3. Wychodź, to mój pokój.

21 4 0
                                    

Rose

Włożyłam do uszu czarne, nowe słuchawki i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Telefon schowałam do prawej kieszeni moich szarych dresów i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i głośno wypuściłam powietrze. Padłam na łóżko, zamykając oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w spokojną melodię. 

Minął już dzień odkąd wyrzuciłam mojego niedoszłego męża za drzwi i oznajmiłam rodzicom, że ślubu nie będzie. Myślałam, że ten temat był już skończony, ponieważ rodzice nie przyszli do mojego pokoju. 

- Cześć, księżniczko. - W pokoju rozbrzmiał znajomy mi głos. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w kierunku drzwi. - No nie przywitasz się ze mną? - zapytał Andy. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu ręce na szyję, nie przejmując się telefonem, który wypadł mi z kieszeni.

- Tak strasznie się za tobą stęskniłam! - Wtuliłam się w jego ramię, a ten mnie odsunął na długość ramienia. 

- Chociaż... - spojrzał na mnie z góry do dołu - teraz raczej nie przypominasz księżniczki. - Wybuchnął śmiechem.

- Ta, bardzo śmieszne. Śmiej się dalej. Czemu wróciłeś? - zapytałam, zanim zorientowałam się, jak wrednie to brzmiało.

- Taa.. - podrapał się nerwowo po karku - kilka osób bardzo chciało, żebym przyjechał. Więc jestem!

- Nie przypominam sobie, żebyśmy rozmawiali o twoim powrocie. - Spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.

- Nie powiedziałem, że ty jesteś jedną z tych osób. - Usiadł na łóżku.

- To kto to? - Usiadłam obok niego. Chłopak lekko uśmiechnął się pod nosem.

- No mama, tata, Ash i Nina. - Dwa ostatnie imiona powiedział strasznie niewyraźnie, więc poprosiłam go, żeby powtórzył. - Ashton i Nina.

- No nie... I ty przeciwko mnie? - Załamałam się. Miałam nadzieję, że nasz ślub planowali tylko moi rodzice i może rodzice Asha. Nie sądziłam, że mój brat był w to zamieszany.

- O czym ty mówisz? - zapytał. Wyjął telefon z kieszeni i włączył Instagram.

- Oj, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię... - Andy spojrzał na mnie, dając mi do zrozumienia, że naprawdę nie wiedział, o co mi chodziło. - Miałam wyjść za mąż... Rozumiesz? Ja. W tym roku. Za jakieś trzy miesiące. Rodzice wszystko zaplanowali. Na całe szczęście Ashton mi się nie oświadczył, a ten mały szczegół rodzice pominęli, więc nici ze ślubu - powiedziałam na jednym tchu, mocno gestykulując i zakończyłam głupkowatym uśmiechem.

- To o tym mówił Irwin... - powiedział do siebie, a ja wytrzeszczałam na niego oczy. - No co? Nie mogę mieć przyjaciół?

- Możesz... Dobra idę - podeszłam do drzwi, ale szybko się odwróciłam. - Nie, ty wychodzisz, to mój pokój, a ja chcę porozmawiać z przyjaciółką. - Andy wstał i po prostu opuścił pomieszczenie.


Tak naprawdę, nie miałam zamiaru dzwonić do Niny. Chciałam jakoś wymknąć się przez okno - o tej porze jest za dużo służby na dole - i iść do parku na moją ławkę. Wyjęłam z szafy pierwszy lepszy sweter, wzięłam telefon, słuchawki i wyskoczyłam przez okno.

Robiło się już ciemno, kiedy wchodziłam do parku. Sięgnęłam do włosów i ściągnęłam z nich gumkę. Blond kosmyki opadły mi na twarz, a ja cieszyłam się, że nie ma wiatru, który mógłby je rozwiać na wszystkie strony świata. Mimo że się ściemniało, w parku było dosyć sporo ludzi. Nie mogłam pozwolić, żeby ktoś mnie rozpoznał. Chociaż zapewne większość ludzi mnie nie kojarzyła, ponieważ rodzice nie chodzili ze mną na różne spotkania towarzyskie - na których zazwyczaj były media - żeby ktoś mógłby wiedzieć, kim jestem. Włożyłam ręce do kieszeni i usiadłam na ławce.

Zdziwiło mnie, że wszyscy ludzie idą w jedną i tą samą stronę. Wyjęłam słuchawki z uszu i od razu usłyszałam 'UGH' The 1975.  Wstałam i zapiszczałam - to była jedna z moich - stu ośmiu - ulubionych piosenek. Zaczęłam iść za ludźmi i po jakimś czasie znalazłam się przy bramkach.

Rozejrzałam się i zauważyłam, że jest to festiwal, na który miałam bilet pod obudową telefonu. Kompletnie o nim zapomniałam. 

Latarnie były wyłączone, jedyne światło dawały kolorowe lampki, które były pomiędzy nimi rozwieszone i światła ze sceny. Podeszłam pod nią i zaczęłam śpiewać tekst kolejnej piosenki, jaką była 'Girls'.

I told her from the start
Destined to be hard
I told her form the start
I'll break your heart
Destined to be hard
I'll break your heart

Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię.




Ashton

Wszedłem na plac i zobaczyłem niską blondynkę, która w jednej ręce trzymała wielki balon z minionkiem, a w drugiej miała niebieską watę cukrową i Lekko kołysała się w rytm melodii. Włożyłem ręce do kieszeni spodni i zastanawiałem się, czy do niej podejść. Po chwili położyłem jej rękę na ramieniu, a ona się wzdrygnęła i obróciła się.

- A, to ty - powiedziałem, kiedy zobaczyłem twarz Rose.

- Boże, nie strasz mnie tak! - krzyknęła. - I ciebie też miło widzieć, niedoszły mężu.

- Nie nazywaj mnie tak - warknąłem.

- Och, no tak zapomniałam - my nie rozmawiamy... Pa pa! - Odwróciła się w kierunku sceny i odeszła kilka kroków.

Nie podszedłem do niej. Nie czułem takiej potrzeby. Pasowało mi to, że nie lubiliśmy się tak bardzo. Jedyne, co mnie z nią wtedy łączyło to Andy, Nina i to, że w przedszkolu byliśmy 'parą' . W sumie trochę sporo tego było, ale wiedziałem, że Rose mnie nie pamięta, a mi jakoś bardzo przykro nie było z tego powodu.

Kupiłem zwykłą, białą watę cukrową i usiadłem na jakiejś niebieskiej ławce. Wyjąłem telefon i skupiłem się na nim. Usłyszałem przed sobą pisk, więc podniosłem głowę. Przede mną stała wysoka brunetka, na oko miała maksymalnie z szesnaście lat. W ręku trzymała zeszyt i długopis.

- Mogę twój autograf? I zdjęcie, jeżeli możesz - powiedziała bardzo piskliwym głosikiem.

- Chyba mnie z kimś pomyliłaś.

- Nie, nie pomyliłam. Jesteś Ashton, Ashton Irwin! - Spojrzałem na nią, nie rozumiejąc, co ma na myśli. - Jesteś synem tej bogatej pary, która cały czas jest w telewizji. Trochę się zawiodłam , kiedy ogłosili, że się żenisz, ale jeszcze nie jesteś żonaty. - Podskoczyła. - A wiesz, dziewczyna nie ściana, da się przesunąć - powiedziała i mrugnęła do mnie.

- Em... Tak no właśnie. - Szybko wstałem z myślą, że dziewczyna da sobie spokój, ale ona zaczęła iść za mną. Wszedłem w tłum ludzi, ale ona nadal za mną szła. Nagle zobaczyłem Rose i szybko do niej podszedłem, po czym objąłem ją ramieniem. - To właśnie Rose - moja dziewczyna. - Wyszczerzyłem się do mojej prześladowczyni, a Rose spojrzała na mnie pytająco. - Jak widzisz - nie da się jej przesunąć - powiedziałem i zanim zdążyłem to przemyśleć, pocałowałem blondynkę. Na początku się wzdrygnęła, ale oddała pocałunek. Po chwili się odsunęła, a jej policzki zrobiły się czerwone.

- Tak... To ja... um... Cześć - fuknęła i odeszła, a ja odczułem taką ulgę, że dała sobie ze mną spokój.



I to by było na tyle z rozdziału co dwa dni...

Strasznie długo pisało mi się ten rozdział, więc mam nadzieję, że chociaż parę osób to doceni.
:D

Do następnego w bliżej nieokreślonej przyszłości! ;D

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz