* 2 *

52 3 4
                                    

Złapałam za klamkę i weszłam do willi.W kuchni jak zawsze stała mama... typowe. Ja za to pokierowałam się schodami do pokoju. Wkurzona kopnęłam w drzwi... emocje dalej mnie trzymały. Zdjęłam z siebie bluzę z napisem "Bad Girl" i rzuciłam się na łóżko. Sama nie wiem czy byłam zła o to, że się przez niego wywróciłam... czy o to, że jest taki przystojny...taki nieosiągalny. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej przy dużą czarną koszulkę (która sięgała mi do ud) oraz czyste majtki. Załapałam jeszcze za ręcznik i kosmetyczkę, po czym powędrowałam do łazienki. Zsunęłam z siebie spodnie oraz bieliznę i weszłam pod prysznic. Z słuchawki momentalnie poleciała ciepła woda, którą zaczęłam oblewać włosy. Na rękę nałożyłam odrobinę szamponu i zaczęłam je myć. Potem umyłam ciało żelem o zapachu lawendy. Wyszłam z kabiny i owinęłam się w ręcznik. Chwyciłam za suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam wcześniej przyszykowane rzeczy i wróciłam do pokoju. Położyłam się na miękkim łóżku, założyłam słuchawki i puściłam piosenkę The Chainsmokers- Roses. Próbowałam z całych sił zapomnieć o przystojnym, wysokim szatynie. Niestety mimo tego się nie udało. W końcu zamknęłam oczy i zasnęłam.

***

Obudziłam się o godzinie 07:50. Tak... jestem "rannym ptaszkiem". Powoli wstałam z łóżka. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, w czasie gdy moje stopy zetknęły się z chłodnymi panelami. Podeszłam do szafy i wzięłam czarny  crop  top, szary, bawełniany sweterek, bieliznę, oraz ciemne jeansy z przetarciami na kolanach. Podbiegłam do łazienki i ubrałam wybrane rzeczy. Przemyłam twarz i zrobiłam make-up, oczywiście oczy były mocno podkreślone. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam na zimny korytarz i pokierowałam się  w stronę kuchni. Tak jak myślałam... rodziców już nie było. Jednak na stole leżała karteczka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam cicho czytać.

" My już wyszliśmy do pracy. Zrób sobie coś do jedzenia. Jeżeli będziesz miała jakąś szczególną zachciankę w gabinecie masz 20$. Kochamy Cię. Mama"

Odrazu popędziłam w stronę gabinetu. Przeszperałam trzy szafki i w końcu znalazłam banknot. Podeszłam do głównych drzwi i ubrałam moje białe air-force.  Złapałam za klamkę  i wyszłam na dwór. Powoli zbliżałam się do furtki. Po chwili nareszcie znalazłam się po drugiej stronie ogrodzenia. Mieszkałam w centrum Seattle, więc się nie zdziwiłam gdy już po dwóch minutach znalazłam jakiś supermarket. Weszłam do środka i odrazu poszukałam parę bułek, pomidora i wędlinę. Podeszłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i wyszłam. Aktualnie była godzina 08:40. Nagle poczułam czyjąś  klatkę piersiową, a odrazu po tym twardy beton.

- Nic Ci nie jest? Przepraszam.- poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie do  góry.

Moim oczom  ukazał się przystojny szatyn, ten którego widziałam wczoraj. Tym razem nie poczułam złości, tylko czułam  jak moje policzki zamieniały się w dwa buraki.

- Nic się nie stało.- powiedziałam.

Chciałam odejść, ale poczułam jak coś mnie zatrzymuje. Odwróciłam się w stronę chłopaka.

- Za wczoraj też przeprasza.- powiedział cicho.

- Nie, to ja powinnam przeprosić. Nie potrafiłam  zapanować nad emocjami.- spojrzałam w dół.

- Trochę źle zaczęliśmy naszą znajomość. Co ty na to by zacząć od nowa?-  lekko się uśmiechnął.

- Jestem Amanda.- podałam mu rękę i odwzajemniłam  uśmiech.

- Chris... miło mi.- zaśmiał  się cicho.

Dźwięk jego śmiechu był wręcz ukojeniem dla moich uszu. Spojrzałam mu w oczy, miałam wrażenie, że  tonę w jego brązowych tęczówkach. Jego szatynowe włosy wydawały się być tak niesamowicie gęste... miałam taką ochotę ich dotknąć. Jego usta były tak idealne ... miałam  taką ochotę ich  skosztować.

Amanda STOP! Dopiero go tak naprawdę poznałaś, a już myślisz nie wiadomo co! Ocknij się dziewczyno!

- Em...a co robisz o tej godzinie na dworze?- spytałam- Przecież jest wtorek. Nie chodzisz do szkoły?

- To samo pytanie.- uśmiechnął się  łobuzersko.

- Jestem w Seattle od wczoraj, szkołę zaczynam w następnym tygodniu.

- Dziś po prostu nie chciałem iść.- zaśmiał się. 

- Wagarowicz?

- Może...

Do domu wróciłam  wraz z nowym kolegą. Rozmawialiśmy praktycznie cały czas.  Dowiedziałam się o nim parę rzeczy... tak jak i on o mnie. Usiedliśmy razem na kanapie, na kolanach położyłam laptopa i zaczęliśmy kłócić się o film jaki obejrzymy.

- Nie będę oglądała jakiegoś  filmu o kosmitach! To bez sensu!- powiedziałam.

- A te twoje wilkołaki i wampiry ze "Zmierzchu" już mają sens tak? Nie będę oglądał głupich nastolatków  nieradzących sobie z życiem!

- Co ty żeś powiedział o  "Zmierzchu"?! - krzyknęłam

Rzuciłam się ze złością na niego i zaczęłam go łaskotać. Jednak nie przemyślałam tego do końca bo po chwili byłam przy miażdżona ciężarem Chirsa. Próbowałam się wyrwać...ale był za silny. Poczułam jak jego palce zaczęły mnie łaskotać po biodrach. Darłam się w niebo głosy.

-P...prze..rze...stań!- próbowałam z siebie wydusić, ale nie mogłam przestać się śmiać.

- I co, warto było?- spytał szeroko się uśmiechając.

- T...ta...ta...k.- starałam się powiedzieć, jednak  śmiech mi to nie umożliwiał.

Poczułam, że zaczął mocniej łaskotać. Nie mogłam się opanować i czułam jak mi już łzy ze szczęścia do oczu napływają.

- Słucham?  Było warto tak?

- Ni..ni...e.- w końcu odpuściłam.

Poczułam jak jego dłonie schodzą z mojego  pasa. Wstał ze mnie, a ja nareszcie mogłam normalnie usiąść. Obtarłam mokre policzki, a na mojej twarzy nadal rozkwitał uśmiech. Chłopak przysiadł się obok mnie i włączył film.

- Czyli  jednak "Zmierzch"?- spytałam zdumiona.

- Ta... kare  już za to dostałaś.- uśmiechnął się łobuzersko.

- Ta... dziękuje.- powiedziałam po czym go przytuliłam.

Film już zaczął lecieć, jednak  nie skupiłam się na tym. Przez większość czasu spoglądałam na jego jakże idealną  twarz. Wzrokiem badałam każdą jego część. Te cudowne włosy, piękne brązowe oczy, w których można utonąć, idealne kości policzkowe, niesamowite usta, które wydawały się  być takie miękkie oraz jego cudowne kontury twarzy. Gdy spojrzałam na jego koszulkę, widziałam lekko przebijające się przez materiał mięśnie. Z powrotem przeniosłam wzrok na jego  twarz, a głownie oczy. Jego tęczówki miały odcień mlecznej czekolady. Po prostu  jednym  słowem ideał.

STOP! Ami! Ty się znów niepotrzebnie rozmarzyłaś! On nie jest dla Ciebie! Na pewno już znalazł swoją miłość i nie będzie sobie zaprzątał głowy jakąś pierwszą  lepszą dziewczyną!

Przez to wszystko nawet nie spostrzegłam kiedy zasnęłam. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ludziki wy moje <3 Gofr_from_Narnia już ze mną nie ma... niestety. Ale trudno.  Teraz błędy sprawdza mi autokorekta w laptopie :3 Thx autokorekta ^^

Jak wam się podoba rozdzialik? Wena wróciła! I nie chce ustąpić ;-; Chociaż... to dobrze, bo przynajmniej nie mam takiego lenia jak zawsze xd

~FriendZone~ [Zawieszona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz