Rozdział 1

1K 94 57
                                    

W końcu nadszedł ostatni weekend października. Prawdopodobnie dla większości ludzi w miasteczku Hudson nie różnił się on niczym od każdego poprzedniego. Ot dzień jak co dzień. Jednakże, dla Franka Stevensona był on wyjątkowy, gdyż pierwszy raz od ponad pół roku jego siedemnastoletnia córka Rose zgodziła się na spotkanie z nim. Może nawet będzie okazja, aby jego brązowe oczy ujrzały żonę Mary. Przez cały tydzień żył tą chwilą, a wieczorami wspominał ich rozmowę przez telefon, kiedy to Rose zapowiedziała, że z racji czterdziestych urodzin Franka mogliby się umówić na poranną kawę w miejscowej restauracji Baby Blue Meal. Wspólnie ustalili, iż ósma rano będzie idealną godziną. Już prawie zapomniał jak łagodny, a jednocześnie kojący własną skołataną duszę głos ma jego córka. Zazwyczaj poranki Franka wyglądały bardzo leniwie niezależnie od tego czy były to dni robocze, czy też wolne. Lubił on po przebudzeniu ustawić sobie ponownie budzik, aby dzwonił kolejny raz po kwadransie. W trakcie tej krótkiej piętnastominutowej drzemki zbierał wewnątrz siebie siły i resztki motywacji do tego, aby wytrzymać kolejny dzień pracy w drukarni, która znajdowała się dwie ulice dalej od jego obecnego miejsca zamieszkania, jakim był wynajęty pokój w motelu. W weekendy natomiast wstawał zazwyczaj przed południem po czym spędzał czas przed telewizją skupiając się na oglądaniu powtórek seriali i filmów dokumentalnych. Dziś jednakże, Stevenson wstał z niewygodnego motelowego łóżka pokrytego białą pościelą na kilka minut przed budzikiem. W żadnym stopniu nie przypominało to jego powolnego wypełzywania spod kołdry, a raczej wystrzelenie torpedę przekraczającą wszelką możliwą prędkość w stronę łazienki, aby wziąć prysznic. Po spojrzeniu w lustro ujrzał swoją twarz, którą po części pokrywał tygodniowy zarost pokrywający teraz już delikatnie wychudzone policzki pełne zmarszczek. Zazwyczaj Frank golił się raz w miesiącu, gdy broda zaczynała go swędzieć i przeszkadzać, aczkolwiek z racji na tak długo wyczekiwaną okazję spotkania się z córką postanowił, że zrobi wyjątek. Nałożył piankę, po czym wziął do ręki jedną ze swoich jednorazowych golarek, która wydawała mu się najmniej zużyta i przystąpił do golenia. Z wyjątkową dokładnością usunął zarost z twarzy pozostawiając kilka delikatnych zacięć. Po goleniu umył zęby i ułożył swoje ciemnobrązowe włosy na których widać było tu i ówdzie siwe prześwity. Opuścił łazienkę zastanawiając się jakie ubranie założyć. W trakcie przeglądania ciuchów leżących na drewnianym, tanim krześle przypomniał sobie, iż Mary zawsze mówiła mu, że w białej koszuli, jeansach oraz swej skórzanej brązowej kurtce ma więcej seksapilu i męskości niż Hugh Jackmann i Johnny Depp razem wzięci. Pomimo ewidentnego braku prasowania włożył na siebie ten zestaw, założył czarne buty sportowe, wziął klucze od samochodu i zaczął zmierzać w kierunku drzwi. Oczy Franka rozpromieniły się uwydatniając jego zmarszczki na twarzy na myśl, że to będzie jego najlepszy dzień od czasów kiedy to jeszcze pracował w szkole, oraz że w pełni na niego zasłużył po czym wyszedł.

______________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________

Łącznie rozdziałów jest 16. Postaram się wstawiać je jak najczęściej. Dorzucam przy okazji muzykę przy której w ogóle wpadłem na pomysł na opowiadanie. Pochodzi ona z filmu Moon, który jest w kompletnie innym klimacie niż to co napisałem. Życzę miłej lektury. Pozdrawiam :)

M.

Pozwól Jej OdejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz