1/1

132 18 3
                                    


- Kim ty niby jesteś? Ja ci powiem, jesteś gnojem i nierobem. Wypierdalaj z tego domu! – wrzasnęła niska kobieta.

Po raz kolejny trzymała butelkę w ręce. Znowu piła. Nie było dnia, kiedy tego nie robiła. Cała czerwona na twarzy, nie mogła ustać porządnie w pionie, a śmierdziało od niej alkoholem na kilometr. Darła się, a właściwie próbowała coś wykrzyczeć, ale wszystko brzmiało jak bełkot.

Mieć taką matkę oznaczało nie posiadać życia, ale Kyungsoo nie był w stanie nic z tym zrobić. Musiał znosić te zachowania, ponieważ wiedział, że tak naprawdę wynikały one z jednego powodu... Gdyby ojciec od nich nie odszedł to wszystko ułożyłoby się inaczej, a Kyungsoo nie zmagałby się samemu z tyloma problemami.

Jego matka nie była okropnym człowiekiem, po prostu zeszła na złą drogę. Potrzebowała pomocy i wsparcia, nawet jeśli raniła osoby wokół.

Młody chłopak robił wszystko, co w jego mocy, aby się nie narażać na gniew matki. W przeciwnym razie kończyło się to jednym: walką. Siniaki i połamane kości zawdzięczał właśnie im (w tym małym i na pozór drobnym ciele jego rodzicielki kryła się potężna siła). Całe jego ciało było pokryte znamionami i bliznami. Kyungsoo potrafił opowiedzieć historię każdej z nich.

- No co tak stoisz jak debil? Rusz się i mi pomóż, a nie olewasz mnie jak ten sukinsyn, twój zasrany ojciec! – krzyknęła i przystanęła przy framudze drewnianych drzwi. Po chwili sama osunęła się na ziemię, a butelka, którą trzymała w dłoni potoczyła się na drugi koniec pokoju.

Dobijał go fakt, że nie potrafił jej pomóc, choć próbował w jakikolwiek sposób odciągnąć ją od uzależnienia. Wielomiesięczne odwyki nic nie dawały, a opieka społeczna miała głęboko w swoim poważaniu problem przeciętnego siedemnastolatka. Mieli ważniejsze sprawy na głowie, takie jak popijanie kawy i zażeranie się ciastkami zakupionymi za pieniądze z funduszu dla osób potrzebujących.

- Do Kyungsoo jak zawsze śpi! Już mnie to nawet nie dziwi! Jesteś obecny? – zapytała nauczycielka, kiedy chłopak po trzykrotnym wywołaniu nazwiska nie odpowiedział.

- Obecny! – wykrzyknął szybko i starał się nie myśleć o tym, jak bardzo chciało mu się spać.

Całą noc spędził z matką, która płakała przytulając do siebie zdjęcie swojego byłego męża. Za każdym razem, gdy Kyungsoo próbował ją uciszyć i zmusić do snu, ta zaczynała wyć jeszcze głośniej i szarpała swoim synem.

Na (nie)szczęście Kyungsoo wygląd odziedziczył po ojcu, więc za każdym razem matka widziała w nim swoją miłość życia. Bolesne wspomnienia i złość powodowały, że Kyungsoo obrywał po twarzy za samo podobieństwo do tego mężczyzny.

Nie zadręczając się już dłużej myślami o kłopotliwej nocy, chłopak oparł głowę o ścianę i spróbował się skupić na tyle mocno, aby przepisać to, co nabazgrała na tablicy ta wredna kobieta.

Chanyeol przypatrywał się Kyungsoo na każdej lekcji matematyki. Młodszy zawsze opierał się ścianę i cicho zasypiał. Wyglądał wtedy jak niewinne dziecko. Jednak gdy się budził, tracił ten urok.

Według Chanyeola, Kyungsoo miał wokół siebie aurę "zranionego szczeniaczka", ale jednocześnie jego spojrzenie mogłoby zabijać. Dlatego właśnie gigant całą swoją uwagę skupiał na niższym.

Chanyeol nie miał pojęcia, dlaczego tak właściwie przejmował się tym chłopakiem. Wiadomo, chęć pomocy koledze z klasy to była całkiem dobra wymówka, ale to nie o to chodziło. Nie widział Kyungsoo jako osoby, która by go zainteresowała. Zazwyczaj preferował osoby o innym typie urody i innych cechach.

i am barely breathingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz