Prolog
Ile to już minęło odkąd jej nie ma? Dwa dni? Tydzień? Miesiąc? Nie. Na pewno nie miesiąc. Jest ze mną źle, ale wiem, że muszę opłacić mieszkanie. List jeszcze nie przyszedł. W sumie, poczty nawet nie sprawdzałam. Nie obchodzi mnie to. Gubię się pośród samotnych dni i bezsennych nocy. Mówiła, że mnie kocha, i że nigdy nie zostawi. Gdzie jest teraz? Teraz mówi to samo innej.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Wstałam powolnym ruchem z idealnie zaścielonej, szarej kołdry. *Gdy ona tu była, łóżko nigdy nie było pościelone.* Przyjechałam ręką po lewej stronie pościeli. *Po jej stronie.* -pomyślałam. Zastanawiałam się co teraz robi. Pewnie pracowała. Lub zrobiła sobie wolne od nalewania drinków i stała nad patelnią z omletem dla nowej kochanki. Ja też powinnam wziąć się za śniadanie. Nic wczoraj nie jadłam. Zapomniałam. Wypadło mi z głowy z nadmiaru pracy. Uporczywie starałam się nie myśleć o niej, więc sprzątnęłam dom przed wyjściem do pracy. Otworzyłam gabinet pięć minut przed ósmą i zaczęłam przyjmować pacjentów. Nie wyglądało to tak jak zawsze. "Boli cię tu? A tu? Dobrze. Proszę skierowanie tu i tu. Do widzenia.". Wtedy pytałam się jak im się wiedzie i czy wszystko w porządku. Byłam jak psycholog bo chciałam przekonać się, że nie tylko ja jestem sama, zapłakana i załamana. Trochę egoistyczne podejście prawda? Ale zrozumiałam ważną rzecz. W sensie. Tak NA PRAWDĘ zrozumiałam. Nic nie jest na zawsze. A ze wszystkich rzeczy, które są dla ludzi 'wieczne', miłość trwa najkrócej. Po skończonej pracy zajęłam się naszą kotką, Sherry, a pod wieczór zatopiłam smutki w butelce czerwonego wina.
Podeszłam do białej szafy w poszukiwaniu ubrań do pracy. Nadal lewa strona była pusta. Nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że jej ubrania już się tu nie znajdą. Wyciągnęłam białą koszulę z czarnymi wykończeniami i czarne rurki. Z dolnej pułki ściągnęłam czarną bieliznę i ruszyłam w stronę łazienki urządzonej równie nowocześnie co całe mieszkanie. Razem wszystko wybierałyśmy, a łazienkę robiłyśmy jako ostatnią. Często przed kąpielą przypominało mi się jak kłóciłyśmy się o prysznic. Ja marzyłam o dużym, oszklonym prysznicu z masażerem, ale ona przekonała mnie do wanny słowami "Kupimy ogromną wannę, w której będziemy się mogły razem kąpać!". Nie ukrywam. Od razu jej uległam.
Przydługim spojrzeniem obrzuciłam wannę, na której stał nadal jej wiśniowy szampon. Uwielbiała wiśnie! Mimowolnie przeszły mnie ciarki. *Powinnam jej go odesłać?*
Wzięłam szybką kąpiel i weszłam do przestronnego salonu z aneksem kuchennym. Zgarbiłam plecy i opuściłam bez siły ramiona. Kotka wpatrywał się we mnie ciekawskim wzrokiem. *Pewnie zastanawia sie gdzie jest jej prawdziwa pani*. Jeszcze nie wie, że owa pani zostawiła obie dziewczyny same sobie na zawsze. Przekręciłam głowę w prawo w stronę okien. Całe niebo zachmurzone. Zanosiło sie na deszcz. *Niebo smutne, tak jak ja*. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Biegłam do akademika, w którym wtedy mieszkałam z zajęć o anatomii człowieka. Była okropna ulewa. Zbliżałam się już do odpowiedniej ulicy gdy zatrzymałam się zdumiona. Naprzeciwko mnie stała niewysoka rudowłosa, patrząca w górę na ciemne niebo z szerokim uśmiechem na twarzy. Zastanawiałam się czy ma równo pod sufitem. Gdy spostrzegła mnie, jej uśmiech zbledł. Czułam się jakbym ją wyrwała z innego świata, z jej rzeczywistości. Zapytała dlaczego jej to zrobiłam. Byłam zakłopotana. *Przecież ci nic nie zrobiłam!* - myślałam wtedy oburzona. Mimo moich sprzeciwów postanowiła mi wytłumaczyć dlaczego była na mnie zła. To z kolei mnie zdumiało. Rzadko kiedy ktoś chce mówić w złości. Ja zawsze zachowywałam się w stylu 'zostaw mnie w spokoju! Mam focha'. Ona była inna. Pod każdym względem była inna. Opowiedziała mi o trochę o swoim zmyślonym świecie. Byłam wtedy na drugim roku medycyny. Zmyślony świat to objaw maniakalny. Więc dlaczego chciałam się z nią ponownie spotkać?
Wróciłam wzrokiem w stronę lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Tosty. To dobry wybór. Ona ich nie lubiła i nigdy mi ich nie robiła mimo, że ja je kochałam. Czas to zmienić. Wyciągnęłam toster, chleb, masło, ketchub, szynkę, pomidora i szukałam w dwumetrowym SAMSUNGU sera. Dopiero po chwili zrozumiałam w czym leży problem. Ser żółty już od dłuższego czasu nie był żółty. Był zielony. *Mniam!*. Ponownie odpuściłam sobie jedzenie. Chciałam usiąść na skórzanej sofie w salonie by najzwyczajniej w świecie odpocząć. Zdawałam sobie jednak sprawę, że to by się tak nie skończyło. Zaczęłabym jeszcze więcej myśleć i płakać. Ten przeraźliwy, dławiący płacz nawiedzający mnie co noc... Ile można to wytrzymać? Podeszłam do granitowej półki nad płytą indukcyjną. Tak jak podejrzewałam, Sherry kończy się kocia karma.
Ubrałam czarne baletki z ZARY i wyszłam z domu z portfelem w ręce. *Kotka i szampon to jedyne co mi po niej zostało. Nie mogę zagłodzić kota.* Więc szłam pogrążona w depresji przez ulice milionowego miasta. Jedyne o czym byłam w stanie myśleć to to, że zaraz zza rogu wyjdzie ona... I przeprosi za wszystko co mi zrobiła. Nie. Nie musiałaby nawet przepraszać. Wystarczy, że powie "Tęskniłam za tobą. Bez ciebie mój wymyślony świat nabiera ciemnych barw.". Niewiele trzeba, żebym wybaczyła. Gdy mijałam most zaczęło padać. Podniosłam dłoń na wysokość piersi by krople deszczu zatrzymały się w połowie drogi do zderzenia z nierównym chodnikiem. Poczułam czerwone wypieki na policzkach i spojrzałam w górę na szare niebo. Mimowolnie na moją twarz wyszedł lekki uśmiech. Woda delikatnie muskała piekące policzka, a chmury na niebie sprawiały, że nie musiałam mrużyć oczu. Czułam jakby ten żal i tęsknota powoli po mnie spływały zostawiając uczucie błogiego spokoju. Nie było mi jednak dane zaznać ukojenia na duszy. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Zwróciłam głowę przed siebie.
- Co ty tu robisz?
CZYTASZ
"ONA" Yuri Oneshot
Short StoryKrótka historia o tęsknocie i niespełnionej miłości. Oneshot pisany na jednym tchu ;) Jeśli nie jesteś zwolennikiem miłości tej samej płci, nie czytaj :)