Najcudowniejszym miejscem na świecie według wielu osób była Nora. Ten dom miał w sobie coś, co powodowało, że ludzie chcieli zostać tam dłużej. Po wojnie budynek został unowocześniony i powiększony tak, że wszyscy mieli swój oddzielny pokój. Mimo wszystko i tak rodzina Weasley wolała siedzieć razem w salonie, więc nikogo nie zdziwił fakt, że młodzież domu do lat dwudziestu dwóch siedziała w tym pomieszczeniu, gdy starsi mieszkańcy wyszli razem na kolację. W pokoju panował gwar, który przerwała wypowiedź Freda:
-A jutro na obiad przychodzi do nas sam Lucjusz Malfoy!-wrzasnął, a wszyscy zamarli.
-Skąd wiesz?-zapytał Ron.
-Wiesz, ma się ten talent...-zaczął George.
-Do przypadkowego podsłuchiwania.-skończył Fred.
-Jesteście pewni, że LUCJUSZ MALFOY?-dopytywała Ginny, która siedziała na kolanach Harry'ego.
-Na sto procent, siostra!-zapewnili obydwoje.
-I co zamierzacie zrobić?-to pytanie wypłynęło z ust Harry'ego.
Bliźniacy spojrzeli na siebie, skinęli głowami i wymienili zdaniami:
-No nie wiem, Fred czy warto im mówić...
-Racja mogą wypaplać...
-A Mionka zacznie wrzeszczeć...
-Z MALFOY'EM RÓBCIE CO CHCECIE, A JA MOGĘ SIĘ POD TYM PODPISAĆ!-przerwała im donośnym tonem Pani Wszechwiedząca na co wszyscy wraz z nią zachichotali.
-Otóż my dolejemy mu do alkoholu amortencji...
-I zakocha się w pierwszej osobie na którą spojrzy!-zakończył George.
Wszyscy zamilkli na moment rozważając pomysł dwójki identycznych ludzi po czym odezwała się ich siostra:
-Nie sądzę, by był to dobry pomysł.
-Dobry może nie, ale będzie checa!
I tym entuzjastycznym stwierdzeniem Rona zakończyli temat o blond arystokracie.~.~.~.
Następnego dnia pobudka była o szóstej rano. Wszyscy musieli sprzątać i szykować się na obiad. Mimo, że pani Weasley nigdy nie zachowywała się jak czystokrwista osoba, jednak wolała, by jej mąż zakończył pomyślnie interesy z kimś takim jak Malfoy. Synowie Molly buntowali się sprzątaniu zgodnie twierdząc, że Lucjusz Malfoy przed podpisaniem kontaktu nie będzie oglądał podłogi za ich łóżkiem. Nic im to nie dało, więc do południa cała Nora lśniła. Do godziny piętnastej wszyscy byli pięknie ubrani, wszystko było perfekcyjnie ugotowane oraz przygotowane. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi i po chwili Artur Weasley wprowadził do jadalni długowłosego blondyna.
-Usiądź, Lucjuszu.
Następnie wszystko potoczyło się dobrze. Podano do stołu, chłopcy rozbawiali towarzystwo, a najczęściej Ginny i Hermiona wtórowały im chichotem. Pan Malfoy ku zdziwieniu obecnych ludzi nie tylko rozmawiał z panem domu, ale także sprawił komplement pani Weasley oraz wdał się w krótką rozmowę o quidditchu z Billem, Fredem i Georgiem.
-Może trochę Ognistej Whisky, panie Malfoy?-zaświergotał jeden z bliźniaków przez co Ginny prawie udławiła się fragmentem kaczki.
-Jeśli mógłbym...
-Oczywiście, to żaden problem!-uśmiechnął się i poleciał do kuchni z której wrócił z wypełnioną szklanką.-Proszę bardzo, panie Malfoy.
Mężczyzna spojrzał zaskoczony na rudzielca, a Molly lustrowała go wzrokiem i gdy przechodził koło niej syknęła:
-Co wykombinowałeś?
Jednak nie uzyskała na to odpowiedzi. Blondyn wypił jednym łykiem trunek cały czas patrząc w swój talerz, a gdy podniósł wzrok spojrzał na Hermionę, która wiedząc co się stało nagle pobladła i szarpnęła rąbek sukienki swojej rudej przyjaciółki. O dziwo nic na co wyczekiwała młodzież w jadalni nie nastąpiło. Malfoy spuścił wzrok i dalej konsumował danie główne. Wszyscy, Ron, Harry, Ginny, Hermiona, a nawet Fred i George do końca kolacji już się nie odezwali.~.~.~.
-Dlaczego ten eliksir nie zadział?-zapytał Harry, gdy wszyscy niepoinformowani o zdarzeniu gdzieś poszli zostawiając szóstkę samą.
-Nie mamy pojęcia.-szepnął smutno George. Dla bliźniaków była to największa klęska w życiu.
-Jest tylko jedno wyjście. On musi kochać Mionkę!-dodał Fred.
-Och, tak, poczekaj, pójdę do niego i powiem: "Przepraszam, wiem, ze mnie nienawidzisz, ale czy też mnie nie kochasz, bo w Norze Fred i Ge..."
-Dobra, nie musisz nam mówić, że to porażka NASZEGO eliksiru.-przerwał jej George.
-Ale sprawdźmy to!
-Masz racje, Fred. Tu mamy odtrutkę, a tu eliksir. Wypij go i spójrz na jedną z osób, Mionka to zobaczymy czy działa.-i nagle obydwoje rozpromienili się.
Panna Granger nieufnie wzięła fiolkę i łyknęła płyn zamykając oczy. Następnie po sekundzie spojrzała i zobaczyła Rona.
-Och, jaki ty jesteś cudowny, Ron. Ja cię chyba... kocham!-wrzasnęła i zrobiła maślane oczy ku przerażeniu czwórki pozostałych, ponieważ akurat jej przyjaciel był w siódmym niebie, gdy tak krzyknęła. Szybko podeszła do niego i przytuliła, następnie bez wahania pocałowała.
-No, bracie, koniec tej miłostki. Mioneczko, wypij to, proszę.-podał jej fiolkę Fred. Wzięła i wypiła, a po chwili stanęła jakby ktoś rzucił na nią Petrificus Totalus.
-Czyli on jednak działa?-zapytała cicho.
-Yhyym.-potwierdzili bliźniacy.
CZYTASZ
Hedwiga [ Miniaturki na Zamówienie ]
FanfictionMiniaturki ze świata hp na zamówienie i moje pomysły