Nazywam się Rosalie, dla przyjaciół Rosie, ale ty się tak do mnie nie zwracaj, bo nigdy nim nie będziesz. Mam wszystko: popularność, debili biegających wokół mnie z pracami domowymi i najlepszego chłopaka w szkole. Mam to dopóki nie nadejdzie mój cz...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
// U góry aktor, który gra Toby'ego <3
- Jutro sprawdzian z działu czwartego! - krzyknęła Pani Blake próbując zagłuszyć dźwięk dzwonka. Schowałam ostatnią książkę do swojej dużej, czarnej torebki ze złotymi ozdobami. Wstałam od ławki i skierowałam się do wyjścia.
- Rosalie. - usłyszałam głos matematyczki. Przewróciłam oczami na samą myśl o tym, że będę musiała dawać korki kolejnym napalonym na mnie pierwszoklasistom. Tak...jestem Rosalie Maxwiell i chodzę do trzeciej klasy liceum. Nazywają mnie szkolną pięknością oraz rasową suką. Taka już jestem, zawsze mówię co myślę i robię to, co chcę bez zahamowań. Uczestniczę w samorządzie szkolnym i jestem przewodniczącą. Odkąd pamiętam, angażowałam się w takie sprawy. Cofnęłam się o dwa kroki i oparłam dłonie na biurku nauczycielki.
- Tak, proszę pani? - spytałam lekko znudzona, patrząc w jej kamienną, jak zawsze, bezuczuciową twarz.- Martwię się o ciebie. - powiedziała ze spokojem i wzięła haust powietrza.
- Z ostatniego sprawdzianu dostałaś dwójkę oraz nie odrobiłaś dwa razy pod rząd pracy domowej. - Co prawda przyznam się, że nie miałam ostatnio czasu na uczenie się do tego cholernego sprawdzianu, bo akurat dzień przed nim mój chłopak, kapitan drużyny futbolowej, zorganizował imprezę w swojej małej willi nad jeziorem. Grzechem było nie przyjść. W dodatku jego rodzice byli w delegacji. A o pracy domowej zwyczajnie zapomniałam. Zawsze dostaję szóstki lub piątki, więc nie ma co robić dużego zachodu o jedną lub dwie gorsze oceny.
- Przepraszam panią, ale moja mama niedawno wyszła ze szpitala po ciężkiej operacji. Muszę się nią opiekować. - skłamałam patrząc jej prosto w oczy, mając nadzieje, że wywoła w niej to chociaż najmniejszą skruchę i odpuści mi oraz uwierzy w tę bajeczkę. Kobieta zmarszczyła brwi, a z jej kamiennej twarzy wyczytałam, że jednak mi uwierzyła.
- Naprawdę ? Nic nie wiedziałam. Przepraszam cię Rosalie. Rozumiem twoją trudną sytuacje rodzinną i odpuszczę. Życz swojej mamie ode mnie powrotu do zdrowia. - popatrzyła na mnie uważnie, a w ręku bawiła się swoim czarnym długopisem.
- Dobrze przekażę - sztucznie się uśmiechnęłam - Do widzenia. - Wyszłam z sali i odetchnęłam z ulgą. Odrzuciłam do tyłu swoje brązowe włosy, które w świetle stawały się rude. Mocno stukając swoimi granatowymi szpilkami podeszłam do szafki. Cały czas czułam na sobie wzrok śliniących się chłopaków. Nie zwracając na to zbytniej uwagi, wymieniłam książki od matematyki na biologię. Trzasnęłam mocno szafką i odwróciłam się w lewo w celu pójścia do moich przyjaciółek. Jednak poczułam czyjąś klatkę piersiową spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz Toby'ego, mojego chłopaka. Opierał się ręką o szafkę a drugą trzymał w kieszeni. Szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i stanęłam na palcach, by dać mu buziaka w policzek.
- Hej mała - powiedział głębokim głosem. Ja mu zaraz dam mała.
- Mała, ale groźna - zachichotałam. Uniósł kącik ust i stanął obok mnie, złapał moją drobną dłoń i oplótł nasze palce. Ruszyliśmy przez korytarz.
- Co teraz masz? - zmienił temat. Westchnęłam.
- Biologie, a potem idę do domu.
- Wyjdziemy gdzieś po szkole ? - spytał zerkając na mnie. Zwolnił tempo swojego chodu.
- Wiesz... um... umówiłam się z Mattem, Chloe i Emmą - skłamałam znowu. Tak naprawdę nie miałam ochoty się z nim spotkać. Ale miałam spytać dziewczyn oraz Matta czy gdzieś wyjdą ze mną. Nie wiem dlaczego, ale nie czułam do Toby'ego tego czegoś... Kochałam go, ale wiedziałam, że to nie było to. Do tego był kapitanem drużyny, tym też zyskałam trochę popularności, co było bardzo dużym, dodatkowym plusem tego związku. A do tego był przystojny.. to wystarczało zupełnie by z nim być. Skinął głową, że rozumie. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy po korytarzu. Usiadłam przed klasą, a obok usiadł Matt. Na jego widok się uśmiechnęłam.
- Cześć piękna - powiedział. Uhuhu ktoś tu ma dobry humor. Chyba.
- Hej, co powiesz by dziś razem z Chloe i Emmą wyjść na piwo ? - spytałam się patrząc na niego. Cały się rozpromienił.
- Tobie nigdy piwa nie odmówię - puścił mi oczko. Dziwne.. sądziłam, że dogryzie jakoś albo powkurza mnie jak to zawsze robił, ale naprawdę dziś się jakoś dziwnie zachowywał.
- Ale wolałbym żebyśmy tylko my dwoje spotkali. - uniosłam brwi do góry z lekkiego zdziwienia, no cóż może chciał zwyczajnie pogadać ? Zawsze się sobie zwierzaliśmy i mówiłam mu wszystko, dosłownie wszystko. Wiedział wszystkie sekrety, których moje przyjaciółki nawet nie znały. Po prostu najbardziej mu ufałam.
- Zgoda dziś o 20 w barze. - uśmiechnęłam się i wstałam.- Przyjadę po ciebie. To do zobaczonka - dał mi całusa w policzek i odszedł. Kolejny szok, nigdy raczej tego nie robił, bo jego dziewczyna była bardzo zazdrosna o nasze relacje, tak samo jak Toby. Dzwonek zabrzmiał i weszłam do sali. W końcu moja ostatnia lekcje tego dnia, a potem tylko troszkę nauki na sprawdzian i piwo z moim kochanym przyjacielem.
To moja pierwszę opowiadanie mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali i spodoba wam się ta seria wasza Loffely <3