ROZDZIAŁ I

611 31 6
                                    


          Tydzień przed Świętami na śniadaniu w Wielkiej Sali zabrał głos dyrektor szkoły. Albus Dumbledore wstał ze swojego krzesła przy stole nauczycielskim i zastukał łyżeczką w kielich, by zwrócić na siebie uwagę jedzących. Uśmiechnął się promiennie i opowiedział o balu Bożonarodzeniowym, który odbędzie się tuż przed wyjazdem uczniów do domu na Wigilję. Wyjaśnił też, że najlepiej byłoby przyjść z osobą towarzyszącą. Zapowiedział tańce, różne zabawy i występ Fatalnych jędz. Życząc uczniom miłego dnia usadowił się wygodnie na krześle i począł gawędzić z Profesor McGonagall. 

          W Ślizgońskiej blond główce nagle zawitały dziewczęta, z którymi mógłby pójść na przyjęcie. Najpierw pomyślał o Pansy Parkinson, swojej przyjaciółce z domu, ale na myśl o jej ciągłej paplaninie wolał z niej zrezygnować. Na bok odstawił także Cho Chang, która zwracała uwagę tylko na Wybrańca. Lavender Brown nawet nie zawracał sobie głowy, bo wiedział, że już od dawna pałała mocnym uczuciem do Rona Weasley'a. Siostry Parvati i Padma Patil w ogóle mu się nie podobały. O tej Szlamie Granger nawet nie myślał, a Ginny Weasley nie wchodziła w grę. Została mu Luna Lovegood. Jednak po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że pokazanie się z Pomyluną na balu to nie najlepszy pomysł. Zabini wypominałby mu to do końca życia. 

            Wrócił samotnie do lochów i wypowiedziawszy wcześniej hasło przeszedł przez szarą, zimną ścianę i stanął na ciemnozielonym dywanie Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Rozejrzał się za swoimi przyjaciółmi, ale w fotelach siedzieli tylko pierwszoroczni, którzy olali swoje zajęcia i spokojnie grali w szachy. Gdy zobaczyli Malfoya uśmiechnęli się nerwowo mając nadzieję, że nie zrobi im awantury. Ten miał jednak gdzieś co te smarki będą robić. Poszedł do Dormitorium po swoją torbę z książkami i przełożył ją przez głowę. Wychodząc pokazał młodym środkowy palec. 

            Przemierzył kilka korytarzy o mało nie gubiąc się w ich labiryncie. Zatrzymał się przed klasą Obrony przed Czarną Magią. W tym roku uczył ich pewien mężczyzna o przyjaznej twarzy. Zawsze nosił za duże ubrania i pachniał ciastem rabarbarowym. Można powiedzieć, że był lekko świrnięty z powodu starości. Lekcje z nim były dzięki temu zabawniejsze od reszty. Często żartował z uczniami i śmiał się razem z nimi. Profesor McCantley, który był także dziadkiem pewnej dziewczyny z klasy Ginny, która podobała się Nottowi, wpuścił uczniów do środka witając się z promiennym uśmiechem. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca Profesor McCantley opowiedział im o swojej przygodzie z Wilkołakami, która spotkała go na biwaku 20 lat temu. Opowieść była długa i bardzo interesująca. Opowieść zapierającą dech w piersi przerwał dzwonek. Malfoy wyszedł z klasy i podbiegł do Zabiniego i Notta. Okrążyli Lunę Lovegood stojącą pod ścianą samotnie.

             -Jak tam Pomyluna?-zaczął Malfoy.-Gdzie twoja rzepa co ją do uszu przypinasz?-dodał zauważając, że nie nałożyła swoich pysznie wyglądających kolczyków.

             -Na szafce nocnej. Zapomniałam ich zabrać-powiedziała spokojnie przytulając do siebie najnowsze wydanie "Żonglera".

             - Żongler! Kobieto daj sobie z tym spokój nikomu tego nie wciśniesz!-Wyrwał egzemplarz z rąk dziewczyny i rzucił na ziemie po czym odszedł.

             Diabeł odszedł pierwszy,a Draco za nim posyłając Lunie jeden ze swoich wrednych uśmieszków, a Nott po drodze boleśnie pchnął Lunę na ścianę. Skręcili w inny korytarz. Teraz zmierzali do lochów na lekcje Eliksirów. Dotarli tam jako pierwsi. Stanęli pod ścianą w kole i zaczęli plotkować o różnych rzeczach i osobach. Z każdą kolejną minutą uczniów przybywało. Profesor Snape otworzył szeroko drzwi i bez słowa wrócił za swoje biurko. Uczniowie zasiedli na swoich miejscach. Mistrz Eliskirów zaczął swój wykład na temat eliksiru prawdy. Malfoy znudzony ciągłym gadaniem nauczyciela zaczął bazgrać piórem po kartce. Spojrzał na Hermione Granger, która najwidoczniej postanowiła narazić się na utratę punktów i gdy Profesor Snape odwrócił się do tablicy rzuciła mu karteczkę. Rozwinął ją i przeczytał:

Za zasłoną wyzwisk (Druna)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz