-Draco...
Spojrzała na jego pełne nadziei oczy. Nie mógł robić sobie żartów. Nie był aż tak dobrym aktorem. Pomyślała przez chwilę i odpowiedziała mu:
-Pójdę z tobą na bal.
-Dziękuję Luno-rzekł z uśmiechem, ale ten uśmiech nie przypominał żadnego z tych, które słał do niej przez ostatnie kilka lat.
Wrócili razem do zamku i poszli na lekcje. Niestety musieli się rozdzielić. Draco oddał szalik i pobiegł na lekcje Zielarstwa. Usiadł na swoim miejscu między Zabinim a Nottem. Jednak zamiast skupić się na wykładzie o Czyrakobulwach myślał o blondynce. "W co się ubrać?" - pomyślał. Zabini szturchnął go, a wtedy dostrzegł gniewny wzrok Profesorski. Od razu odechciało mu się marzyć o balu. Skupił się na lekcji i już nie odważył się pomyśleć o czym innym niż roślinie przed sobą. Nie miał ochoty słuchać wrzasków "Grubego zielska" jak to ją Ślizgoni lubili nazywać. Reszta lekcji spłynęła mu na zapisywaniu notatek.***
Po lekcjach poszedł do pokoju wspólnego i usiadł na kanapie. Ogień w kominku rozprzestrzeniał przyjemne ciepło. Niedługo potem dosiadł się do niego Zabini.
-Słyszałem, że idziesz z Weasley na bal?-zaczął platyn.
-Dobrze słyszałeś-potwierdził ciemnoskóry.-Zawiesiliśmy broń.
-Theo zaprosił już Lucy?
-Nie wiem-odrzekł krótko.-A ty z kim idziesz?
-Lovegood.
-Idziesz z Pomyluną na bal?!-wrzasnął podrywając się z siedzenia.-Przecież ona ma coś nie tak z głową!
-To ty masz coś nie tak z głową!-wybuchnął Malfoy.-W ogóle jej nie znasz!-Zabini patrzył na niego wielkimi oczami.-Ona jest w porządku! A ty się hamuj!
Po tych słowach wyszedł z Pokoju Wspólnego zostawiając przyjaciela samego. Nie wiedział dlaczego zaczął bronić Luny. Czuł jak złość wypala w nim resztki sympatii do Zabiniego. Bez namysłu ruszył przed siebie do wyjścia z lochów. Wpadł na Theodorea.
-Wybacz Theo
Nott jednak milczał. Rzadko się odzywał, wiec nie zdziwiła Dracona ta cisza. Spojrzał w czarne niczym węgiel oczy Theodorea, które patrzyły na niego niby zwyczajnie, a jednak z jakimś przekazem.
-Nie patrz tak na mnie -Nie doczekał się choćby mrugnięcia.-No dobrze, powiem ci! Jestem wściekły na Zabiniego!
Nott nadal milczał i gapił się na niego.
-Powiedziałem mu, że idę z Luną na bal-dodał.
Theodore odwrócił się i zaczął wracać tym samym korytarzem, z którego właśnie wyszedł. Blondyn nawet się nie zastanowił tylko poszedł za nim, wiedząc że on chce aby przyjaciel za nim poszedł. Znali się od dziecka. Ich rodzice byli bliskimi znajomymi od bardzo dawna. Zwykle spędzali ze sobą nie zliczoną ilość czasu, dlatego teraz rozumieją się bez słów. Nie potrzebują ich, by się porozumieć. Nie muszą też czytać w myślach. Nott nigdy się nie odzywał, tak jakby nie mógł mówić, ale zdradzały go od czasu do czasu wypowiedziane słowa. Pełne zdanie z jego ust było cudem.
Zaszedł za nim aż na przykryte śniegiem błonia. Zrozumiał po co tu przyszli. By mógł na spokojnie się wygadać. Odetchnął i zaczął:
-Zabini jest nie sprawiedliwy. Cały czas gada na Weasley, a teraz idzie z nią na bal, a jak ja zapraszam naszego "wroga" to ma wielkie pretensje!-zaczął się denerwować.-Jesteśmy przyjaciółmi i powinien akceptować moje wybory, ale on chyba uważa inaczej! A może my jesteśmy tylko kolegami z klasy?! Jest zwyczajnym chamem i dupkiem jakiego jeszcze świat nie widział i wiesz co? Żałuję, że byłem taki jak on, jak typowy Ślizgon! O wiele bardziej wolałbym abyś tylko ty i Luna byli moimi przyjaciółmi niż on!Theodore uśmiechnął się pod nosem prawie nie dostrzegalnie. Odetchnął i czarne tęczówki skierował ku zachmurzonemu niebu. Zabini by pewnie się śmiał. Notta nigdy nie bawiły problemy Smoka. Zawsze próbował wysłuchać i pomóc, a słuchaczem był idealnym. Nie wtrącał się ze swoim zdaniem i słuchał od początku do końca, nawet jeśli miałoby to trwać kilka godzin, a temat miałby być okropnie nudny.
-Chciałbym aby w końcu zauważył, że Luna ma swój urok i rozum-mówi dalej.-Ona nie jest głupia, tylko robi wszystko inaczej niż inni. Jest inteligentna i na pewno nie bez powodu Tiara Przydzieliła ją do Ravenclaw'u.
Nott zastanawiał się czy w końcu coś powiedzieć czy może poczekać, aż znowu coś doda. W przeciwieństwie do niego Draco był wyjątkowo wygadanym wężem. Gdy wydawałoby się, że jego wypowiedź skończyła się, on dodaje jeszcze kilka zdań, z czego wychodzi cała litania. Jednak Dracon zamilkł i począł wpatrywać się w podłoże i mokre od śniegu nogawki.
-Ignoruj- powiedział Theodore. Jak zwykle jedno słówko.
-Co?-zerknął na niego. -aaa- dopiero w tym momencie załapał.-Mam go ignorować? Myślisz, że to dobry pomysł?
-Czy kiedykolwiek źle ci poradziłem?
-No nie, ale...- uśmiechnął się.- Ufam ci Theo-przypomniało mu się nagle o balu i o tym czy Theodore w końcu idzie z Lucy. - Zaprosiłeś już Lucy na bal?
-Nie.
-Jak to? To kogo zaprosiłeś?
-kojarzysz Vanesse Black?-Po chwili namysłu dodał.-Głupie pytanie.-To moja kuzynka...-powiedział Draco i nagle się ożywił.- Ją zaprosiłeś?
Nott w odpowiedzi kiwnął głową. Szczerze Lucy prawie nie znał, a podobała mu się z wyglądu, więc bez sensu byłoby ją zapraszać i nagle dowiedzieć się, że nie jest taka jaką ten by sobie marzył. Vanesse zna od dawna, bo gdy w dzieciństwie przychodził do Draco ona tam była i zawsze chciała się bawić z nimi. Wiecznie nosiła ze sobą kolorowe tatuaże zmywalne, które uwielbiała robić swoim przyjaciółkom i kolegom. Była życzliwa i potrafiła wszystko obrócić w żart. Jednak nigdy Theodore się nie zaśmiał, ale to wynika tylko z tego jak się wychował.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym razem rozdział króciutki, ale następne powinny być dłuższe ^^
CZYTASZ
Za zasłoną wyzwisk (Druna)
FanfictionDraco Malfoy po kilku latach ciągłego dręczenia Luny Lovegood z Zabinim zaczyna dochodzić do wniosku, że to co do niej czuje wcale nie jest nienawiścią. Zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Ich życie jednak nie ułoży się w piękny, romantycz...