–Myślisz, że lepiej by mi było w zieleni, czy błękicie? – Piętnastolatka rozciągnęła czarną bokserkę, przeglądając się z zastanowieniem w lustrze.
Brązowowłosa posłała jej profesjonalne spojrzenie i podała granatową, zwiewną sukienkę.
–No nie wiem, Julie. – Ze zwątpieniem złapała letni ciuch i weszła do przebieralni, gdzie dokładnie się obejrzała.
Koścista sylwetka na co dzień podkreślona była ubraniami z laboratorium na ziemi- zwykłe szare legginsy, ciemna bokserka i wysokie, skórzane botki. Jednak nie to przykuwało uwagę. Mulatka nie była po prostu człowiekiem.
Należała bowiem do eksperymentalnej rasy, nazwanej Kehali. Była połączeniem człowieka, lwa, sarny i nietoperza. Ukształtowało to długi ogon z kłębkiem czarnego włosia na końcu, wysokie, czułe uszy i niesamowite zmysły. Jej wygląd okazał się zbyt odstraszający i oryginalny, więc trafiła na wysypisko, gdzie wszyscy traktowali ją, niczym równą sobie. Poza niecodziennymi cechami, miała dokładnie to, co każdy śmiertelnik- dwoje dużych, błyszczących oczu o błękitnym odcieniu, długie do pasa kruczoczarne włosy i pełną osobowość.
Gdyby nie wygląd, najpewniej stałaby się wzorowym obywatelem- jak każdy, odznaczała się wysokim tworem serotoniny, czyli szczęścia. Kochała nowe znajomości, była otwarta i towarzyska. Poza tym, stała się też bardzo odważna, żywiołowa i ciekawska. Cechowały ją zaledwie częsty uśmiech, jak i głośne zachowanie.
Westchnęła, dotykając dwóch kółeczek w lewym uchu. Uśmiechnęła się na ich wspomnienie- wraz z Julie znalazły dwie pary, tak więc postanowiły się nimi podzielić.
Założyła ciemną sukienkę i wyszła, wykręcając piruet. Przyjaciółka posłała jej zachwycony wzrok i energicznie pokiwała głową. Szybko przyciągnęła ją do gigantycznego lustra i stanęła z tyłu, kładąc dłonie na ramiona Kehali.
–Nie lubię sukienek – naburmuszyła się mulatka i przyjrzała się towarzyszce.
Julie. Niesamowita dziewczyna. Była zaledwie rok starsza, a jednak zachowywała się na przynajmniej dziewiętnaście lat. Również była wzorowym mieszkańcem- wysoka serotonina, dobroduszność i uczynność.
Wyglądała nieziemsko. Wiśniowe włosy do łokci, nawet w nieładzie były jakieś takie... idealne. Piwne, kocie oczy mówiły więcej, niż niejedne słowa i nie umiały kłamać. Dodatkowo kształtny nos, pełne usta i ładna głowa- po prostu perfekcja! O bardzo kobiecym ciele nawet już nie wspominajmy. Jej jedyną wadą był brak strun głosowych. A przecież w idealnym świecie, nie ma miejsca na ciszę. Wszyscy muszą się śmiać i pozdrawiać.
Julie cechowała się siostrzanym ciepłem i matczyną troską. Umiała być dobrą przyjaciółką i zwierzchniczką. Była taktowna, dziewczęca, spokojna i pokorna, a jednak stawała w obronie przyjaciół, kiedy trzeba było. Zaopiekowała się Kehali rok temu, a sama znajduje się na tamtym wymiarze od dwóch lat.
–Obiekty. Proszę odsunąć się od teleportera na piętnaście metrów – rozbrzmiał mechaniczny głos Ivony. Dziewczęta niewiele myśląc, wyszły z mieszkania i przyglądały się zajściu. To już trzeci w tym miesiącu. – Rozpoczynam odliczanie. Dziesięć. – Teleport otworzył swe wrota, a z każdą kolejną cyfrą jego blask zwiększał się. – Dziewięć. Osiem. Siedem. Sześć. Pięć. Cztery. Trzy. Dwa. – Ultradźwięk załamania czasoprzestrzennego doleciał do Kehali, na co ta zawyła głośno i upadła na kolana.
Julie szybko ukryła jej drobne ciało w objęciach, by jak najmniej cierpiała. Po ostatniej cyfrze, z portalu wyskoczyła postać, a kobiecy głos podziękował za współpracę, po czym portal się zamknął.
Dziewczyny po chwili podniosły się i rzuciły okiem na kolejny błąd. W niewielkiej odległości od portalu, leżał nieprzytomny chłopak w wieku na oko siedemnastu lat. Wokół zebrało się sporo mieszkańców wymiaru. Przyglądali mu się z zaciekawieniem, po czym zaczęli komentować sytuację.
–Wzięłabym to dziecko, ale moje progi są pełne – krzyknęła kobieta-żaba, otoczona gromadą zaciekawionych dzieci. Pojawiła się tu jako pierwsza i przygarnia najmłodszych.
–Możemy go wziąć – rzekł rosły mężczyzna o braku wzroku i jednej dłoni.
–Och nie, za nic się na to nie zgodzę! – odparła najstarsza. – Ty szkolisz szpiegów, Winicjuszu, jeszcze go w to wciągniesz i zabije się, chłopaczyna!
Kehali szybko odwróciła się i szepnęła.
–My jesteśmy obeznane! Julie, możemy go zabrać i nauczyć wszystkiego!
Przyjaciółka odpowiedziała jej niepewnym wzrokiem, który już po chwili zmienił się w litościwe potwierdzenie.
–My! – wrzasnęła ożywiona piętnastolatka. – My, my go weźmiemy! Ja i Julie jesteśmy chętne!
Bez namysłu podbiegła do chłopaka i zgarnęła zielone włosy z zamkniętych oczu. Z niezwykłą delikatnością zaczęła strzepywać kurz osadzony na bladych policzkach. Zafascynowana, nie spuszczała z niego dokładnego i czujnego wzroku, zupełnie jakby jej życie zależało od tego, czy nowy będzie bezpieczny.
Julie przyglądała się temu zjawisku z delikatnym uśmiechem. Dokładnie znała tęskne i zauroczone spojrzenie młodszej siostry. Bez względu na to, co jej nie czekało, nie potrafiła odmówić uczuciom. Serce Kehali zabiło inaczej, niż zwykle i wszyscy zgromadzeni już to wiedzieli.
BETA- @pomelo226
CZYTASZ
Novela
Science FictionCztery wojny. Miliardy dekad. Osiem dziejów. Doszliśmy tak daleko. Jednak ktoś zdecydował rozpocząć wszystko od początku. Oto już trzeci rok zakwitu, 300 lat od Wojny Tytanów. Czysta karta i wspaniałomyśne zasady: ludzie żyjący w harmonii i zgodzie...