Rozdział 34

4K 316 19
                                    

Witam przyjaciele!

Powiem szczerze, że za cholerę mi się nie chciało <szkoła> Ale nie zrobiłabym wam tego, bo ostatni rozdział zakończył się no... dość ciekawie :D 

Zaczęłam pisać dopiero po pierwszej, kończę teraz po czwartej. W miarę szybko napisałam, ale słuchajcie: Nie oczekujcie cudu -źle się czuję, a wena, jak to wena -strasznie kaprysiła. Ale... Mi się tam podoba, odstresowanie po tym męczącym dniu. 

No dobra, dobra -czytajcie :*

---

Jego dłonie kurczowo zaciskały się na uprzęży, a wzrok przeczesywał chaotycznie przestrzeń rozciągającą się przed kopytami konia.  Jego uszy nie słyszały pośpiesznych oddechów drugiego jeźdźca, jego oczy nie widziały łąk, ludzi i porannej mgły, jego ciało nie czuło zmęczenia, które próbowało go objąć. 

Przed oczami miał tylko ją. 

Jej roześmianą, zaróżowioną, wiecznie młodą twarz, jej postawę, która pełna subtelności i klasy sunęła między kwiecistymi grządkami, jej cichy śmiech rozbrzmiewał w jego uszach. Czuł ją, widział ją, słyszał ją -ale nie mógł dosięgnąć. 

Spiął jeszcze bardziej konia, odgarniając dziwny ból pojawiający się w prawej części korpusu. 

***

-Gdzie ona jest?! -Zapytał nawet nie zsiadając z wierzchowca. Mierzył uważnym spojrzeniem Veriela. 

Blada twarz wampira na chwilę stała się nie przenikniona.  Veriel nerwowo podrapał delikatny zarost i spojrzał na Natana przygryzając wargę. 

-Chodź. -Wyszeptał w końcu, prowadząc go ku zamkowi.  

Natan niechętnie zeskoczył na ziemię i pośpiesznie ruszył za dyplomatą. Kiedy weszli do zamku król natychmiast odczuł, że coś jest nie tak. Mimo wampirów, które co chwila ich mijały, panowała grobowa cisza. 

Na stole nie stały przygotowane talerze, każdy ruch był szybki i spięty a służba kurczowo zaciskała palce na sztyletach przy pasie usłyszawszy najmniejszy szmer. 

Veriel nie zatrzymywał się i skręcił do jadalni. Tam przeszedł przez korytarz-skrót by dojść do pokojów gościnnych i przestrzeni dla służby. Natan wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Muszkieter zapukał trzykrotnie w drugie drzwi od pokoju zielarki i wszedł. 

W pokoju było duszno i sennie. W powietrzu unosił się zmieszany zapach lawendy, cynamonu i goździków a w kominku palił się ogień, który okalał gamę woni sosnowym drewnem. Na niskim, drewnianym stropie wisiały suszone kwiaty, grzyby i coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak chwasty. Na kamiennej podłodze leżał duży, brązowy dywan, wyszywany czerwonymi i niebieskimi nićmi, a pod jedynym, ledwo uchylonym oknem stały, blisko siebie, trzy małe łóżka. 

Siedziało na nich trzech wampirów. Pierwszy o oczach koloru płomieni i srebrnych falach do ramion, drugi z czarnym kucykiem i cienką blizną na twarzy i trzeci z sianem na głowie i w niedopiętej koszuli. 

Ateks, Tirin i Dymitr -pogrążeni byli w rozmowie, którą urwali zaraz po tym jak Natan przeszedł przez próg. 

Dymitr szybko odwrócił wzrok od króla, nie chcąc patrzeć w oczy przyjaciela. Veriel wyszedł, zostawiają  ich samych.

Śmiertelna Królowa [POPRAWIONA WERSJA ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz