Rozdział 3

405 54 22
                                    

Stevensonowi z każdą sekundą serce biło coraz mocniej, a gdy tylko usłyszał odgłos otwieranych drzwi był podekscytowany jak małe dziecko na widok prezentów pod choinką w Boże Narodzenie. Oto w tym momencie jego cudowna Rose przekroczyła progi Baby Blue Meal, a Frank pierwszy raz od tak dawna miał okazję ją zobaczyć. Była to wysoka, szczupła kobieta, bliska wzrostowi swego ojca, który mierzył ponad metr osiemdziesiąt. Ubrana była elegancko w czarny płaszczyk, białą koszulę i kremowe materiałowe rurki, a w ręku trzymała małą torebkę. Jej pucołowate policzki oraz wąski krótki nos pokrywały piegi, które odziedziczyła zresztą jak i niebieskie oczy po swojej matce. Włosy za to miały piękny odcień blondu, choć jej naturalnym kolorem był ciemny brąz, podobnie jak Franka. Stevenson po tym jak Rose weszła do restauracji i zaczęła kierować się w jego stronę wstał, czekając przy stoliku. Kiedy wreszcie podeszła pocałował ją w policzek i mocno przytulił.
- Spokojnie Tato. Ledwie co weszłam, a Ty już chcesz mnie udusić - roześmiała się Rose
- Wybacz córeczko. Wiesz jaki bywam uczuciowy. Poza tym gdzie moje maniery? Witaj. Siadaj i opowiadaj co tam u Ciebie? - odparł Frank po czym wysunął jedno z krzeseł stojących przy stoliku. Rose zawiesiła na nim płaszczyk, który ojciec pomógł jej zdjąć, a torebkę postawiła obok. Po tym jak przysiedli do wspólnego stolika dziewczyna zaczęła opowiadać.
-W sumie to nic ciekawego. Został mi ostatni rok w szkole w Rodnay, tej którą mi polecałeś. Powoli zaczynam myśleć o tym gdzie mogę pójść na studia, ale o tym jeszcze pogadamy. Poza tym poznałam pewnego chłopaka o imieniu Jerry. Bardzo przystojny i taki kulturalny! W pewnym stopniu, w kwestii grzeczności przypomina mi Ciebie. - Skwitowała Rose,a na ustach Franka pojawił się szeroki uśmiech.
Tymczasem rozpromieniona Beth podeszła do nich z dwoma kubkami pełnymi kawy. Przywitała się z Rose,ściskając ją serdecznie, po czym odeszła, aby zająć się dalszymi obowiązkami. Córka Stevensona mogła dalej kontynuować:
- Myślę o tym aby z nim pójść na studniówkę... Mam nadzieję, że mnie zaprosi.
- Już wiem w takim układzie kto w tym roku będzie królową balu w szkole w Rodnay - odparł wesoło Frank powodując tymi słowami rumieńce na policzkach swojej największej pociechy.
- Cóż jeżeli będę jedyną kobietą tam to sądzę, że mam jakieś szanse aby wygrać - roześmiała się Rose.
- Nawet tak nie mów. Jesteś śliczna. - podsumował Frank biorąc łyka kawy.
- Oj tatku! Opowiadaj lepiej co u Ciebie? - zmieniła temat.
- Cóż mogę rzecz... Twój staruszek jakoś sobie radzi. Co prawda może nie jest tak, jak wtedy, gdy byliśmy wszyscy razem, ale staram się iść dalej. Od około trzech miesięcy pracuje w drukarni.
- I jak tam jest? - wtrąciła się z pytaniem Rose.
- Pieniądzę są nieporównywalnie gorsze z tym co było w szkole. Jednak względny spokój wszystko rekompensuje, a do tego ciekawie jest przeglądać fotografie ludzi, którzy proszą mnie, abym im je odbił - odparł Frank po czym zaczął mówić dalej. - są niczym wspomnienia, które pozostaną z nami do końca.
- Ładną filozofię sobie do tego dorobiłeś. Wyczuwam narodziny Franka Sokratesa Stevensona - zażartowała Rose,była w tym świetna. Mężczyzna uśmiechnął się, po czym odparł:
- Mam tylko nadzieje, że nie skończę jak on.
- Nawet tak nie mów Tato! W ogóle cieszę się, że jest z Tobą coraz lepiej, bo kiedy odchodziłam od Ciebie z mamą... - zatrzymała się na chwilę spoglądając w kubek z parującą kawą, po czym dopowiedziała. - Mam nadzieje, że z tym problemem również jest lepiej.
- Oczywiście córeczko - Frank natychmiastowo odparł mówiąc nieco cichszym tonem. - Tak wiem, że wiele spraw spieprzyłem przez swoje nerwy, bar, głupotę i alkohol. Teraz za to pokutuje. Jednak chodziłem na AA i wszystko jest na jak najlepszej drodze. - dokończył Frank ewidentnie posępnym głosem, jednak oczy wyrażały owy zapał i promyki nadziei. - Dlatego może Twoja mama i ja...
- Tato. Ona nie chcę Cię znać. Wiesz doskonale o tym. Tutaj na to już jest za późno. Nie ma co owijać w bawełnę. Wiem, że to ciężkie, ale nic na to nie poradzę. Może kiedyś będzie chciała się spotkać. Zresztą jak widzisz nie ma tu jej z nami, choć jej to proponowałam.
- Tak. Widzę. Wiem - odpowiedział przygnębionym tonem z opuszczoną głową Frank.
- Hej, ale też nie pozwolę Ci abyś był smutny w swoje własne urodziny! - odpowiedziała ochoczo Rose po czym wyciągnęła z torebki małe pudełeczko.- Wszystkiego najlepszego! To dla Ciebie.
Córka pocałowała Stevensona w policzek po czym patrzyła z radością jak ojciec wyciąga zawartość pudełeczka. Był to mały, srebrny, okrągły wisiorek na łańcuszku, który się otwierał. Frank trzymając go w ręku, przyglądał się mu z każdych stron. Otworzył go i zobaczył w nim małe zdjęcie swojej córki, a po drugiej stronie wewnętrznej ścianki wygrawerowany inicjał R. Wzruszony mężczyzna powtarzał sobie w myślach, jak bardzo jest wdzięczny Bogu, że ma taką córkę. Założył go sobie na szyję i z łzami w oczach powiedział:
- Dziękuje.
Pomimo tego, że umówili się jedynie na wspólną kawę zostali w Baby Blue Meal na znacznie dłużej. W trakcie rozmów. w których co chwile przypominali sobie zabawne sytuacje z przeszłości, lub też wymieniając zdanie apropo nauczycieli i szkoły w Rodnay w końcu zgłodnieli, także postanowili, zamówić tak jak kiedyś naleśniki z syropem klonowym. Frank podobnie jak i jego córka poczuli się wtedy jakby byli dziesięć lat młodsi, a Rose właśnie dostała piątkę z języka angielskiego. Po mile spędzonych wspólnie dwóch godzinach wyszli z restauracji. Na dworze panował delikatny chłód, a z drzew spadały pierwsze czerwone liście. Dla Franka był to faktycznie najlepszy dzień od bardzo dawna.

____________________________________________________________________________________
____________________________________________________________________________________

Dziś rano naszła mnie myśl, aby was spytać jakie są wasze ulubione horrory, które oglądaliście/czytaliście/ogrywaliście? :)
Jeśli chodzi o mnie to moje TOP3 przedstawiałoby się tak:
1. The Thing (1982) - za świetny klaustrofobiczny klimat, postacie, oraz sam pomysł i ciągłe poczucie niepewności.
2. Alien (1979) - raczej nic nie trzeba mówić o tym klasyku. Uwielbiam i znam na pamięć. Tak jakby Slasher w kosmosie. :D
3. Silent Hill 2 (2001) - żadna inne gry tak nie straszą jak seria SH. Sama mechanika walki może średnio udana ale w tych grach nie chodzi o to. Świetna fabuła, mnóstwo zagadek, oraz portret psychologiczny głównych bohaterów na najwyższym poziomie.

Wszystko oczywiście polecam. Życzę udanej lektury. Dajcie znać jak podoba wam się ten rozdział :)



Izkaa222
DarkBlackNight_
Leorei
NothWithMe
draftssketch

Ps. Sądzę, że ta piosenka będzie pasować do tego rozdziału. Bardziej obyczajowy i tak dalej. :)

Pozwól Jej OdejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz