona.
- jak ja nienawidzę Jonasa. - powiedział cały czerwony ze złości.
- Nie możesz go nienawidzieć. Nie teraz. Zbliża się bitwa, gdzie on i ojciec będą dowodzić, a ty nie ważne czy go lubisz, czy nie, będziesz musiał się go słuchać.
- Głupia wojna! Po co ona jest !?
- Dużo ludzi próbowało odpowiedzieć na to pytanie. Jedni jako powód podawali sprawiedliwość, niektórzy walkę o słuszną sprawę, jeszcze inni pragnienie wolności, a może to jest po prostu chęć władzy.
- Jest to bezsensowny rozlew krwi. Przecież i tak wszyscy kiedyś zginiemy.
- Masz rację. Choć nie wiesz tak naprawdę czym jest śmierć. Jest to zapłata na największy dar jaki istota ludzka otrzymała, za życie. Jednak by odpowiednio wykorzystać dar musimy być szczęśliwi. To radość nadaje życiu sens. Wojna jest tylko jednym z kluczy, które mogą to szczęście zapewnić. Władza, wolność, czy sprawiedliwość są tylko wymiarami szczęścia, które możemy znaleźć za drzwiami.
* * *
Po krótkiej rozmowie o polityce i kielichu wina, Theon wstał, pożegnał się i ruszył w stronę drzwi.
- Zaczekaj - powiedział Waymar, zanim chłopak wyszedł. - Mam coś dla ciebie. Podszedł do schodów i wyciągnął drewnianą belkę z podłogi. z dziury wyjął lekko zakrzywiony, wyrzeźbiony z ciemnego, cisowego drewna łuk. Theon zaniemówił. Wziął powoli broń z ręki Waymara i przyglądał się jej z niedowierzaniem. Przejechał ręką po obłożonej czarną skórą rękojeści i wyrzeźbionych ośmiornicach na górnej i dolnej części uchwytu.
- To dla mnie? - jeszcze raz zapytał zdziwiony, lecz szczęśliwy.
- Tak, lecz pod jednym warunkiem. Musisz wygrać te wojnę.
CZYTASZ
Gra o Tron: Niechciani synowie północy
FanfictionTrwa wojna, a nadzieją północy są niechciani synowie. Opowiadanie to przedstawia przeszłość trzech bohaterów książki G.R.R.Martina "Gry o tron". Jest to historia dla jej fanów jak osób które pierwszy raz o niej słyszą. Więc nie bójcie się ludziska t...