Rozdział 1

15 3 6
                                    

-Nie będą źli?-zapytała szeptem Karen.

Kira wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. A ty co się tym tak przejmujesz? Zwykle miałaś to w głębokim poważaniu.-

Oczywiście- pomyślała jasnowłosa-
Musi wyolbrzymić-westchneła-...ja wcale nie mam wszystkich gdzieś!...może niektórych,ale na pewno nie moją rodzinę. Co raz bardziej jej odbija.
Te ziułka czy co ona tam wdychała podziałały na nią zjawiskowo.-uśmiechneła się pod nosem, ale szybko znowu przybrała kamienny wyraz twarzy ganiąc się za okazywanie uczuć. Nie było to dobrze widziane. Rzadne uczucie z wyjątkiem złości nie było dobrze widziane.

-A kto poszedł do zielarki i lekkomyślnie nie bacząc na konsekwencje dla innych...-niedokończyła bo siostra otworzyła drzwi.Drzwi, które w ich domu były otwierane jedynie na czas zebrań.

Młodsza siostra telepatycznie ciskała w starszą szpilkami.
Nieśmiało ( Kira ze spuszczoną głową świadoma tego, co ją czeka) weszły do dużego pomieszczenia. Prawie całe miejsce zajmował tam stół z licznymi znakami w pradawnej mowie, które spisywał dzieje ich rodziny. Do stołu zasiadli wszyscy dysponowani członkowie watahy a dziewczęta skłoniły się lekko, wymamrotały przeprosiny i zasiadły przy swoich mijscach. Kira jako młoda Heredem, czyli innymi słowy przyszła przewodniczka po lewej stronie ojca ( po prawej siedziała nasza mama która teraz nie kryjąc zawodu wypatrywała się swoimi ciemnymi oczami w Kire)
a Karmen obok niej i swojej kuzynki, tuż przy rogu.

Ojciec wstał i przerywając ciszę oficjalnie wszystkich przywitał. Nie było ich dużo. Watahy była dość mała. Liczyła 29 osób. Głównie dlatego, że żadko kto znajdował swojego życiowego towarzysza. Ojciec Karen tak na prawdę nie był by alfą gdyby nie to, że jego brat nie znalazł towarzyszki ( no i trochę dlatego, że nie był typem ziejącym grozę, a jego zdolności taktyczne ograniczały się do gry w statki).

Alfa zawsze musi mieć towarzyszkę. Ta reguła pomogła tacie zostać Alfą.

Podczas przemówienia Karen wymieniała z kuzynką Martiną informacje. Nie mieszkały razem więc dopiero na zebraniach mógły trochę poplotkować. Dowiedziała się, że Rodrigo znowu przeżył zawód miłosny oraz, mama Martiny widziała jakąś nową watahy o której zamierza właśnie powiedzieć.
Gadały tak po cichu gdy Kira była oficjalnie i surowo ochrzaniana aż do momentu gdy już ochrzaniona uderzyła siostrę łokciem.

-Co jest?-odwróciła się do niej.

-Mówią o tobie a ty gadasz sieroto-

-Już skończyli Cie ochrzaniać?- miała ochotę jej dogryść.
-Nie za szybko?- zakpiła

-A więc szczegółowych informacji możesz zaczerpnąć od Rodriga-usłyszałam głos młodszego brata mojej mamy jednego z najlepszych łowczych.

-Ale szczegółowych informacji... O czym?- na sali rozbrzmiał cichy śmiech a Kira przewróciła oczami.
Jej młodsza siostra uśmiechneła się przepraszająco.

Młody mężczyzna rzucił spojrzenie mówiące:
"mogłaś słuchać to byś wiedziała" i powiedział:

-Masz misje-

Misja? On na prawdę powiedział, że mam do wykonania misję?

Karmen na chwile pozwoliła sobie na ciche fantazje na temat tego co ma zrobić. Dokładnie wyobrażała sobie siebie pod osłoną nocy przedzierającą się przez las, doskonale maskującą się w cieniach drzew z dłuuugim płaszczem, falującym przy każdym kroku...

-Celem tej misji, a raczej eeee... zadania. Tak to najlepsze określenie. będzie uzyskanie pozwolenia na przeniesienie naszej watahy na bezpieczne tereny watahy Stallea odpowiednio tłumacząc dlaczego, po co, na ile itd.-

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 24, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Melodia LunarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz