- No spójrzcie na nią, haha! - drobna blondyneczka obróciła głowę ku swym towarzyszkom, szczerząc niemal agresywnie zęby. Kątem oka spoglądała na pogrążoną w nieświadomym tańcu koleżankę z klasy. - Wygląda komicznie, co nie?
- Jakby odpędzała muchy - oparte o ścianę krótkowłose dziewczę roześmiało się dźwięcznie. Jednocześnie szturchnęła łagodnie łokciem stojącą obok przyjaciółkę, skrywającą oczy pod okularami przeciwsłonecznymi. - Albo walczyła z niewidzialnym przeciwnikiem, jak larpowcy.
- No wiesz co - szturchnięta obruszyła się teatralnie, poprawiając przyciemnione szkła, zbyt ciężkie, by długo trzymać się na nosie. - Może właśnie Vivi zajmuje się ważnymi, starożytnymi czarami, a wy tak ją wyśmiewacie.
Mówiąc to, okularnica sama zachichotała, w czym zawtórowały jej przyjaciółki. Cała trójka zgodnie śmiała się z tańczącej kilka metrów dalej nastolatki; śmiech ten zagłuszała skoczna i energiczna muzyka, sącząca się z głośniczka telefonu komórkowego. Syntezator, którego głos imitować miał ludzki, śpiewał w jakimś azjatyckim języku o teatralności życia, roztańczona dziewczyna starała się mu akompaniować, chociaż ledwo łapała oddech.
Bawiła się naprawdę dobrze. Wirowała, podskakiwała, łagodnie układała ciało w rozmaitych pozach. Różowe, nieco przykurzone tenisówki tarły z piskiem o nadgryzione przez czas płytki podłogowe, niegdyś kremowe, obecnie w odcieniu zwietrzałej kawy rozpuszczalnej; szara, wełniana spódnica falowała elegancko, w zaprzeczeniu kierunku podmuchów wiatru. Z zamkniętymi oczami, pewna swojej kreatywności oraz kończyn, Vivi wykonywała kolejne kroki.
Nagle, stanąwszy na palcach, zachwiała się i prawie straciła równowagę. Kosztem utrzymania się w pionie, pozwoliła sobie na zgubienie rytmu. Magia chwili zniknęła, nastolatka otworzyła oczy i chwilę wpatrywała się w kafelki pod stopami, niezadowolona.
- Weźże się w garść - zbeształa się, przenosząc spojrzenie na milknący z wolna telefon. Sztuczna wokalistka wydobyła z siebie ostatni ton i piosenka dobiegła końca. Vivi podeszła do ławki, gdzie zostawiła urządzenie i chwyciła je, by wyłączyć muzykę. Sprawdziła przy okazji godzinę; wyglądało na to, że miała w zanadrzu jeszcze kwadrans, co nieco ją zaskoczyło. Przebywała na dachu od niemal początku przerwy na lunch i spodziewała się, że zmarnowała tu znacznie więcej czasu. Roześmiała się, wzruszając ramionami. Na pewno nie zamierzała narzekać na ilość pozostałych minut, zamiast tego postanowiła je jak najlepiej wykorzystać.
Powróciła do odtwarzacza muzyki i spośród utworów wybrała faworyta ostatnich tygodni, rockowy kawałek ze znakomitym tekstem. Z głośnika popłynęły dźwięki basowej gitary. Dziewczyna roześmiała się i zaimprowizowała kolejne kroki.
Ukryte za węgłem nastolatki ostatkami sił powstrzymywały się przed wydaniem swojej obecności. Chociaż tak naprawdę żadnej z nich podglądanie Vivi nie bawiło, to wmawiały sobie, iż bawią się przednio, bowiem tego właśnie ich niedojrzałe umysły potrzebowały - taniej rozrywki. A cóż jest wyśmienitszą zabawą, niepotrzebującą użycia wyobraźni, niż nabijanie się z rówieśników?
O sekrecie Vivian dowiedziały się przez przypadek kilka dni wcześniej. Szukając miejsca na bezkarne wypalenie papierosa, natknęły się na dziewczynę, która, przeświadczona o swej samotności, pozwalała sobie na bezprzyczynowy taniec. Obyło się bez krępujących nagrań czy zdjęć, w końcu nie chodziło o zgnębienie koleżanki. "Zabawa" polegała wyłącznie na wychichotaniu uwag, obejrzeniu "pokazu" i szybkim opuszczeniu dachu tak, by zainteresowana niczego się nie domyśliła - to doprowadziłoby do niepotrzebnych nikomu spięć.
- Hej, może stąd już chodźmy - okularnica obrzuciła uważnym spojrzeniem kolorowy zegarek z silikonu, ciasno oplatający lewy nadgarstek. - Znam tę piosenkę, jest dość krótka, no i przed końcem przerwy chciałyśmy wypić po kawie, prawda, Amy?
Mówiąc to, przeniosła wzrok na blondynkę, niekwestionowaną liderkę grupki. Ta zamiast odpowiedzieć, zamyśliła się, spoglądając na wirującą koleżankę. Nie przyznawała się do tego przed swoimi przyjaciółkami, ale w głębi duszy zaczynała odczuwać głód bezmyślnego okrucieństwa. Do tej pory zagłuszała go racjonalnymi argumentami. Vivian, jak na amatorkę, radziła sobie zadowalająco, więc po cóż jej dokuczać. Mogły z tego wyniknąć same kłopoty, dziewczyna bowiem potrafiła odgryźć się za jakąkolwiek zniewagę. Chociaż nie przyjaźniły się, to również nie żywiły do siebie głębokiej niechęci, nie istniała zatem podstawa do zrujnowania reputacji Vivi.
Amy zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę. Jednak ta delikatna zabawa zaczynała ją powoli nudzić. Umysł dopominał się o intensywniejsze wrażenia. O poczucie sprawowania kontroli. O poczucie siły. O zdominowanie kogoś psychicznie. Tego potrzebowała.
Muzyka ucichła. Zastąpił ją śmiech Vivi.
- A co byście powiedziały na nadanie zabawie tempa? - zachichotała Amy. Dziewczyny nieznacznie skrzywiły się, słysząc go. Ich miny nie spodobały się liderce. - No chodźcie. To będzie śmieszne.
- Huh? - w tej chwili było za późno na odwrót. Vivi usłyszała głos Amy, spojrzała z lękiem w kierunku bryły osłaniającej grupę. Przycisnęła komórkę do piersi, jakby małe urządzenie miało być jej tarczą. - Kto tu jest?
- Jessica, Sarah, ruszcie się - blondynka zmarszczyła brwi, dostrzegłszy niechęć malującą się na twarzach przyjaciółek. Sama wyłoniła się zza węgła, nie pozostało im zatem nic innego jak posłusznie za nią podążyć. - Cześć, Vivi!
- Umm... Cześć - odpowiedziała niepewnie, stukając palcem w ekran trzymanego telefonu. - Uh, haha... Długo już tu... jesteście?
- Oh, nie, spokojnie - Amy machnęła nonszalancko ręką. Dziewczyna nie była w stanie jej uwierzyć - nie, spoglądając w oczy. Jej twarz oblał pąs. Tymczasem blondynka kontynuowała. - Niestety, na twój występ się spóźniłyśmy.
- Wy-występ? - Vivi poczuła, jak miękną jej kolana. Czyli przeświadczenie o stałej obserwacji nie było wyłącznie oznaką postępu paranoi. Musiała odegrać głupią. - Heh, nie mam pojęcia, o czym mówicie. Przesiedziałam tu całą przerwę, słuchając muzyki. Miejsca takie jak to są często niemałym źródłem inspiracji...
- Oh, czyli lubisz taniec interpretacyjny? - liderka uśmiechęła się z satysfakcją. Powoli przypierała Vivian do ściany i odbierała jej kontrolę nad sytuacją. Bardzo jej się to podobało. Zbliżyła się o krok do swej ofiary, która zareagowała krokiem do tyłu.
Tańczmy - przebiegło jej przez myśl.
- Nie... Ja mówię o inspiracji literackiej - opanowanie drżącego głosu nie należało do najłatwiejszych. Nie rozumiała sytuacji, w jakiej się znalazła, przecież nie naprzykrzała się ani Amy, ani jej klice, zatem dlaczego teraz...? - Skąd w ogóle pomysł, że ja tańczę? Tego akurat nie potrafię, widziałyście mnie na zajęciach fizycznych, ruszam się jak kłoda.
- Mam na ten temat inne zdanie - blondynka splotła ręce na piersi, wciąż uśmiechnięta. Lęk emanujący od Vivian dawał jej niemałą radość i łagodził zmysły pragnące zastraszenia "oponentki". - Ruszasz się całkiem zgrabnie. Nie sądzisz, Jessica, że Vivi ma zadatki na wspaniałą tancerkę?
Wywołana zdjęła z nosa przyciemnione okulary. Wbiła spojrzenie w Sarah, szukając w niej wsparcia, lecz ta rozłożyła bezradnie ręce. Żadna nie bawiła się dobrze, żadna nie chciała też jednak podpaść charakternej Amy.
- Jessica - w głosie liderki rozbrzmiała ponaglająca nuta.
- T-taa - dziewczyna westchnęła.
- Ugh, Amy - Sarah postanowiła stanąć w obronie Vivian. - Naprawdę, chce mi się tej kawy, że nie wiem. Odpuść.
- Przecież nie robię nic złego - blondynka ponownie przystąpiła o krok. Tym razem Vivi nie cofnęła się, trwała w swoim miejscu jak skamieniała, wciąż tuląc do siebie drżącymi dłońmi telefon. - Nie wiedziałam, że tak źle znosisz komplementy.
Nastolatka nie odezwała się. Nie wiedziała, jak powinna zareagować. Miała świadomość, że wszystkie działania Amy to gra, mająca na celu ją przerazić i odrobinę upokorzyć. Cel wciąż nie był dla niej jasny.
- Erm... Dź-dziękuję za ten... komplement... No, skoro mnie nim już uraczyłaś, pozwolisz, że teraz sobie pój-... - kiedy próbowała wyminąć blondynkę, tak niespodziewanie chwyciła ją za przedramię, spiłowane paznokcie wbiły się w nieosłoniętą skórę. Vivian pisnęła. - Co ty wyrabiasz?!
- Uważam, że powinnaś pokazać się światu - Amy zacisnęła palce na telefonie dziewczyny, bezproblemowo go przejmując z jej rąk; szybko go odblokowała, odpychając delikatnie właścicielkę. Ta zatoczyła się i wpadła na Sarah, która złapała ją na chwilę przed bolesnym lądowaniem na posadzce.
- Hej! Oddawaj to! - nie było czasu na podziękowania. Vivi błyskawicznie doskoczyła do blondynki, chcąc jej odebrać swoją własność. Ta uchyliła się w ostatnim momencie.
- Amy! Przestań, to zaszło za daleko! - Jessica próbowała interweniować. Również ruszyła w stronę przyjaciółki, jednak Amy nie pozwoliła się do siebie zbliżyć.
- Daj spokój, chcę tylko nagrać Vivian, jak tańczy! Wszyscy mają prawo to zobaczyć!
- Oszalałaś! - Vivi przepuściła kolejną szarżę, ta również zakończyła się niepowodzeniem. - Na mózg ci padło!
- Kiedyś, gdy będziesz już sławna, podziękujesz mi za to - roześmiała się Amy, włączając kamerę. W jej żyłach pulsowała adrenalina, czuła się syta dzięki emocjom krążącym dookoła. Takiej właśnie zabawy naprawdę potrzebowała. - Proszę, Vivi, tańcz!
Obiektyw zdążył zarejestrować tylko agresywnie atakującą nastolatkę, kiedy to telefon został wybity z dłoni Amy. Drobny aparat uderzył o podłogę, chwilę potem na płytkach wylądowała blondynka, przyciskająca dłoń do mostka. Z niedowierzaniem uniosła wzrok, który skrzyżowała z wściekłym spojrzeniem Vivi. Agresja wyparła u niej strach.
- Ty... Mnie uderzyłaś - wymamrotała zduszonym głosem. Krew przetaczająca się w jej głowie wzbudziła nieprzyjemny szum w uszach. - Jak śmiałaś.
- Tak samo jak ty śmiałaś ukraść mi telefon - rzuciła Vivi, nachylając się po komórkę. Szybki ruch Amy sprawił, że płytka niemal zgniotła jej bark. - Cholera! Ty suko!
- Dziewczyny, przestańcie! - Sarah, najsilniejsza z grupy, próbowała rozdzielić walczące, jednak nie dało powstrzymać się nijak agresji, która wybuchła między tą dwójką. W kilka sekund obie stały już na nogach, zażarcie się siłując. Tej walki nie można było załagodzić. - Dosyć!
Nie słyszały jej, ogłuszone adrenaliną, działały tylko najpierwotniejsze instynkty. Szamotały się, wymierzając sobie kolejne ciosy. Amy śmiała się, Vivi warczała. W morderczym tańcu zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do krawędzi dachu.
- Dziewczyny! Koniec! - wrzasnęła Jessica. - Spadniecie!
Świdrujący krzyk dosięgnął tylko uszu Amy. Otrzeźwiała na krótką chwilę i ostatkiem sił zrzuciła z siebie Vivian. Zamroczona szałem nastolatka chwiejnie cofnęła się i uderzyła biodrem o barierkę, zbyt niską, by uchronić ją przed upadkiem z czwartego piętra.
Wrzask spadającej trwał niecałe dwie sekundy, które z perspektywy zszokowanych dziewcząt rozciągnęły się do wieczności. Potem rozległ się przyprawiający o mdłości trzask pękającego kręgosłupa. Sarah upadła na płytki, wymiotując.