Rozdział 1 (i tak będzie tylko jeden)

34 3 1
                                    

Do pięknego, przestronnego, nowocześnie urządzonego pokoju Keedie wpadły pierwsze promyki słońca.

Dziewczyna zaczęła się niecierpliwie wiercić, aby w końcu otworzyć niechętnie oczy. Przeciągnęła się leniwie i wstała z łóżka. Była sobota, więc nie musiała spieszyć się do szkoły.

Wykonała swój codzienny rytuał - długie, ciemne blond włosy związała w niechlujnego koka na czubku głowy, włożyła krótkie spodenki dresowe i poszła w kierunku łazienki. Jak zwykle potknęła się przez próg przechodząc przez drzwi i złorzecząc wpadła do pomieszczenia.

Rozebrała się powoli i weszła pod prysznic. Podczas gdy strumienie gorącej wody spływały po jej ciele, dziewczyna stopniowo coraz bardziej się rozluźniała i odprężała.

W końcu w dobrym nastroju zamknęła wodę, wyszła z kabiny i opuściła zaparowane pomieszczenie.

Podeszła do szafy i przeżyła szósty raz w tym tygodniu dramat. Po niemal dziesięciominutowym rozpaczaniu, że nie ma czego na siebie włożyć, wreszcie znalazła dawno przez siebie zapomnianą jasnoróżową sukienkę. Położyła ją na łóżku i uśmiechnęła się do siebie.

Czas coś zjeść

Skierowała się do drzwi. Wyszła na korytarz i przeszła obok drzwi do pokoju jej starszego brata, potem młodszego, aż doszła do jedynych  pomalowanych na biało.

Cicho otworzyła je i powolutku weszła do środka. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Najmłodszy braciszek, Antoine, słodko spał w kojcu. Bobas leżał na brzuszku wypinając do siostry owiniętą pieluszką pupę.

Starając się nie narobić hałasu dziewczyna wyszła z pokoju uprzednio całując malucha w tył głowy. Potem skierowała się na dół po schodach.

W kuchni kręcił się już Philippe, jej najstarszy brat. Szykował śniadanie podśpiewując pod nosem i kręcąc biodrami.

Chłopak był jasnym blondynem z zielonymi oczami, dokładnie takimi samymi jak jego siostry. Pozostałe rodzeństwo miało tęczówki barwy niebieskiej po mamie.

Gdy tylko zobaczył swoją siostrę uśmiechnął się i podeszłszy do niej pocałował jej policzek.

- Znowu chodzisz w mojej bluzce? Właśnie się zastanawiałem gdzie się znajduje i wczoraj przekopałem cały pokój w jej poszukiwaniu - rzekł oskarżająco wskazując ją palcem.

Dziewczyna zaśmiała się cicho wiedząc, że Philippe nie ma jej tego za złe. Świadczyły o tym lekko uniesione kąciki ust chłopaka.

- I tak mnie kochasz - odpowiedziała z pełnym przekonaniem. I miała rację.

Do pomieszczenia wszedł pięcioletni Jacques.
Maszerował powoli, majestatycznie, z wysoko podniesionym czołem.

- A tobie co!? - jego starsze rodzeństwo wybuchło śmiechem.

- Plosimy zachofać pofagę. Jesteśmy juz na tyle duzi, zeby nie śmiać się z byle cego jak głupie nastolatki. - wyseplenił chłopczyk w dalszym ciągu zachowując powagę.

- A ile to ty masz lat, żeby tak zachowywał się jak dorosły?

- Seść.

- Kochanie, masz 5 lat, wczoraj miałeś urodziny.

- Zazucas mi kłamstwo!?

- Nic nie zarzucam, tylko chcę... - tu dziewczynie przerwał Philippe.

- Na śniadanie dzisiaj pancake'i.

- Aaaa! Pancake'i!!! - chłopiec zarzucił powagę i zaczął biegać dokoła jak jego siostra z okresem.

- Jaki dorosły... - wymamrotała Keedie i zajęła miejsce przy stole obok małego urwisa.

I'm In Love With You One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz