W 1

9 1 0
                                    

Mój wzrok wyłowił ją z całego tłumu bezbarwnych lalek wypełniających co wieczór ten lokal. Pentagram był czymś w rodzaju eleganckiej knajpy z lekką domieszką najzwyklejszego baru. Spotykamy się tu grupy znajomych a także wygłodniali faceci w różnym wieku. No i oczywiście lalki jak je nazwałem, kobiety z dwóch stron barykady. Jedne, w zbyt eleganckim stroju ja na taki lokal, umalowane a każdy element garderoby idealnie dobrany - przesadzona elegancja i te drugie, o których ciężko powiedzieć ubrane i ciężko znaleźć kawałek ciała, który stanowiłby tajemnicę. Do tego ostry makijaż krzyczący jestem "bardzo wyluzowana". Dwie strony przesadna elegancja i lubieżny kicz.
I w tym całym tłumie ona, niewysoka, zgrabne nogi, czarno bordowa sukienka podkreślająca lekko wypukły tyłeczek oraz pełny biust. Nie, pełny, poprostu idealny średni jędrny idealnie pasujący do reszty ciała. Miała dość wąskie usta, ostre rysy twarzy ciemne oczy i proste kruczo czarne wlosy opadające do połowy jej wyprostowanych pleców. Była inna niż pozostałe kobiety. Siedziała sama ale tylko pozornie. Towarzyszyły jej dziesiątki wpatrzonych w nią męskich oczu. Każdy niemal ślinił się na jej widok a spojrzeniem i gestami błagał o chwilę jej zainteresowania. Niektórzy ukradkiem co chwila zerkali inni poprostu się gapili. Było w niej coś tajemniczego co przyciągało, była dla facetów jak światło dla ciem. Gdy spojrzała w moją stronę poczułem ten magnez, pewnie tak jak pozostali, jednak ja spostrzegł coś więcej. Jej spojrzenie było hipnotyzujące, tajemnicze i przepełnione, nasycone przenikajacym pragnieniem. Jednak w tej krótkiej chwili uchwyciłem, że za tymi głębokimi, ciemnymi oczami kryje się ogień. Ogień, który przyciągał wszystkich, jednak myśli podpowiadały mi, że ten ogień chce tylko pochlaniać. Postanowiłem zaszyć się za swoim stolikiem i obserwować jak inni już płoną.
Przez około pół godziny pojawiło się czterech śmiałków, którzy odważyli się podejść do niej. Dwóch spaliło się już na starcie. Kiedy podeszli się przywitać jej puste i pełne dezaprobaty oczy szybko sprowadziły ich na ziemię, nie potrafili wydusić słowa i płyneli jak żywe pochodnie. Wracając do swoich stolików wydawali się być odarci z życia. Dwóm pozostałym udało się nawiązać krótką konwersację. Jedna skończyła się chyba po trzech nieudanych tekstach podrywowych, druga trwała dłużej a jej koniec usłyszałem idąc do baru po kolejne piwo. "Nie widzę w tobie życia, które dało by mi ukojenie, więc zostaw mnie, puki tli się w twoim marny ciele ta marna iskra, którą jesteś" Tyle usłyszałem, dziwne słowa ale dające do myślenia. Usiadłem spokojnie i obserwowałem.
Nie przyciągała mnie jej uroda, choć inni napewno tylko to widzieli. Zafascynował mnie jej wzrok, jej oczy, w których widziałem coś niewytłumaczalnego, coś pierwotnego, mrocznego i chyba nie do końca dobrego. Kiedy sobie to uświadomiłem za każdym jej spojrzeniem na mnie spadałem w coraz głębszą przepaść. Bałem się co kryje tak idealna istota. Każdy jej najmniejszy ruch powodował bowiem, że moje ciało i umysł pracował na największych obrotach. Kiedy mrugała, jej długie rzęsy niczym wachlarz poruszały powietrzem. Usta tak delikatne, jak płatki róży, jasno-różowe zatapiające się raz po raz w szkarłatnym napoju. Od czasu do czasu koniuszkim języka zlizywała pozostałe na kieliszku krople wina. Każdy jej ruch, gest był zmyślnym teatrem rozbudzajacym zmysły. Delikatny oddech poruszał jej cudownym piersiami a każdemu ogladającemu ten spektakl zapierał dech. Powoli wstała i poruszając się z niebywałą lekkością i niesamowitym seksapilem skierowała się w moją stronę. Zatopiłem usta i wzrok w bursztynowy piwie, którego chłód był mi w tej chwili niezbędny. Chciałem uniknąć jej spojrzenia, jednak czułem jak się zbliża, czułem żar a włosy na całym ciele jak naelekyryzowane stanęły na baczność. Usłyszałem kroki, po czym do moich uszu dotarły słowa, delikatne lecz palące duszę. Mogę przeszkodzić na chwilkę? - spytała. Bez wahania, choć wbrew sobie zgodziłem się gestem ręki zapraszając ją aby usiadła. Dopiero wtedy odstawiłem kufel i spojrzałem na jej piękną lecz niebezpieczną postać. Anioł pomyślałem, upadły dodał umysł.
Usiadła bezszelestnie naprzeciw mnie a powietrze od razu zgęstniało od napięcia. Dodatkowo czułem na sobie niezliczoną ilość zazdrosnych i nienawistnych spojrzeń. Nie lubię palić w samotności - powiedziała, po czym wyjęła paczkę czerwonych mallboro. Wyciągnęłem rękę z zapalniczką, kiedy ją zapaliłem jej oczy zabłysnęły jeszcze większym blaskiem. Nie rozmawiajmy - powiedziała cicho. Chcę tylko spalić w twojej obecności. Jej prośba zdziwiła mnie ale ukryta w niej stanowczość była jak rozkaz. Przypatrywałem się jak rozzaża się końcówka papierosa, rozświetlając na pomarańczowo jej twarz. Była ładna, nie piękna lecz ładna, wyjątkowo inaczej ładna. Czułem niewypowiedziany, lecz obecny lęk związany z jej cichą obecnością. Dotarł do mnie także jej dziwnie słodki aczkolwiek ponętny zapach dokładnie wtedy kiedy nachyliła się i wyszeptała, Dziękuję Ci. Zgasiła papierosa, wstała i odeszła w stronę swojego stolika. Gdy tylko się oddaliła poczułem wypełniający mnie spokój, ale również nagłą pustkę, żal, niespełnienie. Wziąłem duży łyk piwa który przyniósł mi dodatkowe ukojenie.
W drzwiach wejściowych pojawił się wysoki blondyn, rozglądnął się po sali i tak jak pozostałych utkwił swój wzrok na niej. Zdziwiłem się gdy nagle skinęła głową aby nowo przybyły przysiadł się do niej. Od razu dało się wyczuć skierowaną na niego agresję wszystkich klientów lokalu. Dotarło też do mnie, że nie tylko faceci byli w nią wpatrzeni. Kobiety normalnie powinne być hmm zazdrosne a tymczasem patrzyła na nią tak samo jak mężczyźni z podziwem i porządaniem. Tymczasem blondyn już utonął w morzu ognia. Ogarnął go całego. Pierwszy raz się uśmiechnęła, cudownie, ale jak dla mnie było w tym uśmiechu coś mrocznego. Jadł jej z ręki, chyba każdy widział, ze stał się jej, właśnie kim? - niewolnikiem?. Chwyciła go za rękę a on wyprężył się jakby przeszedł go prąd. Jednak na jego twarzy był widoczny uśmiech, oddanie i zadowolenie. Wstała i trzymając go dalej za rękę przechodziła między stolikach w stronę wyjścia. Mijając mnie musnęła mnie palcem, poczułem jakby ukłucie miliona szpilek. Było to uczucie dziwne i przyjemne, jednocześnie stanowiło jakby zaproszenie. Wstałem więc i już po chwili podążałem za nimi. Szli ulicami ona ciągle z przodu a on za nią jak zahipnotyzowany. Doszli do parku była godzina druga w nocy. Usiedli na ławce oświetleni blaskiem srebrnego księżyca. Siedzieli nie rozmawiali, usiadłem na ławce około pięćdziesięciu metrów dalej. Była lekko zasłonięta jakimiś krzakach i miałem nadzieję, że nie zostanę zauważony. Moja ławka spoczywała w cieniu ich rozświetlając srebrnym blaskiem wydawała się być sceną na której zostanie wystawiona sztuka. Wokoło nie było nikogo, pustka i cisza tylko lekki wiatrem delikatnie poruszał liśćmi drzew. Powiedziała coś do blondyna i nachyliła się w stronę jego szyi jak wampir. Przez chwilę myślałem, że ona właśnie tym jest. Jednak ona delikatnie zaczęła całować go po szyi. Namiętnie zatapiając usta na jego wyciągniętej szyi, liżąc go językiem. Nagle otworzyła oczy i spojrzała wprost w moje. Zamarłem. Ona cały czas wiedziała, że tu jestem i obserwuję. Objęła go rękoma masujące całe jego ciało, kiedy jej ręce powoli z wsuwały się w dół a usta wciąż pieściły szyję i tors blondyna, wydał z siebie głośny odgłos rozkoszy. Znów spojrzała na mnie a ja patrzyłem na tą sztukę. Puściła do mnie oko, oderwała usta od ciała blondyna uśmiechnęła się, uniosła dłonie. Blondyn siedział spokojnie, kiedy pierwsza ręka z wielkim impetem uderzyła go w tors, druga jak szpon rozcięła jego ciało w okolicy mostka i na brzuchu. Następnie spadł na niego grad cięć, rana za raną. Nawet ja zauważyłem jak tryska krew, kapie z ławki pod którą już utworzyła się sporą jej kałuża. Ona nie przestawała widziałem już nawet latające części ciała. Horror, ale ja siedziałem zaciekawiony a może nawet podniecony. Nagle wstała ręce skąpane miała w szkarłatnej cieczy. Jej spojrzenie było demonicznie cudowne, oczy błyszczały i widać było na jej twarzy zadowolenie, usatysfakcjonowanie oraz spokój. spojrzała na mnie a w jej oczach zobaczyłem dwa ogniska. Ruszyła w moją stronę ciągle się uśmiechając, kiedy przechodziła tuż obok mnie widziałem jak krew ciągle kapie z jej drobnych dłoni, wtedy powiedziała: Jeśli chcesz możesz iść ze mną, nie bój się. Zadrżałem słysząc te słowa. Oddaliła się a ja wciąż się wahałem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 04, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

She-wolf (Wilczyca)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz