To był dzień, jak każdy inny w tym domu. Podczas, gdy krople deszczu spokojnie wybijały na oknie Marsz Mendelejewa, a szyby promieniały, Tomek niechętnie ocknął się na swoim łóżku. Wiedział, że musi wstać i zejść na dół, spodziewał się tego, co tam ujrzy, najchętniej po prostu uciekłby z domu. Jedyne, co go tu trzyma, to Gothic 2.
Kiedy wreszcie zebrał się w sobie, umył się i przebrał w nowy mundurek. Kiedy wszedł do kuchni, jego oczom ukazał się krajobraz, jak po bitwie. Na podłodze walały się puszki po piwie, na kanapie leżały zużyte strzykawki. Jego ojciec znowu dał sobie po żyłach. Znając życie nawet nie wie, że Tomek właśnie idzie do nowej szkoły.
Zawsze był nieśmiały, jako dzieciak nigdy nie miał przyjaciół, kiedy inni grali w Final Fantasy, on zbierał kapselki na złom. Wszystko zaczęło się, gdy jego matka zmarła na raka. Ojciec wpadł w nałóg, uważał, że to wina syna. W Tomku zaczęła się budzić nienawiść do ludzi, unikał jakiegokolwiek kontaktu z innymi, przez to będzie ciężko mu się zaaklimatyzować w nowej szkole.
Silnik autobusu wyrwał go z rozmyślania, gdy w biegu wskoczył do środka, zauważył starego kolegę, Kena. Ken był klasowym przypałem, wszyscy wiedzieli, że czuje rower wodny do mężczyzn, w szczególności pociągał go nasz Tomeczek.
-Cześć! Zająłem ci miejsce! - Krzyknął, gdy tylko go zobaczył.
-Witaj przyjacwelu. - Nie był zachwycony jego obecnością, właściwie to nigdy za nim nie przepadał.
-Długo się nie odzywałeś, założyłem konto na NK, żebyśmy mogli częściej rozmawiać!
-Super. - Odparł bez entuzjazmu.
Ken nawijał przez resztę drogi, jedząc czekoladowe biszkopty. Jadł je ciągle. Można powiedzieć, że były jego uzależnieniem, co ciekawe, pomimo tego był dosyć szczupły.
Kiedy wysiedli, udali się prosto do liceum. Żeby wejść do szkoły, musieli przejść przez ogromny dziedziniec. Tomek nie lubił dziedzińców. To właśnie na nich był gnębiony przez elitę klasową. Nie miał wiele, jednak wiele od niego wymagano. Chłopcy dokuczali mu ze względu na wątłą budowę ciała, do dzisiaj zaczepiają go Sebixy.
Nagle na swojej drodze ujrzeli małego, różowego pulpecika.
-Jesteście nowymi uczniami, tak? - Pulpecik okazał się kobietą.
-Dzwonię po Pudliszki, bo klopsik im spierdolił. - Szepnął sam do siebie. Nie usłyszał tego nikt, oprócz tajemniczego, czerwonowłosego chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem. Tomek wyraźnie wpadł mu w oko. - Tak, to my. Pani jest dyrektorką?
-Oczywiście. Nie mam czasu, żeby się wami zająć. Jeżeli potrzebujecie pomocy, to udajcie się do pokoju gospodarzy. Powinien tam być Nataniel, to uczynny chłopak.
Po skończeniu rozmowy z dyrektorką i zgubieniem Kena, zaczął błądzić po korytarzu, w celu znalezienia swojego wybawiciela. W końcu ujrzał odpowiednie drzwi, poczuł lekki ból głowy w prawej skroni. Kiedy wszedł do środka, jego oczom ukazał się ideał. Wysoki blondyn o niebiańskim spojrzeniu. Oboje wyraźnie się speszyli. Nataniel poczuł coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Gdyby ktoś stał obok, mógłby zacząć rapować w rytmie bicia ich serc. Oczami wyobraźni oboje widzieli swoją wspólną przyszłość, byliby w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu. Zapadła krępująca cisza. Po krótkim czasie do pokoju weszła niewysoka dziewczyna, była brunetką o dużych, niebieskich oczach. Nie odczuła konsternacji na twarzach chłopców.
-O, ty jesteś ten nowy! Tomek, tak? - Zaczęła.
-T-ta... - Nie zdążył dokończyć.
-Świetnie, ja jestem Melania. Pomagam Natanielowi w obowiązkach gospodarza. Miło mi cię poznać.
-Mi również - Odparł półgłosem, posyłając dyskretne spojrzenie Natowi. - To już koniec formalności?
-Ach, tak. Gdybyś chciał się spotkać, możemy umówić się w kawiarni o 17, będziesz? - Zapytał z nadzieją w głosie.
-Jasne! - Odparł ze zdecydowanie za dużym entuzjazmem. Znowu się speszył. Zaczęli się nerwowo śmiać. - Do zobaczenia!
-Do zobaczenia!
Wyszedł z pomieszczenia, rozmyślał o chłopaku, gdy nagle wpadł na świetny pomysł. Zostanie youtuberem, zdobędzie milion subów i wyzna mu miłość na oczach setek tysięcy osób.
Jego rozmyślania przerwała jakaś tępa dzida. Prawdopodobnie nie zazna nigdzie spokoju.
-Halo, kochaniutki, zejdź na ziemię! Dobrze się czujesz? Ej, słuchasz mnie?
-Nie. - Odparł.
-Tak pogrywasz? Masz pojęcie kim ja jestem? Zobaczymy, czy będziesz takim turbośmieszkiem, kiedy... - Nagle urwała zdanie.
Do budynku wszedł czerwonowłosy chłopak. Nie wyglądał na tak przyjemnego, jak wcześniej. Mimo to dalej było w nim coś, przez co intrygował praktycznie każdego.
-Amber, zostaw go. Nie widzisz, że prawie oślepł? Światło odbija się od twojej tapety na wszystkie strony. - Dogryzał dziewczynie, delikatnie ją odpychając.
-Jak śmiesz?! Po tym, co dla ciebie zrobiłam? Przecież dobrze wiem, że mamy się ku sobie. Ja pragnę ciebie, ty pragniesz mnie. Ma nam przeszkodzić jakiś randomowy typ w superstarach?
-Superstary to cię dzisiaj w nocy dojedzie, odwal się od niego, bo jak nie, to nagranie sprzed tygodnia trafi prosto w ręce twojego braciszka.
-Nawet nie próbuj... - Prawdopodobnie kłócili się dużo dłużej, ale Tomek był już daleko. Myślami był już na spotkaniu z Natanielem. Zastanawiał się też, o co chodzi z tym całym Kastielem i Amber i dlaczego właśnie on stanął w jego obronie. Był taki męski przy tym. Jego wysportowana sylwetka rzucała się w oczy z daleka. Tomek nie wiedział, czego może się spodziewać w tym dziwnym miejscu, jednak wiedział, że z całą pewnością rozpoczął się kolejny rozdział w jego życiu. Obawiał się, że to nadejdzie, nie mógł jednak spodziewać, że wszystko stanie się w tak krótkim czasie.
CZYTASZ
NatanielxGimper
FanfictionSkomplikowane rozterki miłosne dwóch młodych nastolatków, czy dadzą się ponieść wodzy miłości?