Jak zawsze od 5 lat przyjeżdżałam z mamą (Toriel) do wszystkich. Nie wiem czemu ale najbardziej tęskniłam za Sansem. Gdziekolwiek byłam, cokolwiek robiłam zawsze przypominały mi się jego żarty. Oczywiście za resztą też tęskniłam, ale nie tak jak za nim.
W dzień dzisiejszy przyjechałam by świętować moją 18-stkę. Niezwykle się cieszę, bo wreszcie będę mogła się wyprowadzić od Toriel i Asgora (a właśnie, pogodzili się! :D). Gdy dotarliśmy było jeszcze jasno. Weszłam do domu i o mało nie dostałam zawału... Wszyscy jednocześnie wyskoczyli krzycząc "NIESPODZIANKA!". Dobrze im to wyszło, to muszę przyznać.
Gdy wszyscy już wrócili do swoich "grupek'' ja podeszłam do Undyne i Alphys. Opowiedziały mi co planują na jutro (zostanę w domu szkiele-braci na kilka dni). Były to zakupy, zakupy... a, i jeszcze zakupy. Coś mi nagle rozkazało spojrzeć się w stronę Sansa. Zauważył moje spojrzenie, odwzajemnił je i się uśmiechnął. Gdy skończyłyśmy gadać (głównie gadałyśmy o... zakupach.) podeszłam do niego.
- Co tam, Sans? - Uśmiechnęłam się do niego.
- Nic dzieciaku - Odpowiedział. - Dzieciaku? Sans, mam już 18-stkę CZYLI jestem pełnoletnia. Nie jestem już dzieckiem, Sans. - Ten na szybko rzucił jakiś żart, na co oboje zaczęliśmy się śmiać. - Lepiej ty mi powiedz co słychać u ciebie. - To mu powiedziałam co u mnie. Pomijałam wszystko co było związane z nim. Teraz w głowie mam tylko jedno pytanie: Czy on też czuje to samo co ja... Odpowiadałam sobie że na pewno nie.
Gdy Tori upiekła tort (uparła się by nie kupować, ona przecież zrobi), wszyscy usiedli do stołu. Ja siedziałam na środku. Obok mnie Sans, z drugiej strony Toriel. Wszyscy tylko czekali aż pomyślę życzenie i zdmuchnę świeczki. "Chcę tylko, by Sans się we mnie zakochał" - to było moje jedyne życzenie. Tylko tego chciałam. Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą o wszystkim, jednocześnie czekając na swoją porcję. Ja dostałam jako pierwsza.
Po zjedzeniu tortu przyszła pora na prezenty. Pierwszy jaki dostałam był od "mamy". Była to... książka. O ślimakach. Podziękowałam jej i się przytuliłam. Następny był od Undyne. Jedna z jej "dzid" jak to sobie nazwałam. Niezła do samoobrony. Kolejny uścisk. Kolejna paczka. Od Alphys... Płyta z jej ulubionym anime. Miło, bo ostatnio troszkę mnie wciągnęło. Kolejna paczka była od Papiego i Mettatona. Co to może być? Książka o spaghetti i koszulka z logiem MTT resort. Nie najgorzej. Został już tylko Sans... I tego bałam się najbardziej.
Rozerwałam papier z małego pudełeczka. Kątem oka spojrzałam na szkieleta. Gdy tylko to zauważył, odwrócił wzrok... Otworzyłam to pudełeczko. Zszokowało mnie... Perły. Prawdziwe perły. Zestaw, naszyjnik i para kolczyków. Wstałam i przytuliłam się do niego. Szepnęłam: Nie trzeba było. - Zaśmiał się...?
- Oj trzeba było. Nie były takie drogie. I pasują do ciebie - Zaczerwieniłam się lekko. Później trochę gadałam z wszystkimi, po czym wszyscy wyszli nie wliczając szkieletów i mnie. Pap od razu poszedł do swojego pokoju, był bardzo zmęczony. Przygotowywał całą tą niespodziankę. Więc... Zostałam sam-na-sam z Sansem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od autorki: 482 słowa samego opowiadania. Nie myślałam że będzie tak mało... Napiszcie czy wam się podoba. Dziś wyleci jeszcze 2 część, ale nie wiem o której. Enjoy~!