Are you wanna be with me again?

101 12 0
                                    

Mówiąc krótko, nastawienie ich na nowy styl życia był trudny. Byłam zmuszona do częstszego jeżdżenia na targ po mięso i kilka innych rzeczy.
Vince nie był przekonany do zrezygnowania z mleka, a Anastazja nie mogła uwierzyć, że musi ograniczyć spożywanie wszelkich nabiałów. Najłatwiej było przekonać Clary. Pokazałam jej mięso, po czym powiedziałam, że to była krówka pokroju Leaslie. Nie chciała słyszeć, że je coś tak słodkiego jak mała Leaslie, więc zaprzestała natychmiast jedzenia mięsa.
Najtrudniej będzie z Comim. Może i ograniczył spożycie mięsa do minimum, ale nie zlikwiduje go ze swojej diety.
Pewnego razu siedziałam na płocie i patrzyłam, jak moje zwierzęta się pasą. Wiedziały, co to strach. Większość uratowała z rzeźni i mleczarń. Teraz oglądałam, jak Malboro jest otoczony swoim potomstwem, chociaż sam nie miał dożyć 2 dni swojego życia. Był bykiem, a Byki mleka nie dają.
Wykupiłam go wraz z jego mamą. Gaja już nie żyła, ale na zawsze zostanie zapamiętana przez nasze stado.
Nie każde zwierzę ma tyle szczęścia co one.
-Bu! - chwycił mnie od tyłu mój mąż. -Jesteś zła?
-Czemu jak nie chce rozmawiać, to od razu jestem zła? - uniosłam się.
-Bo.... Dobra. Nie idzie wykryć, kiedy jesteś zła, ale wiem, kiedy się martwisz.
-Masz rację. Martwię się. Ale czym?
-Może tym, że za niedługo będę musiał wrócić do Ameryki. Bez ciebie.... Bambi, wiesz, że kiedy ty płaczesz, ja płaczę. - zaczęłam jeszcze bardziej beczeć. Czemu on o tym mówi?! To jest najsmutniesza rzecz w życiu!
-Nie mogę tak po prostu ich oddać albo sprzedać. -p powiedziałam przez łzy.
-Możesz je wypuścić, albo zabierzemy je do domu, księżniczko.
-Nie  jestem księżniczką!
-Dla mnie, jesteś nawet cesarzową.
Uśmiechnęła się. Pocałowałam go. Najgorszą rzeczą w życiu jest utrata osób, na których ci zależy i dla których możesz umrzeć z uśmiechem na ustach.
-Będziesz musiał zadzwonić do Jack'a, czy ma miejsce na farmie.
-Uwierz mi, ma. Sprzedał ostatnio całe bydło i zaczął się zajmować turystyką.
Ucieszyło mnie to. Mogłam w takim razie zacząć przygotowywać zwierzęta do podróży na inny kontynent.
Comi przeszkadzał mi jak tylko mógł. Wchodził do pokoju tylko w bokserkach lub w ręczniku, bywało nawet, że zamykał nas i zaczynał się rozbierać. Kiedy indziej chował mi dokumenty, a nawet telefon. Pewnego razu zobaczyłam na podłodze ścieżkę z żelków.
-Clary, czemu marnujesz żelki?
Ścieżka prowadziła do mojej sypialni. Na łóżku leżał półnagi CC, który patrzał na mnie pożądliwym wzrokiem.
-Czekałem na ciebie...- trzasnęłam  drzwiami.
-Ja również. - podeszłam bliżej i w krótkiej drodze z drzwi do łóżka straciłam większość ubrań. Położyłam się obok Comy.
-Czy wiesz, że aktualnie wygrywamy życie?
-Jeszcze nie. Wygramy, kiedy potwory pójdą do szkoły, a my zostaniemy sami. -ucieszył się, że znowu słyszy moje plany na później. - Wejść!
-Mamo, czy wrócisz z nami do domu? -zapytał Vince. Miałam wrócić i żyć, jakby nic się nie stało...
-Tak. Wracam z wami do domu.

*Comi*
Wszystkie papiery zostały wpisane, a zwierzęta już pasły się na polach w Ameryce. Natomiast ja, Bambi i reszta mafii czekaliśmy na wystartowanie samolotu. Dzieciaki siedzieli na przeciwko nas, więc nie mogły nic zrobić. Oprócz Clary, która siedziała obok mnie pod oknem. Z drugiej strony leżała na mnie Bambs.
-Przestań. Chcę spać.
-Nie będziesz spała. Będziemy się wspaniale bawili.
-Chyba w snach... - zaczynała przysypiać, więc lekko pstryknąłem ją w nos. - Bo zamienię się w prawdziwego potwora i cię zjem...
Ucichłem. Jeśli straszyła mnie przemianą był to znak, że była zła/zmęczona. Zostawiłem ją w spokoju, a ona sama się do mnie przytuliła. Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem.
-Tęskniłeś za mamą? -zapytała Clary.
-A ty?
-Oczywiście!- powiedziała bez namysłu.
-Ja też. Niesamowicie mi jej brakowało. Przed waszym pojawieniem się, była jedynym powodem, dlaczego jeszcze żyłem.
-Mama mi mówiła, że jej też ciebie brakowało. Annie mówiła, że w nocy, po tym jak rozmawialiście, mama płakała.
Nie dziwiłem się. Sam płakałem całą noc, bo odżyła nadzieja na znalezienie jej. A teraz? Leżała na moim lewym barku w samolocie, który miał zabrać ją do domu.
Gdy wylądowaliśmy i odebraliśmy bagaże, myślałem, że zaraz strzaskam Asha. Mówić mu, że nie ma być żadnych reporterów. Co robi ten idiota? Widziałem już strach na twarzy Bambi. Dałem jej moje okulary i założyłem jej kaptur. Wyszliśmy prawie niepostrzeżenie, ale ktoś zawołał
-Tam są!
Wzięliśmy nasze bagaże i czym prędzej ponieśliśmy do auta Asha z szoferem w środku. W rzuciliśmy wszystko do środka i odjechaliśmy.
-Ty..... Clary, uszy...... Idioto! Pisałem, żeby nie było żadnej gazety, telewizji ! Czy ty mnie słuchasz?
-Yyy, tak. Po prostu.... Ona jest idealną kopią Bambii.
-Może dlatego, że jestem prawdziwą Bambii? - odpowiedział jelonek.
Ashowi szczęka opadła, a jakąś godzinę później byliśmy w domu.
Mora i Wendy wyskoczyły z klatki i od razu rozłożyły się na starej kanapie. Poszedłem z Bambii do naszej dawnej sypialni, by rozpakować rzeczy. Mało co się nie popłakała.
-Wszystko dobrze? -zapytałem.
-Tak... Po prostu nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś znajdę się tutaj. Z tobą. I dziećmi...
-I łysymi kotami? Nie płacz. Kupiłbym ci tego kota, gdybyś nie była w Japonii. A może nawet całe stado...
Mój mały płaczek. Nie mogłem się powstrzymać. Pocałowałam ją i wróciły wspomnienia. Była to pierwsza rzecz, którą zrobiliśmy po przeprowadzeniu się tu. Tylko że wtedy nie musieliśmy się martwić, że ktoś niespodziewanie wejdzie do sypialni. Dobra. Baliśmy się, że Ash wejdzie, Bambii spanikuje i koniec.
Ale teraz mogło się walić, palić i co tylko. Ja byłbym szczęśliwy, bo odzyskałem moją rodzinę.

W Poszukiwaniu SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz