IV. If You Want Blood (You Got It)

1.9K 209 55
                                    

NicoPOV

Krok do przodu. Cisza. Ciemne pomieszczenie. Metaliczny zapach.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, próbując znaleźć jakiekolwiek źródło światła. Nic. Cała sala zlana była w praktycznie idealnej czerni. Otworzyłem szeroko oczy, ale nadal nie byłem w stanie niczego dostrzec. Gdzie byłem? Jak się tu znalazłem? Dlaczego?

-Jest tu ktoś?- rzuciłem pytanie w powietrze, a moje słowa uniosły się tępym echem.

Po chwili grobowej ciszy, usłyszałem nowy dźwięk... Zrobiłem krok do przodu, nadal mając drobną nadzieję, że uda mi się stąd wydostać. Niestety nic na to nie wskazywało. Metaliczny zapach zdawał rozprzestrzeniać się po całym pomieszczeniu, a ja zaczynałem odczuwać coś mokrego pod stopami. Chlupotało z każdym moim krokiem przed siebie. W końcu niepewnie się schyliłem, dotykając mazi.

Rozsmarowałem ją w palcach, z przerażeniem zdając sobie sprawę, iż pod moimi nogami była krew. Szybko się wyprostowałem, ponownie przejeżdżając wzrokiem po ciemności. Nagle w pomieszczeniu rozbrzmiał następny dźwięk— jakby ktoś uruchomił fontanny. Przeskoczyłem z nogi na nogę. Krew. Więcej krwi. Otaczała mnie. Była wszędzie.

Poczułem narastającą panikę. Bez dłuższej chwili zastanawiania się, pobiegłem przed siebie, rozchlapując wszędzie dookoła kałuże. Wyciągnąłem przed siebie ręce, w nadziei odnalezienia drugiego końca pokoju. Czułem jak praca serca mi przyśpieszyła i oddech się urywał.

Krew sięgała mi już do kostek. Było jej coraz więcej. Jej poziom rósł z sekundy na sekundę. Panika. Ktoś krzyczy. To ja? Nie zauważyłem kiedy zacząłem wołać o pomoc. W końcu moje dłonie dotknęły zimnej, twardej powierzchni. Ściana. Przejechałem po niej dłońmi, szukając drzwi, lub jakiejkolwiek innej drogi ucieczki. Nagle fala krwi uderzyła mnie w nogi i poślizgnąłem się. Upadłem na plecy, czując jak moje ubranie przemaka.

-Pomocy- wydusiłem z siebie, nie będąc w stanie podnieść się po raz kolejny.

|°•°•°•°|

Otworzyłem szeroko oczy z trudem łapiąc oddech. Przez moment czułem się zamroczony i zdezorientowany, ale szybko zdałem sobie sprawę z tego, iż leżałem w moim łóżku. Wpatrywałem się w gładką, białą powierzchnię sufitu, nadal nie myśląc logicznie.

Powoli przesunąłem wzrok na zegar, wiszący nad moim biurkiem. Po kilku sekundach przyglądania się wskazówkom, doszedłem do wniosku, że była dopiero szósta rano. Dziwne uczucie— wstać przed budzikiem. Słońce już powoli wschodziło, nadając niebu bladą barwę. Nie często udawało mi się wstać tak wcześnie. Zazwyczaj właśnie spałem za długo, co było dosyć problematyczne, bo sprawiało, że musiałem robić wszystko w pośpiechu.

Nagle poczułem chłodny powiew wiatru i odrobinę otrzeźwiałem. Okno było otwarte. W prawdziwe nie wiele mi to przeszkadzało, ale jeżeli przespałem tak całą noc, to przeziębienie miałem zagwarantowane. Niechętnie usiadłem i zsunąłem się z łóżka. Wzdrygnąłem się, czując jak zimny, styczniowy wiatr muska moją skórę. Przytrzymałem okno i spróbowałem pociągnąć je w dół. Nic. Nie ruszyło się. Musiało się zaciąć. Westchnąłem i spróbowałem po raz kolejny. Nic.

Po chwili poczułem mocny powiew wiatru. Chłód uderzył mnie w twarz, sprawiając, że dostałem gęsiej skórki. Tym razem nie musiałem się nawet wysilać, a okno z całej siły się zatrzasnęło i gdybym nie uważał, przytrzasnęłoby mi palce. Przez sekundę wpatrywałem się w szklaną powierzchnię, po czym odwróciłem się i wróciłem do łóżka.

Czułem się jakbym nadal był pogrążony we śnie. To wszystko co się ostatnio działo to był prawdziwy obłęd. Sama myśl o wczorajszym dniu, sprawiała, że trzęsły mi się ręce. Miałem ochotę zwinąć się w kulkę i zostać tak do końca życia. Jasne, z jednej strony cieszyłem się i byłem podekscytowany spotkaniem z bratnią duszą... Ale sam nie wiem. To było jak wskoczenie do lodowatej wody, kiedy temperatura powietrza przekraczała czterdzieści stopni. Nie wiedziałem jak powinienem się czuć, ani zachowywać. Byłem taki zawstydzony...

Kolory (Solangelo Soulmates au)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz