I

51 5 5
                                    

Spakowałam do dużej fioletowej walizki najpotrzebniejsze rzeczy. Lot mam za parę godzin. Mam jeszcze trochę czasu. Strasznie się denerwuję. Co jeśli sobie nie poradzę? Jestem ogromną niezdarą. Czuję, że wyprowadzka do Paryża niewiele mi da. Boję się tego wszystkiego, ale nie mogę tutaj zostać. W takiej małej wsi nic nie osiągnę. A Paryż? Paryż to miasto mody! Musi się udać. Trzeba po prostu myśleć pozytywnie. Mam 19 lat. Poradzę sobie. Poradzę sobie.

-Poradzę sobie, poradzę sobie, poradzę sobie... - powtarzałam w kółko na głos.

-Marinette? - usłyszałam głos mojej mamy. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam na nią.

-Tak, mamo?

-Dorosłaś tak szybko. Dopiero co skończyłaś szkołę, a już wylatujesz do całkiem obcego ci kraju, miasta. Jesteśmy z ciebie bardzo dumni, że potrafisz już sama podejmować takie decyzje - mówiła spokojnym głosem przytulając mnie do siebie.

-Co do tego, że dorosłam mogę się kłócić - zaśmiałam się i podeszłam do biurka, aby wziąć bilet na samolot. - Widziałaś gdzieś może taki bilet na samolot, który byłam pewna, że położyłam właśnie w tym miejscu? - spytałam mamy cała poddenerwowana.

-Nie widziałam. Na pewno gdzieś tutaj jest.

-Wiedziałam. Wiedziałam, że tak będzie. Nie nadaje się na samodzielne życie.

Usiadłam na łóżku i schyliłam głowę w dół.

-Spokojnie córeczko, ja też często gubię pewne rzeczy.

-Ale to bilet. Bilet na lot, który mam za parę godzin. Na pewno go nie znajdę. Mogę się już pożegnać z Paryżem, z marzeniami, ze wszystkim. Nie mam pieniędzy na kolejny - mówiłam pod nosem.

Siedziałam tak chwile rozmyślając jaką to jestem życiową porażką, gdy usłyszałam głos mamy.

-Proszę, chyba go znalazłam - powiedziała mama podając mi do ręki bilet z napisem Paryż, Francja.

-Gdzie on był? - zrobiłam wielkie oczy.

-Pod twoim notesem - zaśmiała się cicho wskazując na zeszyt z moimi projektami. - Czasami powinnaś przeszukać całe biurko - powiedziała z naciskiem na słowo "całe".

Zaśmiałam się na te słowa. Co prawda jeszcze 3 godziny do lotu, ale jeszcze wiele rzeczy trzeba załatwić na lotnisku. Oczywiście w mojej wsi lotniska nie ma. Trzeba jeszcze 30 minut poświęcić na dojazd.

-To co, jedziemy? - zapytałam, a mama skinęła głową.

Dojechaliśmy na lotnisko. Załatwiłam wszystkie lotniskowe sprawy, oddałam bagaż i w sumie, byłam gotowa do lotu. Byłam gotowa na rozpoczęcie nowego życia. Na nowy start.

-Pa mamo, pa tato! - pomachałam im z oddali, a oni odwzajemnili gest.

Wsiadłam do samolotu. Miejsce miałam przy oknie więc bardzo mnie to cieszyło. Samolot ruszył. Byłam bardzo podekscytowana tym, że za parę godzin będę mogła zacząć wszystko od nowa. Rodzice kupili mi mieszkanie w Paryżu, więc nie będę się męczyć z wynajmowaniem. Będą mi przelewać pieniądze na rachunki. Pracę i tak chcę sobie znaleźć. Chcę być samodzielna, a nie ciągle żyć na pieniądzach rodziców.

-Co cię sprowadza do Paryża? - usłyszałam głos młodej dziewczyny siedzącej obok mnie.

-Emm... - nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nawet jej nie znam.

-A, no tak. Jestem Isabelle - powiedziała podając mi rękę.

-Marinette - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Miraculous: Nowy Start. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz