Pierwszy dzień w Blackpool zapadł mi w pamięć najbardziej. To wtedy go poznałam.
Wysiadłam z autobusy wraz z bagażem i już nie wiedziałam gdzie jestem. Gdy byłam mała wpadałam do rodziców (chrzestnych) ale mało z tego pamiętam dlatego obawiałam się jak trafić do ich, a teraz również mojego domu.
- Przepraszam - próbowałam zapytać o drogę starszą panią lecz ta panicznie stwierdziła, że nie ma czasu. Kolejna tym razem młodsza kobieta nie zwróciła na mnie nawet cienia uwagi. Kolejny przechodzień będący mężczyzną zakrywał się kapturem, wbijając wzrok w chodnik. Jakaś małolata kręciła przecząco głową wskazując na słuchawki w uszach, jakby nie mogła ich zdjąć.
- Kurwa mać - rzuciłam zirytowana poprawiając włosy.
Zaczęłam rozglądać się w okolicy za znakami, nerwowo gryząc kolczyki w wardze.
- Zgubiłaś się? - usłyszałam męski głos, odwróciłam się ku jego źródle.
Za mną stał wyższy ode mnie o ponad głowę chłopak.
- Jak widać, nikt nie chcę się zatrzymać żeby pokazać którędy mam iść - rozłożyłam ręce podkreślając słowa "nikt".
- W tej dzielnicy ludzie są dość uprzedzeni - mówiąc to oparł się o słup.
- Zauważyłam - mruknęłam zirytowana.
- Dokąd chcesz trafić? - zapytał, a jego krystaliczni zielone oczy rozbłysły na ułamek sekundy. Poczułam dziwne uczucie jakbym zapomniała o czymś bardzo ważnym ale za Chiny nie mogłam sobie przypomnieć o co mogło chodzić.
- Woodland Grove - wyrzuciłam nerwowo uświadamiając sobie, że zawiesiłam na nim wzrok.
- Oh mieszkam na tej ulicy, mogę Cię zaprowadzić jeśli chcesz - pokazał kciukiem za siebie.
- Spadłeś mi z nieba - odparłam z ulgą uśmiechając się. Chłopak odwzajemnił gest lekko kiwając głową na boki.
Chwyciłam walizkę, a zielonooki zarzucił na ramię moją nie małą torbę. Chciałam coś powiedzieć lecz ten położył palec na usta śmiejąc się.
Ruszyliśmy w pierwszą ulicę po lewej i szliśmy kawałek prosto.
- Dziękuję że mi pomagasz - rzuciłam chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Nie ma za co, serio - odpowiedział patrząc wciąż przed siebie.
Skręciliśmy w drugą alejkę po prawej, uliczka była krótka i wąska, znajdywały się w niej po 4 domy na stronę, drugi po prawej był moim.
- To tutaj - stanęłam centralnie przed furtką.
- Jeszcze raz dziękuje - powtórzyłam gdy chłopak spojrzał na mnie wyciągając rękę.
- Aaron - moje serce centralne podskoczyło na dźwięk tego imienia, a tętno przyśpieszyło na przelotne wspomnienia.
- Chloe - odparłam lekko zdezorientowana, a może przygnębiona?
Wzrok Aarona zmętniał, wpatrywał się we mnie jakby chciał wyczytać coś z mojej duszy. Trwaliśmy tak w ciszy wpatrzeni w swoje oczy, pochłonięci rozmyśleniami.
- Przepraszam, muszę już iść, znajomi na mnie czekają - rzucił przerywając ciszę.
Włożył ręce do kieszeni spodni i odszedł szybkim krokiem. Stałam chwilę patrząc jak znika za rogiem. Chwyciłam za walizkę i podeszłam pod drzwi domu. Mój żołądek wywracał się na myśl spotkania z Jeffem i Grace.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam.
- Jestem! - krzyknęłam czekając na odpowiedź.
- Chloe! - usłyszałam wesoły głos kobiety.
- Cześć Grace - przytuliłam ją.
- Mamo - poprawiła mnie, mimo że moja rodzina nigdy nie była głęboko wierząca od zawsze uczono mnie, że chrzestni to drudzy rodzice na których zawsze mogę liczyć i w razie co zajmą się mną. Więc właśnie tak mam się do nich zwracać lecz teraz... Nie mogę.
- Za wcześnie - odparłam odsuwając delikatnie ciało 35 latki.
- Rozumiem - uśmiechnęła się patrząc mi w oczy.
- Ale wyrosłaś - wtrącił Jeff witając mnie.
- Też się ciesze, że was widzę.
Zamieniliśmy kilka słów za nim poszłam się rozpakować, weszłam za Grace na górę gdzie były tylko jedne drzwi umieszczone po lewej stronie na końcu krótkiego korytarza. Chwyciłam za gałkę otwierając je i zamarłam widząc wystrój.
- Przenieśliście moje rzeczy - powiedziałam podnosząc szarego misia którego dostałam od Jeffa na 10-te urodziny.
- Gdy przeprowadzaliśmy się z Londynu do Blackpool nie chcieliśmy wyrzucać rzeczy z Twojego pokoju, więc zabraliśmy je ze sobą. Oczywiście będziesz mogła go przemeblować jak tylko Ci się podoba.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się ciepło, Grace odwzajemniła ten gest i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Szybko rozpakowałam swoje rzeczy których nie było za dużo i zaczęłam rozglądać się po pomalowanym na zielono pomieszczeniu. Na środku stało łóżko umieszczone na przeciw balkonu, obok niego po lewej biurko z laptopem, a po prawej wieża i telewizor. Przy łóżku stał stolik nocny, a za nim szafa. Po lewej stronie od wejścia znajdywała się łazienka.
Słońce powoli zachodziło, wyciągnęłam z kurtki paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Usiadłam na kamiennym parapecie i odpaliłam papierosa przyglądając się okolicy. Ulica pomiędzy domami była zaskakująco wąska, na oko z 10 metrów. Z łatwością mogłam dostrzec co znajduję się w bliźniaku na przeciw.
W tej samej chwili w pokoju zapaliło się światło, zobaczyłam jak dzisiaj zapoznany chłopak zdejmował koszulkę, jego tors i ramiona pokryte były licznymi tatuażami. Rzucił się plecami na łóżko, gdy obrócił głowę w prawo dostrzegł mnie i uśmiechnął grożąc palcem, na co zaśmiałam się kręcąc głową.
Gdy chciałam zgasić niedopałek o parapet zauważyłam, że leży na nim szklana popielniczka. Albo Jeff tu palił albo przewidzieli, że ja będę to robić, uśmiechnęłam się do siebie. Pewnie Grace położyła ją tu na wszelki wypadek żebym nie śmieciła.
Wychodząc rzuciłam ostatnie spojrzenie na okno chłopaka. Światło była zgaszone, a ja nie mogłam już go dostrzec. Wyszłam więc z balkonu i zaciągnęłam kotarę szykując się do snu.
![](https://img.wattpad.com/cover/84553308-288-k612188.jpg)
CZYTASZ
Made in A.M
Teen FictionCheaster - to tam rozpoczęła się historia Chloe i Aarona Znali się do pieluchy, razem uczyli się chodzić i zdobywali blizny na tym samym placu zabaw. Miedzy ich domami znajdywała się gałąź dzięki której Aaron przekradał się nad ranem do pokoju dziew...