Harry upierałby się, że były to jedynie przypadki, dobrze przynajmniej pierwszy raz był przypadkiem, a cała reszta jedynie próbą rozwiązania zagadki.
Powrót do szkoły po wojnie przebiegł dość gładko, co zaskoczyło wielu. Co prawda liczne rozprawy sądowe ciągnęły się miesiącami, ale poza tym wszystko układało się pięknie.
-Mówię wam on coś znowu kombinuje.- Harry zmrużył oczy przyglądając się Draco jedzącemu śniadanie.
Hermiona westchnęła głośno dokładając sobie jeszcze trochę sałatki.
- Harry pragnę przypomnieć ci, że zeznawałeś na jego korzyść dodatkowo o ile pamiętam Malfoy w ostatnich miesiącach wojny opowiedział się po naszej stronie wraz z rodziną.
- Harry, Hermiona ma rację. Chociaż z trudem ale muszę przyznać, że fretka nie planuje raczej żadnego zamachu.
- Nadal uważam, że coś jest nie tak. Odkąd wróciliśmy do szkoły Malfoy bezustannie mnie obserwuje, a jeśli pojawię się gdzieś, gdzie on przebywa natychmiast znika.
Hermiona z Ronem posłali sobie rozbawione spojrzenia.
- Harry jesteś pewien, że chodzą mu po głowie złe myśli?- Zapytała dziewczyna z ledwo powstrzymywanym uśmiechem.
- Tak i udowodnię wam to.- Potter podniósł się z zajmowanego miejsca widząc wychodzącego blondyna.
- Stary gdzie idziesz?- Ron złapał go za rękaw.
- Przyłapać Malfoya na gorącym uczynku.- Rzucił Harry po czym ruszył za Draco zachowując bezpieczny dystans.
Cały dzień spędził na obserwowaniu Malfoya przez co stracił dwadzieścia punktów na zaklęciach czym nie zamierzał się przejmować twierdząc, że robi to dla wyższego dobra. Ostatecznie Malfoy nie zrobił nic dziwnego poza byciem sobą.- Mówiłam ci, że masz paranoję.- Powiedziała Hermiona znudzonym głosem czytając wypracowanie Rona na eliksiry.- Tu masz błąd.- Wskazała na jedną z linijek tekstu oddając kartkę rudzielcowi.- Malfoy zmienił się w obliczu wojny, dzisiaj ani razu nie nazwał mnie szlamą chociaż na numerlogi Vector połączyła nas w parę.
- On stara się uśpić naszą czujność!- Harry podniósł głos zirytowany faktem, że przyjaciele mu nie wierzą.- Zobaczycie, kiedy ta bomba wybuchnie będziecie mnie przepraszać za brak zaufania.- Potter wstał z fotela i tupiąc ruszył do swego pokoju.
Gdy całe dormitorium pogrążyło się we śnie Harry wyciągnął z pod poduszki mapę huncwotów i wypowiadając hasło rozwinął ją. Przyglądał się nazwisku Malfoya, które nie poruszyło się nawet o milimetr przez dłuższy okres czasu. Miał już odłożyć mapę i iść spać, gdy nazwisko, które obserwował poruszyło się wskazując, że Draco opuszcza pokój. Zerwał się z łóżka chwytając pelerynkę niewidkę i wybiegając z pokoju z szerokim uśmiechem wywołanym myślą, że teraz udowodni wszystkim iż miał rację. Kierując się mapą dotarł do łazienki prefektów, upewniając się, że pelerynka szczelnie go osłania wsunął się cicho do środka. Pomieszczenie było zaparowane i niewyobrażalnie nagrzane, zaledwie po kilku sekundach w środku po czole wybawiciela zaczął spływać pot. Para uniemożliwiała zobaczyć coś na większą odległość jednak Harry doskonale słyszał głośny oddech Malfoya. Przesuwał się powoli do przodu uważając by nie narobić hałasu, a przy okazji nie wywrócić na śliskiej podłodze. Z każdym krokiem dyszenie stawało się głośniejsze aż w końcu Harry zdążył dojrzeć niewyraźną postać Draco. Chłopak siedział w wannie oddychając ciężko i chlupocząc wodą. W głowie Bruneta zrodziło się natychmiast tysiąc pomysłów na to jakie złe demony może właśnie przyzywać blondyn. Harry przesunął się nieco w bok, w tej samej chwili, w której z gardła Draco wydobył się przeciągły jęk.
- Och, Harry... ach, Potter.
Brunet stężał orientując się co Malfoy tak naprawdę robi. Ramię blondyna poruszało się gwałtownie rozchlapując wodę. Draco masturbował się myśląc o nim. Przez ciało Pottera przebiegł dreszcz, w jednej chwili zerwał się biegiem i bez zatrzymywania pognał do dormitorium. Padł na łóżko zrywając z siebie pelerynkę. Zacisnął oczy starając się wypchnąć z głowy to co zobaczył i usłyszał. Kręcił się z boku na bok w próbie zaśnięcia i ignorowania wypukłości spodniach.