Phil szedł szybko zatłoczoną ulicą, mamrocząc przeprosiny, kiedy trącał łokciami przechodniów. Chciał jak najszybciej się stąd wynieść, okej? Taszczył zdecydowanie za dużo toreb, ale wszystko było mu potrzebne: płatki rododendronu, słoik pełny pajęczych nóg (nalepka na opakowaniu zapewniała, że żaden pająk nie został skrzywdzony przy produkcji), ślina żaby, mała paczka lwiego futra. Mógłby jeszcze długo wymieniać. Miał dużo do zrobienia, a niezbędne do tego było całe mnóstwo składników. Przed sobotą musiał jeszcze oczyścić swój dom, a do tego też potrzebował środków.
Phil odetchnął głęboko, gdy wreszcie dotarł do swojego ulubionego, najmniej zatłoczonego miejsca w centrum: Zalecenie Lekarza, jego zdaniem najlepszego sklepu ze składnikami eliksirów w Londynie. Kręcił się po pomieszczeniu, zgarniając do koszyka kolejne produkty. Nocny cień, Jerozolimska Wiśnia, nasiona cisu i wreszcie dokładnie owiniętą papierem paczuszkę oznaczoną "trujący bluszcz". To była ostatnia rzecz z listy zakupów. No, prawie.
- Potrzebuję trochę kredy - rzucił szorstko do Janice, kobiety stojącej za ladą.
Janice uniosła brew.
- Już się robi, Phil. Czemu tak nieuprzejmie?
Phil westchnął, wzruszając ramionami.
- Przepraszam, Janice. Jestem trochę zmęczony, a nadal mam milion rzeczy do zrobienia.
- Domyślam się - uśmiechnęła się, wyciągając z kieszeni klucz i otwierając nim pełną kredy szafkę, która stała za nią. - Wy, czarodzieje, zawsze jesteście oblegani w tym okresie - dodała, pakując ostrożnie kredę do woreczka, który następnie hybryda Wendigo stojąca obok Janice podała w kościstych palcach Philowi.
- Ta. Święto Zmarłych już za tydzień i wszyscy zgłaszają się do mnie, żebym oczyścił ich domy i zabezpieczył przed demonami - potwierdza, wrzucając sakiewkę do kieszeni swojej czarno-żółtej koszuli w kratę. - Cóż - przeprasza jeszcze. - muszę już lecieć zająć się własnym domem i chciałbym zrobić to dzisiaj, póki jeszcze pamiętam. Zostałbym i porozmawiał, ale naprawdę się spieszę.
Janice machnęła ręką na znak, że to nic takiego.
- Spokojnie, Phil. Idź i zajmij się swoimi zaklęciami, eliksirami czy czymkolwiek co właściwie robisz. I postaraj się nie zabrudzić nikomu dywanu kredą jak ostatnio.
- Dawno i nieprawda - fuknął w odpowiedzi Phil.
Janice zaśmiała się.
- No zmykaj, czarodziejski chłopcze.
- Jesteś okropna - mruknął jeszcze Phil, zebrał swoje torby z podłogi i wyszedł. Ruszył w stronę domu, żeby zostawić niepotrzebne zakupy zanim zajmie się zleceniami. Jeszcze tylko parę wizyt u klientów i będzie mógł na dzisiaj kończyć, dzięki Bogu.
Phil odetchnął z ulgą, zamykając za sobą drzwi. Był wykończony. Odwiedzenie wszystkich klientów zajęło mu dłużej niż się spodziewał i kiedy wreszcie wrócił, chciał tylko jak najszybciej oczyścić swój dom, rozłożyć się na kanapie, zamówić jakieś tajskie jedzenie i obejrzeć anime.
CZYTASZ
Ride With the Moon In the Dead of Night | tłumaczenie
Fanfiction(To jest tak ooc, że to się nie dzieje, guysss.) Phil powinien kupić lekarstwa na alergię czy coś w tym rodzaju. Albo chociaż otworzyć okno, kiedy następnym razem będzie przeprowadzał rytuał. Nie pomyślałby, że jedno kichnięcie może zniszczyć całe z...