Przez kolejne miesiące przestałam myśleć o Justinie. Zaczynam żyć normalnie i chodzić do szkoły. Poprawiłam oceny, ale to nie jedyna zmiana w moim życiu. Nie zakończyłam przygody z muzyką i wciąż śpiewam, ale mało kto mnie rozpoznaje. I tak jest dobrze. Zaczęłam się otaczać dobrymi ludźmi, którym mogę zaufać.
Niebawem mają odbyć się moje osiemnaste urodziny. Przeraża mnie fakt bycia dorosłą mimo, że od zawsze byłam samodzielna..Staje przed lustrem i układam włosy przed wyjściem do szkoły. Między czasie myśle o sprawdzianie z matmy, oraz mojej piątkowej imprezie. Miley ma pomóc mi ją zorganizować. Powiedziała, że zaprosi kilku przystojnych facetów, bo stwierdziła, że za długo jestem sama. Chociaż właściwie ja lubię samotność i nie przeszkadza mi to, że w piątek piję kakałko oglądając jakiś głupi film w telewizji zamiast szaleć na imprezie, a potem wracać nie zbyt świadoma tego co się właśnie stało. Skończyłam z tym już dawno. Pomogło mi w tym kilka osób. Zaczynając od opiekunów w poprawczaku i kończąc na Justinie. Większości z nich nie ma już w moim życiu, ale tak jest dobrze. Lubie moje życie. Naprawdę je lubie.
Z rozmyśleń wyrywa mnie głos mojej przyjaciółki która najwyraźniej zdążyła zauważyć, że jej nie słucham.
Wzdycha po czym ciągnie mnie w stronę drzwi wejściowych do szkoły. Przewracam oczami na widok tych wszystkich ludzi. Większość jest spoko, ale nie umiem nawet opisać tego jak bardzo są fałszywi. Jako baczny obserwator ludzi mogę wywnioskować tylko tyle, że są egoistami i dbają tylko o samych siebie. Oczywiście nie wszyscy. Ostatnio na ulicy natknęłam się na dziewczynę za szkoły. W szkole udaje bardzo pewną siebie i wszystkich miesza z błotem, a ja widziałam jak płacze w parku z papierosem w ręku. Jak się później okazało jest ciężko chora. Jest mi przykro, ale niestety karma wraca. Czasami nawet z podwójną siłą, a my nie możemy nic na to poradzić.
Dzień w szkole mija mi bardzo powoli, ale ciesze się, że to już czwartek. Jutro moja osiemnasta i chce żeby to był najpiękniejszy dzień mojego życia.
W końcu słyszę dzwonek oznaczający, że to już koniec lekcji, więc najszybciej jak umiem biegnę do mojej szafki. Odkładam książki i zabieram tylko potrzebne rzeczy po czym ją zamykam.
Przy drzwiach czekam na Miley. W końcu gdy do mnie dołącza kierujemy się na przystanek autobusowy.
Rozmawiamy o moich urodzinach, a Miley opowiada mi o chłopakach których zaprosiła. Niektórych znam z widzenia, ale to wszystko.
Przez chwile moje myśli odbiegają do moich siedemnastych urodzin. One zdecydowanie były najpiękniejsze do tej pory mimo, że Justin mnie tak zranił.""Wszystkiego najlepszego, przepraszam, że wcześniej nie złożyłem życzeń-uśmiechnąłem się-Chciałbym ci życzyć aby w każdy twój dzień na twojej twarzy gościł uśmiech, bo masz piękny. Żebyś była po prostu szczęśliwa. Już zawsze miała mnie i Miley. Ciesze się, że los postawił cię na mojej drodze, bo jesteś wyjątkowa. A to jest dla ciebie(...)""
Przypomniały mi się jego życzenia i to jak często mówił, że mnie kocha. Nienawidzę siebie za to, że pomyslałam o tym właśnie teraz.
Szybko odganiam od siebie myśli o Justinie i skupiam się na teraźniejszości.-Wszystko okej? - pyta Miley uważnie mi się przyglądając. Kiwam głową i posyłam jej uśmiech.
-Tak.
Po powrocie do domu zrobiłam sobie kolejce i usiadłam przed laptopem. Włączyłam klasową konwersacje. Zazwyczaj się na niej nie udzielam chyba, że potrzebuje spisać zadanie.
Czat:
Patt: Wiecie, że od jutra to naszej klasy przychodzi nowy uczeń?
Matt: Skąd info?
Patt:Rozmawiałam z wychowawczynią. Tak się składa, że już go znalazłam więc pozwólcie, że dodam go do czatu.