Prolog

244 15 0
                                    

- Podejdź Sam - powiedział do mnie ojciec po skończonym treningu.

Zrobiłem to o co mnie poprosił i już po chwili stałem obok niego.

-Coś się stało? - spytałem.

- Jesteś już dorosły i razem z twoją mamą stwierdziliśmy, że nadszedł czas, aby podzielić się z tobą naszą historią. - Nie wiedząc o co chodzi, pokiwałem głową na potwierdzenie jego słów.

Do sali treningowej weszła mama i dosiadła się do nas.

- Wiesz, że jesteśmy członkami FBI, ale nie zawsze byliśmy "dobrzy". - powiedziała.

- Czyli...? - nic z tego nie rozumiałem.

- Kiedyś Ann miała brata. - powiedział ojciec.

Zdziwiłem się. Rodzice nigdy nic mi o nim nie wspominali.

-Mój brat odbił twojemu tacie dziewczynę. Twój ojciec zaczął mu grozić. Doszło między nimi do bójki. John popchnął Nolana, a on uderzył głową o róg stołu, przez co umarł. Twój ojciec przestraszył się i uciekł z miejsca zbrodni. - Przerwała na chwilę a ja z niedowierzaniem spojrzałem na ojca. - Pewnie się domyślasz, że przyszedł od razu do mnie. Wiedział, że policja mu nie uwierzy, ponieważ był wcześniej w poprawczaku za kradzieże samochodów i nie tylko. Poza tym kilka razy groził mu śmiercią. Gdy się dowiedziałam byłam zszokowana, ale zgodziłam się mu pomóc. Nolan brał narkotyki i zdecydowanie za dużo pił przez co nie raz mnie bił. Nigdy bym mu nie życzyła śmierci, ale mimo wszystko uważałam że tak będzie lepiej dla nas wszystkich... - urwała zdanie i spuściła głowę, unikając mojego spojrzenia. Po jej policzku spłynęła łza, którą szybko starła i zaśmiała się.

Spojrzałem na ojca, czekając na to, co powie.

- Tak, cóż... wtedy postanowiłem uciec. Nie mogłem przecież zostać złapany przez policję! Twoja matka - spojrzał czule na Ann - miała i nadal ma dobre serce. A, że byłem jej przyjacielem postanowiła uciec razem ze mną. W ucieczce pomógł nam Henry - mój kuzyn. - Zmrużyłem oczy zaskoczony. Nie wiedziałem, że ojciec miał kuzyna o takim imieniu. Zresztą, jak wiele rzeczy nie wiedziałem jeszcze o swoich rodzicach?

- Musieliśmy z czegoś żyć, dlatego razem z twoją matką okradaliśmy banki, żeby coś jeść. Wtedy zrozumiałem, że bez względu na to co się stanie, Ann zawsze będzie przy mnie. Uświadomiłem sobie, że ją kocham. Nie był to jednak odpowiedni czas na miłość. Byliśmy ścigani przez policję. - zachichotał. - Żyliśmy w ukryciu, cały czas zmieniając miejsce zamieszkania. Kiedy mieliśmy okradać kolejny bank, przez przypadek podsłuchaliśmy rozmowę pewnego biznesmena. - wzruszył ramionami i spojrzał porozumiewawczo na mamę.

- Rozmawiał on z osobą, która startowała w wyborach i przegrała jednym głosem. Planowali wynająć kilku ludzi, należących do gangu żeby zabić prezydenta.

-Nie mogliśmy iść z tym na policję, więc twój ojciec powiedział, że to on się tym zajmie. Mówiłam, że to niebezpieczne ale on był strasznie uparty, więc nie pozostało mi nic innego niż mu pomóc... znowu. - dodała po chwili.

- Wtedy zakochałem się w niej jeszcze bardziej. Nie sądziłem, że to jest możliwe, ale myliłem się. - John pocałował Ann w policzek, a ta - zarumieniła się.

- W pewnym momencie, gdy byliśmy otoczeni i myśleliśmy że to już koniec, John oświadczył mi się. Na szczęście Henry przyszedł w samą porę i nam pomógł. Bez niego nie mogłabym nawet odpowiedzieć twojemu ojcu, czy za niego wyjdę...

- Było ciężko, ale oczywiście pokonaliśmy gang. Wszystko dzięki mojej męskości - napiął dumnie biceps i pocałował go. Ann zachichotała i przewróciła oczami - No i dzięki Ann i mojemu kuzynowi oczywiście - dodał.

Uśmiechnąłem się na ten widok.

- Prezydent ułaskawił wyrok sądu, dzięki czemu nie musiałam iść do więzienia, a twój ojciec został skazany na rok, choć groziło mu dożywocie.

Ojciec pocałował Ann w usta i zrobiło się trochę niezręcznie... Poruszyłem się nerwowo na krześle i chrząknąłem. Rodzice oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie. Mama zarumieniła się - kolejny raz tego dnia.

- Ach no tak... - odchrząknął. Kiedy wyszedłem z więzienia wzięliśmy ślub, a prezydent zaproponował nam pracę w FBI. Oczywiście, zgodziliśmy się, bo kto nie nadawałby się do tego lepiej, niż ludzie, którzy pokonali gang? Henry także dostał tę propozycję, jednak nie przyjął pracy i wyjechał.

- Kiedyś moglibyśmy go odwiedzić. Na pewno byś go polubił - wtrąciła się Ann.

- No... może kiedyś - powiedziałem z lekko wymuszonym uśmiechem. Sam nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Niby wszystko mi opowiedzieli, ale nadal nie byłem pewny do czego zmierzają.

- Potem cię adoptowaliśmy i dalszą historię już znasz... - powiedział ojciec.

- Em... a do czego zmierzacie?... Znaczy dlaczego mówicie mi to dopiero teraz? - nie wiedziałem jak ich o to zapytać.

- Przygotowywaliśmy cię do tego bardzo długo, abyś, kiedy poznasz prawdę, mógł sam zdecydować. - Ann złapała męża za rękę i ścisnęła ją mocno. - Możesz pójść w nasze ślady i dołączyć do FBI. - ojciec uśmiechnął się szeroko z dumą w oczach. - Jeśli tylko chcesz - dodał szybko.

Byłem bardzo zaskoczony tą propozycją, ale nie zastanawiałem się ani chwili.

- Tak. Oczywiście - powiedziałem uśmiechając się.

Historia rodziców mną wstrząsnęła, ale kocham ich mimo ich przeszłości. Ważne jest to, jakimi ludźmi są teraz, prawda?

✴✴✴✴

Witajcie!
Tu CassandraSangue (Cas) i sartagine_enigatras (Patelnia) a to nasze pierwsze wspólne opowiadanie.

Patelnia: wymagało to mnóstwa czasu spędzonego na messengerze oraz ogromnego wysiłku w przepisywaniu tego na wtt.... (pociesza mnie fakt, że następnym razem to Kaja będzie się męczyć) lmao

Cas: Zgadzam się z Olą i mam nadzieję, że nasze wypociny sie wam spodobają (choć nie ukrywam, że Ola trochę za bardzo marudzi)

*przewraca oczami*

Do zobaczenia w pierwszym rozdziale xxx


Sam Matthews and the murder's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz