Rozdział 1

128 13 5
                                    

                                                                                      ***
   


Mosiężna  klamka poruszyła się, a przede mną otworzyły się drewniane drzwi wpuszczając do pomieszczenia, do którego chciałam wejść delikatne światło księżyca. Przede mną stała kobieta opatulona kocami, a na jej głowie widniały włosy owinięte na wałki. Stanęła w drzwiach i założyła na nos okulary, które przed chwilą wisiały jej na szyi podtrzymywane przez srebrne łańcuszki. Kobieta wytrzeszczyła na mnie oczy poprawiając przy tym okulary, by sprawdzić czy dobrze widzi.
- Perii? Co ty tu robisz? – spytała rozglądając się czy przypadkiem ktoś nas nie widzi.
Wiosenny wiatr zawiał moimi włosami i długą różową piżamą kobiety. Przecisnęłam się koło niej i położyłam chlebak który miałam przewieszony przez ramię na stół. Ściągnęłam dżinsową kurtkę, i apaszkę, rzucając je w ciemny kąt.
- Wiesz czemu nie mogę zapalić światła?Na początku myślałam, że wywaliło mi korki, gdy schodziłam by Ci otworzyć , ale wtedy popatrzyłam za okno. O godzinie dwudziestej trzeciej powinny świecić się uliczne światła. – kobieta dreptała za mną gdy ja w roztargnieniu szukałam świec w szufladach.
- Masz jakieś zapałki? – spytałam zbywając jej pytania.
Nie widziałam w ciemności jej twarzy,ale mogę przysiąc, że właśnie kiwnęła głową. Słyszałam klapanie jej kapci gdy odchodziła, więc byłam pewna, że poszła szukać zapałek. Po omacku wystawiłam świece na stół obok książek i zaczęłam wkładać je po kolei do świecznika.Naliczyłam około dziesięciu świec, które pomieściły się w świeczniku i dodatkową jedną- zapachową. Porozstawiałam je po bibliotece uważając, by nie były zbyt blisko książek.
Po chwili usłyszałam klapanie kapci i ciche przeklinanie pod nosem pani Nidless.
- Mam tylko trzy zapałki. – westchnęła i stanęła koło mnie przytrzymując się mojego ramienia.
- Wystarczy. – odparłam i przyjęłam od niej małe pudełeczko.
Gdy próbowałam zapalić pierwszą zapałkę drewienko się ułamało, powodując, że próba zapalenia jej ponownie, skutkowałaby niepowodzeniem. Druga zapałka zapaliła się bez problemu, a ja szybko podstawiłam ogień pod knot świeczki.Powoli zaczęłam przekazywać ogień do kolejnych świeczek chodząc po całej bibliotece powodując, że coraz wyraźniej widziałam starą bibliotekę i zatroskaną twarz starszej kobiety.
- Mogłabyś wyjaśnić mi co tu się dzieje? – spytała odsuwając krzesło i siadając na nim.
- Oczywiście, tylko musisz chwilę poczekać, muszę znaleźć mapę. – wzięłam do ręki świeczkę i ruszyłam przed siebie.
- Perii! – powiedziała głośno kobieta, po czym ściszyła głos. – Jaka mapa? Czego?
- Potrzebuję mapę miejsca zza bramy.
Pani Nidelss wstrzymała głośno oddech i przyłożyła rękę do ust.
- Mapę? – szepnęła. – Przecież wszystkie spalono. Po co Ci ona jest? – ogień odbijał się w jej małych binoklach.– Perii? Coś ty narobiła?
Zawróciłam do niej i usiadłam przed nią, składając ręce na kolanach.
- Nie ma dwudziestej trzeciej.Przestawiłam ci zegarek. Tak naprawdę jest druga. Wiem, że masz mocny sen, więc gdybym chciała obudzić cię o drugiej, prędzej stanęłabym na rzęsach. Dlatego sprawiłam byś poszła spać trochę później, myśląc, że trwasz w codziennej rutynie.
- Coś ty zrobiła Periio Hope Silverstone? – spytała kobieta szczelniej opatulając się kocem.
- Musiałam wyłączyć prąd w całym mieście, by ochroniarz stojący przy magazynie wydawnictwa poszedł sprawdzić na zapleczu czy wszystko jest w porządku i czy nie było zwarcia. A ja wtedy ...
Pani Nidelss przerwała mi podnosząc rękę.
- To wszystko po to by ukraść gazetę?Tak? Chciałaś się upewnić czy jutro otwierają bramę.. Chciałaś się przygotować...
Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z mojego chlebaka zwiniętą szarą gazetę. Rozwinęłam ją na stole i przesunęłam świecę by oświetliła artykuł, a pani Nidelss mogła dokładnie zobaczyć każde zdanie.
- Informujemy, że w dniu dziesiątego maja po północy w miasteczku Woodland otworzy się brama. Prosimy by wszyscy o tej godzinie byli w domach, szczególnie dzieci i nastolatkowie. Rada naszego miasta obawia się, że w tym roku powtórzy się sytuacja z przed pięciu lat,dlatego aby tego uniknąć zatwierdzamy godzinę policyjną. Trwać będzie ona aż do odwołania. Podpisano ~Burmistrz Richard Daniel Roth. – przeczytałam artykuł na głos, pamiętając by zachować się spokojnie i nie okazywać nadmiernego podniecenia.
Oblizałam spierzchnięte usta i przysunęłam się bliżej pani Nidelss. Kobieta spojrzała na mnie swoimi wodnistymi oczami a jej głęboko zarysowane kurze łapki wokół oczu wydawały sięgać jej uszu, gdy uśmiechała się smutno.
- Naczytałaś się za dużo Stiega Larssona i Agathy Christie, dlatego teraz ci się wydaje, że możesz być Sherlockiem. Perrio, uwierz mi nie znajdziesz żadnego z tych zaginionych dzieciaków. Pewnie połowa z nich leży w rowach, a druga dalej jest przetrzymywana w niewoli. Nie wierzę w to by jutro mieliby otwierać tę bramę.Nawet nie ma jeszcze lata, a nie wydaje mi się, by zapasów brakowało. Pierwszy raz od dekad mają otwierać bramę o tej porze roku, mam nadzieję, że mają dobry powód, nie zniosę widoku czarnych żałobnych ubrań u ludzi, nie po raz kolejny.
Wstałam z miejsca i wzięłam do ręki świecznik kiwnęłam głową w stronę schodów, gdzie na piętrze znajdowały się najstarsze księgi.
- No proszę bardzo, gdzie ty znowu chcesz iść? – kobieta wstała i zaczęła za mną podążać.
Jej klapanie kapci, moje stukanie twardej podeszwy po drewnianych schodkach.
Światło padało na regały oświetlając książki i ukazując ich wygięte grzbiety. Gdy byłam mała zawsze wyobrażałam sobie, że wszystkie zeszyty jakie miałam, księgi i książeczki były zwierzętami.Przed czytaniem zawsze najpierw przejeżdżałam palcami po ich grzbiecie, by potem móc w spokoju je przeczytać, nie martwiąc się, że dana książka mogłaby mnie zaatakować. Gdy teraz w wieku piętnastu lat zdałam sobie sprawę z tego, że przedmioty, które czytam nie są zwierzętami, nie muszę ich głaskać przed otwarciem. Mimo to, dalej to robię.
Stanęłam przed dosyć niskim regałem zatytułowanym: Historie i legendy. Wręczyłam świecznik pani Nidless i zaczęłam jeździć palcem po alfabecie zapisanym na drewienku pod półkami. Gdy mój palec zatrzymał się na literce „O" moja towarzyszka przybliżyła się do mnie wyciągając w stronę regału swoją głowę obwiązaną siatką z zakręconymi włosami.Momentalnie poczułam zapach olejku arganowego. Przestałam na chwilę przypatrywać się księgą i skupiłam uwagę na starszej kobiecie.
- Czy kupiłaś olejek do włosów, czy to włosy przesiąkły zapachem paneli? – uśmiechnęłam się szczerze do niej, a kobieta pacnęła mnie delikatnie w ramię.
- Periio Hope Silverston, czy ty aby przypadkiem nie posądzasz mnie o stosowanie płynu do mycia podług jako szamponu do włosów? – jej siwe oskubane brwi uniosły się pokazując zmarszczki na jej czole.
Zaśmiałam się cicho wdychając zapach biblioteki. Wszystko pachniało tu olejkiem arganowy. Regały, podłoga i nawet okna, lecz pomiędzy tym zapachem dało się teraz wyczuć, palący się wosk, zapach książek i delikatną woń kurzu z miejsc gdzie starsza pani nie sposób była dosięgnąć.
- Pani Nidless, rozumie pani moje dość amatorskie żarty. Nie musi pani odpowiadać królewskimi ripostami.
Kobieta pokręciła tylko głową i z uśmiechem na ustach przeniosła wzrok na książki.
- Czego szukasz? Znam tutaj położenie każdej książki jaką nazwę mi podasz.
- To tak jak i ja. – odpowiedziałam wyciągając z regału książkę pod tytułem: „okolice Woodland ~autor nieznany"
Otworzyłam na ostatniej stronie, gdzie jak się domyśliłam znajdowała się mapa. Wyrwałam ją i zamknęłam książkę z głośnym trzaskiem.
- Coś ty zrobiła?! – syknęła na mnie bibliotekarka próbując wyrwać mi jedną ręką mapę.
Wzięłam od niej świecznik i zaczęłam iść w stronę schodów przyglądając się mapie.
- Niech się pani nie martwi. Wszystkie miały zostać spalone, czyż nie? To pani słowa. – nie odwróciłam się do niej ale wiedziałam, że już za mną nie idzie. Nie słyszałam klapania jej kapci, ani nie czułam intensywnego zapachu arganii.
Postawiłam świecę na stole i zaczęłam się przyglądać mapie. Wyglądało na to, że moja kartka ograniczała się do maksymalnie dziesięciu kilometrów, lasów i pagórków. W momencie gdy coś zwróciło moją uwagę usłyszałam łomot tuż przy moim uchu. Stół się zatrząsnął, a świeczniki zachwiały powodując taniec płomyków. Popatrzyłam na stojącą nade mną panią Nidless, która trzymała ręce na stercie książek, które przed chwilą rzuciła na stół. Miała czerwoną twarz z wysiłku, a na jej skroni pojawiła się stróżka potu.
- Zostało jeszcze dziewięć egzemplarzy.Musimy spalić wszystkie mapy. Jeżeli ktokolwiek się o tym dowie, zamkną moją bibliotekę. – powiedziała i usiadła tuż obok mnie kładąc sobie na kolanach pierwszą książkę.
- Myślę, że nawet jakby ktoś to zobaczył to, nie pozbawiłby cię pracy tutaj. Zobacz. – powiedziałam w momencie,gdy kobieta wyrwała pierwszą mapę z książki.
Przysunęła się bliżej i popatrzyła w rozłożoną przede mną kartkę.
- Jedyne co jest istotne w tej mapie,to to, że za bramą są same lasy i jakiś most nad rzeczką, która również przepływa przez nasze miasto. Jak myślisz... skąd przyjeżdżają ciężarówki? Z jakiegoś innego miasta?
- Perii... Jesteś strasznie ciekawska.Chcesz wiedzieć wszystko, nawet to co jeszcze się nie wydarzyło. Radzę ci zostań w domu ze swoją rodziną i miej się na baczności. Na pewno kiedyś otworzą bramę, a my będziemy mogli zobaczyć resztę świata. Na razie niech pozostanie zamknięta.
Chwila ciszy spowodowała, że zaczęły mną targać negatywne emocje. W końcu wybuchłam.
- To jakiś nonsens! – podniosłam głos i wstałam z miejsca. – Skoro nikt nie był poza murami tego miasta nie licząc burmistrza, to czemu nigdy nie słyszałam by ktoś chciałby stąd wyjść? Nikt nie jest ciekawy co tam jest? Nikt nie jest ciekawy.. – wyjęłam randomową książkę z regału i machnęłam nią przed oczami bibliotekarki. – Nie jesteś ciekawa skąd to jest, kto to napisał? Naprawdę?!
Kobieta powoli położyła mi dłoń na przedramieniu i zaczęła robić na niej kółeczka kościstym palcem zakończonym zielonym, satynowym paznokciem.
- Perii... Nikt sobie nie wyobraża innego życia. – szepnęła potulnym, babcinym głosem.
Usiadłam przed nią i patrzyłam chwilę w jej oczy, po czym spuściłam wzrok.
- Ja sobie wyobrażam. – odparłam.
Kobieta wzięła do ręki wyrwaną przez nią kartkę i podłożyła pod ogień. Kartka szybko się zajęła zmieniając się w czarną kupkę popiołu. Gdy sięgała po kolejną książkę zerknęła na mnie mówiąc bardziej do siebie niż do mnie:
- Nikomu nie mówmy o tych mapach. Może jednak jest coś na nich co jest istotne, ale my tego nie widzimy.
Zerknęłam znów na moją kartkę z zarysem lasów, pagórków i tego samotnego mostu. Coś zaświeciło na kartce, jakby małe ziarenko brokatu. Pomyślałam wtedy o zaginionych dzieciach... i o tym, że rzeczywiście coś jest na tych prostych mapach. Może są to biedne zagubione dusze próbujące dostać się do naszego miasteczka w poszukiwaniu swoich rodzin, które już dawno zakończyły żałobę po swoich dzieciach.
Spojrzałam ukradkiem na spokojną kobietę palącą nic nie znaczące mapy. Przykro mi pani Nidless, ale muszę je odnaleźć,albo chociaż poznać tajemnicę ich porwania. – powiedziałam do siebie w myślach i wzięłam do ręki książkę, by wyrwać z niej mapę i spalić ją, by nikt nigdy nie dowiedział się, że za naszymi pięknymi murami jest most pod którym śpią zaginione dusze dzieci.

ImaginacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz