Ichi

63 11 21
                                    

Sobota, 15 marca 2014

MIRIAM

Szła pewnym siebie krokiem na peron, co chwila spoglądając na  zegarek, zdobiący jej lewy nadgarstek. Skm-ka linii s01 rzadko się spóźnia; wyjątek potwierdza regułę. 

Mężczyzna dwa metry przed nią starannie obgryzał paznokcie, kobieta siedząca na lewo przeglądała zeszłomiesięczny magazyn modowy, miejsce po prawej wciąż było puste, a pociąg się spóźniał. Miriam jednak nie zwróciła na ten fakt uwagi, wolała poddać się obserwacjom. 

Granatowy krawat w prążek totalnie nie współgrał z wzorzystymi skarpetkami - Pan Obgryzacz albo bardzo się śpieszył albo los skąpił mu wyczucia stylu. O jego lewą nogę leniwie opierała się skórzana, brązowa listonoszka, prawy rękaw koszuli bezwiednie opadał do połowy dłoni mężczyzny, natomiast lewy był podwinięty aż do łokcia. Tęczówki kryły się za owalnymi okularami, a po perkatym nosie tańczyły dziesiątki piegów.   

Jednymi słowy -wariat.

Miriam uśmiechnęła się lustrując dalej chłopaka. Była ciekawa kim jest, jaka będzie jego kolejna stacja. 

Mógłby mieć na imię Samuel Ross - pomyślała -  świr i wariat naukowy...Uwielbia jagodzianki z kruszonką i czarną kawę. Pracuje nocami w laboratorium albo nie! W sklepie zoologicznym i odkłada pieniądze na podróż dookoła świata. Marzy o zwiedzeniu Norwegii. Potajemnie kocha się swojej przyjaciółce, Annie, jednak od ponad dwóch lat drugi fotel w prowizorycznym salonie zajmuje otyły, rudy kot. Lubi długie spacery i...

Z oddali było słychać miarowy, rytmiczny dźwięk pociągu. Wyczekiwana skm-ka nareszcie się zjawiła. Tłumy ruszyły do drzwi, na wolnych miejscach wygodnie rozsadzali się kolejni pasażerowie, a Miriam się rozglądała. Jej wariat przepadł.

Pewnie pojechał nakarmić kota - pomyślała.

Zagubiona w chaosie myśli stała w pociągu , trzymając się metalowego drążka. Gdzieś w mieszaninie potu i nieświeżych oddechów poczuła dobrze jej znane perfumy. Stał tuż za nią, ale dziewczyna nie miała zamiaru się odwrócić. Jedynie delikatnie przekrzywiła głowę w lewo i z uśmiechem na ustach oparła plecy o jego tors. Chwilę później trwali w tęsknym objęciu.

Nic więcej nie mówili. Pozostali ze splecionymi dłońmi i oddechami do końca ich wspólnej podróży i prawie udało im się dotrzymać niemej obietnicy. Prawie nigdy jest jak prawie zawsze.

Poniedziałek, 15 września 2015

OSKAR

Piach zgrzytał pod podeszwami nowych New Balance'ów.

  Za niebieskim śmietnikiem w prawo, a potem wystarczy przekroczyć próg zielonej furtki, to nie może być takie trudne...

A jednak z każdym krokiem Oskara opuszczała sztuczna pewność siebie. Nie było obok nikogo, kto dzieliłby z nim strach i zmartwienie. W czarnej torbie z kolorową klapą dzielnie spoczywały książki i zeszyty, włosy idealnie zaczesane i spięte w kucyka, granatowe okulary strzegły błękitnych tęczówek, a jednak coś nie pasowało, ponieważ chłopak sam zajmował całą szerokość chodnika.

Pewnie teraz mija piekarnię, a za zakrętem, jak to miała w zwyczaju, uśmiechnie się do florysty. Wracając kupi 3 lilie dla mamy.

Miriam nie opuszczała myśli Oskara. Obrazy w sali plastycznej przypominały mu, jak próbowali wspólnie stworzyć pejzaż w jej mini pracowni; każde małe dziecko kojarzyło mu się ze wspólnymi wieczorami w Domu Dziecka, Miriam uwielbiała czytać bajki; śpiew ptaków przywoływał na myśl chłopakowi długie, wiosenne spacery i wspinanie się po drzewach. Wszystko w nim, kojarzyło się z nią. Zbyt wiele drobiazgów i nowości.

Tęsknił całym sobą za każdym najdrobniejszym szczegółem dziewczyny.

Może zielona furtka uwolni chłopaka od przeszłości, może da mu nowy start.

Jednak Oskar nie wyobrażał sobie żadnego startu, bez dopingu najlepszej przyjaciółki, która teraz pewnie zdejmowała kurtkę i ściskała nowych znajomych...

Wszedł do klasy i zawieszając wzrok na oknie przy dużej gablocie przypomniał sobie noc spędzoną na dachu pod gwiazdami u boku Miriam.

MIRIAM

  Robert odwzajemnił uśmiech, chociaż w jego oczach wciąż widniała pustka. W rękach trzymał nową dostawę hortensji, ulubionych kwiatów zmarłej żony. Irena odeszła pół roku temu, a marzec stał się najsmutniejszym miesiącem roku nie tylko dla Miriam. 

Będąc w szatni nad wymiar powolnie rozebrała się z odzieży wierzchniej. Miriam zdecydowanie nie należała do dziewczyn użalających się nad swoim wyglądem. Fakt, chciała się dobrze prezentować, jednak nie była w stanie poświęcać dla urody godzin przed lustrem i wygody funkcjonowania. To właśnie uwielbiał w niej Oskar.

Uwielbiał to jaka była prawdziwa. Uwielbiał jej miodowe włosy i złote oczy, małego pieprzyka na górnej wardze, delikatne piegi i to, jak trzepocząc rzęsami wywoływała huragan w jego sercu. Uwielbiał całą Miriam, ze wszystkimi wadami. I uwielbiał wspomnienia, w których grała główną rolę. 

Kiedyś uwielbiał ją jako przyjaciółkę.

Za minutę miał rozbrzmieć dzwonek na pierwszą lekcję, a dziewczyna trwała w stop klatce.

To już było, Miriam. Weź się w garść.

Wybiła 8:15, a sale lekcyjne zapełniły się uczniami. Miriam wchodząc do klasy biologicznej spojrzała przez okno, miała dziwne przeczucie, że ktoś jej szuka, że się za nią rozgląda.

I z niewiadomych powodów chciała aby ta osoba ją znalazła.

Startujemy :) Poddanie się jawnej krytyce jest dla mnie nie lada wyzwaniem, jednak dzięki @LaylaWheldon znalazłam w sobie strzępki czegoś na wzór pewności siebie i oto jestem. Pierwszy rozdział - krótki i raczej niezrozumiały, ale wszystko w swoim czasie!

Wszystkie Wyspy JaponiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz