~

1.7K 130 54
                                    

Jako że obiecałam Ci shot, Natalio, więc proszę! Możesz go potraktować też jako prezent urodzinowy, coś w tym stylu XDD Mam nadzieję, że się spodoba! No i nazwałam główną bohaterkę oczywiście Twoim American imieniem :v Piątego sierpnia widzimy się we Wrocławiu na premierze SS, sweets! :*

***

Tik-tak. 

Tik-tak. 

Tik-tak.

Tik-

Dźwięk otwieranych drzwi zagłusza na chwilę miarowe tykanie zegara. Siedzę na krześle przy oknie, wpatrując się w niego ze skupieniem i zupełnie ignoruję pielęgniarkę, która stawia na stole tacę ze śniadaniem, a następnie opuszcza pomieszczenie bez słowa. Ona też nigdy się do mnie nie odzywa. Do tej pory nawet nie widziałam jej twarzy. Lub ich, jeżeli przychodzi ich tutaj więcej. Nie przypadłyśmy sobie do gustu.

- Tik-tak, tik-tak... - poruszam ustami, cicho powtarzając za zegarem. Ten odmierzacz czasu stał się moim jedynym przyjacielem od kiedy tutaj zamieszkałam. Bo co innego miałoby nim zostać? Sterylnie białe kafelki na ścianach? Żelazne drzwi? Łóżko? Krzesło? A może dziurka od klucza?

Nie. Padło na zegar, ponieważ tykanie wskazówek sprawia, że czuję, jakby był on żywą istotą. Dźwięk zawsze wypełnia cały pokój, czasem wręcz drażni uszy, gdyż jest w nim bardzo cicho. Można powiedzieć, że zegar ma nad nami pełną kontrolę - to on odmierza, ile czasu nam jeszcze pozostało. 

W moim przypadku wcześniej robił to ktoś inny.
***
Miesiąc wcześniej

- Dziękuję, panie Craven! - uśmiecham się uprzejmie do kierowcy mojego taty. 

- Nie ma sprawy, panienko.

Wysiadam przed firmą i pokazuję dokument tożsamości strażnikowi (równie dobrze mogłabym tego nie robić, ponieważ zna mnie on od dziecka, ale tata zawsze mnie tego uczył) uprawniający mnie do wejścia na jej teren.

Firma ta, której mój ojciec jest właścicielem, współpracuje z Wayne Enterprises, dlatego nic dziwnego, że czerpie z tego ogromne dochody. Piękna, ogromna willa, markowe ubrania, kosmetyki, najlepsze szkoły - niektórzy mówią o nas zgryźliwie, że jeszcze zdążymy przegonić miliardera Bruce'a Wayne'a.

Czy z tego powodu czuję się lepsza od innych? Nie. Nie, ponieważ nie sądzę, by pieniądze, choć faktycznie dają multum możliwości,  decydowały o czyjejś wartości.

I w myśl tej zasady mnie wychowywano. Nie rozpieszczano do granic możliwości swojej jedynej córeczki, choć przyznam, że niekiedy w dzieciństwie miałam to rodzicom za złe. Bo która dziewczynka nie chciałaby kolejnego pałacu dla lalek?

Rodzice, którzy oboje pracowali w firmie, starali się spędzać ze mną jak najwięcej czasu, chociaż ze wczesnego dzieciństwa bardziej pamiętam nianie, które się mną opiekowały. Natomiast mama i tata przeważnie wynagradzali mi to potem prezentami, chcąc załagodzić poczucie winy. Z czasem, gdy tata awansował (miałam wtedy osiem lat), mama zdecydowała, że przestanie pracować, by się mną zajmować. 

Kochałam mamę najbardziej na świecie. Nigdy nie podniosła na mnie głosu, a zawsze spokojnie tłumaczyła, dlaczego postąpiłam źle i dlaczego tak nie wolno. Praktycznie każdy weekend spędzaliśmy z tatą, kiedy mógł sobie pozwolić na zatrudnienie o wiele większej liczby pracowników, a on nie musiał już siedzieć w firmie do wieczora. Chodziliśmy wtedy do kina, parków rozrywki lub spędzaliśmy czas w domu, bawiąc się w chowanego i grając w gry planszowe. 

You think you've seen enough, sweets?Where stories live. Discover now