-A-ale...-zaczęłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. To wszystko było jakimś snem. Bo przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę, nie?
-Nie będziesz żałować! - Piotruś wyszczerzył się i zaczął żywo gestykulować. - Pokaże Ci Nibylandię, poznasz Zgubionych Chłopców...
- Wszytsko pięknie, ale nie mogę tak poprostu zniknąć! Co z moją rodziną? Z moim życiem?
Piotruś zamyślił się. Podrapał się po brodzie, aż w końcu wpadł na jakiś pomysł.
- Usunę im wspomnienia o Tobie!
Spojrzałam na niego jak na idiote. Co on sobie myśli?
- Chyba Cię porąbało!
- Jejkuuuu. - Jęknął.
- Nie zachowuj się jak dziec...- urwałam, bo uświadomiłam sobie, że on przecież jest dzieckiem. - Nieważne. Nie i koniec.
- Victorio, proszę. Jesteś moją jedyną szansą.
Piotruś patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Ale dlaczego ja?
- Niewiem, poprostu czuję, że tylko ty możesz mi pomóc. Jesteś wyjątkowa. Czuję specjalną więź z Tobą.
Zarumieniłam się, słysząc jego słowa.
- Ja...Niewiem co powinnam zrobić...
- Leć ze mną. - Piotruś chwycił mnie za ręce.
- Leć?
- Chyba słyszałaś o magicznym pyle? - Mrugnął.
Serce przyspieszyło mi z ekscytacji. Mogłam przeżyć to co działo się w mojej ulubionej bajce. Czy to nie spełnienie marzeń? Wszystko to i tak było zbyt nierealne. To musiał być sen. Więc co mi szkodzi?
- Dobra. - Piotruś momentalnie rozpromieniał. - ALE! Jeśli mi się niespodoba i będę chciała wrócić, nie będziesz mi robił problemów, jasne?
- Jasne!Chwyciłam plecak i zaczęłam pakować do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mogło też zabraknąć egzemplarza "Piotrusia Pana". Na końcu zabrałam telefon, który ładował się przy łóżku. Piotruś podszedł do mnie i zaglądnął mi przez ramię.
- C-co to jest?!
- To? - Zapytałam, potrząsając telefonem w dłoni. - Telefon?
- Tele-co?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Nie wiesz co to jest? - Zaśmiałam się.
- Ostatni raz byłem w świecie ludzi jakieś osiemdziesiąt lat temu. - Wzruszył ramionami.
- Wow. Całkiem stary jesteś.
- Pzeliczając na ludzkie lata to tak. W Nibylandii czas stoi w miejscu.
- Mhmm. - Przerzuciłam plecak przez ramię. - Jestem gotowa.
Piotruś podszedł do okna i otworzył je. Poczułam zimny wiatr na skórze.
- Musisz kogoś poznać.
Do pokoju wleciało małe coś, ciągnące za sobą złoty pył.
Czy to naprawdę...
-DZWONECZEK! - Wykrzyknęłam uradowana.
Piotruś uśmiechnął się, a mała wróżka zatrzymała się przed moją twarzą. Eminowała jasnym światłem. Była drobniutka. Mimo wszystko, była najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałam.
- Miło mi Cię poznać. - Powiedziałam.
Dzwoneczek przymrużyła oczy. Podleciała bliżej i pacnęła mnie w nos. Wow, to było niespodziewane. Następnie wyleciała z powrotem za okno.
- Przepraszam za nią, na początku jest niemiła.
- Jasne.
- Idziemy?
- Ahoj przygodo. - Zaśmiałam się.
- No i takie nastawienie mi się podoba.
Podeszliśmy do okna i stanęliśmy na parapecie.
- Ej, czekaj! Ja nie umiem latać!
- Nie martw się. - Mówiąc to, Piotruś wyciągnął z kieszeni mały woreczek. Otworzył go i wysypał jego zawartość na moją głowę. Wokół mnie wirował prawdziwy magiczny pył. To było niesamowite!
- Myśl o czymś przyjemnym.
Piotruś chwycił moją rękę i skończyliśmy w nicość.Szczerze, myślałam, że latanie jest trudniejsze. Wystarczyło, że pomyślałam o pizzy i ulubionym serialu i poprostu leciałam. Piotruś nie puszczał mojej ręki. Nie ukrywam, że było to dla mnie trochę niekomfortowe, ale musiał mnie prowadzić. Obserwowałam miasto z góry. Było późno, więc prawie nikogo nie było na ulicach.
- Piotrusiu - zagadnęłam chłopaka. - Wendy ma teraz z jakieś...Dziewięćdziesiąt lat?
- Chyba tak, a co?
- I ty się dziwisz, że nie chciała z Tobą polecieć? - Zaśmiałam się.
Piotruś nie odpowiedział. Najwidoczniej nadal nie mógł zapomnieć o młodzieńczym uczuciu do Wendy. Nie mogę uwierzyć, że ta historia działa się naprawdę. Chociaż w sumie jesteśmy w moim śnie. Nieważne.
- Daleko jeszcze? - Latanie było przyjemne, ale nie mogłam się doczekać dalszego etapu podróży.
- Już jesteśmy. Trzymaj się mocno.
Ścisnęłam dłoń Piotrusia. Nagle gwałtownie przyspieszyliśmy. Świat zaczął się rozmazywać, a my utonęliśmy w nicości.Poczułam, że ktoś niesie mnie na rękach. Wtuliłam twarz w ciepły tors. Po chwili jednak otworzyłam oczy.
- Hejka. Nie chciałem Cię budzić. Chyba zemdlałaś. - Spojrzałam na przystojną twarz Piotrusia.
- Gdzie jesteśmy?
- W Nibylandii.
Rozbudziłam się automatycznie i wyskoczyłam z ramion chłopaka. Zachwiałam się lekko na nogach, ale szybko odzyskałam równowagę. Rozejrzałam się. Znajdowaliśmy się w jakimś tropikalnym lesie. Wokół nas latały piękne motyle. Usłyszałam szum. Odwróciłam się. Za nami rozciągał się niekończący się ocean.
- Jak tu pięknie! - Westchnęłam z zachwytem.
- Prawda? Wiedziałem, że Ci się spodoba.
Nagle uświadomiłam sobie, że kogoś brakuje.
- Gdzie jest Dzwoneczek?
- Gdzieś tam pewnie lata. - Piotruś wzruszył ramionami.
Szliśmy przez las w ciszy. Chłonęłam widoki jak gąbka. Po chwili usłyszeliśmy ryk. Wystraszyłam się i stanęłam w miejscu.
- C-co to było? - Szepnęłam do Piotrusia.
- Nic takiego.
Szliśmy dalej. Po kilku metrach, to coś znowu zaryczało, tym razem było bliżej nas
- Piotrusiu...
- Ciii.
Chłopak stanął przede mną z wyciągniętym nożem. Po chwili coś wyskoczyło z krzaków.A mi wyskoczyło serce z piersi.
CZYTASZ
Bądź moją Wendy
FanfictionVictoria od dziecka uwielbiała bajki o Piotrusiu Panie. Pewnej nocy w jej oknie pojawia się jej ulubiony bohater, tylko, że...starszy. Victoria dowiaduje się, że na Piotrusia została rzucona klątwa i jeśli nie znajdzie dziewczyny, która pozostanie z...