Idealna

446 71 34
                                    

Głowa delikatnie uniesiona do góry, wypięta klatka piersiowa, piersi do przodu, zimne spojrzenie, delikatne i zmysłowe poruszanie się, pewny chód. Nieważne, że wieje zimny wiatr i dokucza mi chłód. Albo wygoda, albo piękno.

Moje ciało przeszła lekka gęsia skórka, ale zacisnęłam tylko mocniej szczękę. Nie mogłam dopuścić do żadnego niedopatrzenia, w końcu wszystko musiało być na styk, nikt nie mógł się zorientować, że pod grubą warstwą kłamstwa, w głębi duszy jestem normalna. To by było złe, dopiero wysunęłam się na szczyt, a w jednym momencie miałabym spaść? Nigdy w życiu.

Moje idealnie ułożone włosy chciał rozwiać wiatr, ale nie pozwalała mu na to tona lakieru, który na nie wcześniej nałożyłam. Chociaż koszmarnie je niszczył, to sprawiał, że wyglądały pięknie, a bez niego kompletnie się buntowały, przez drastyczne chwile, które przeszły u fryzjera, kiedy je co miesiąc farbowałam na różne kolory, żeby być na czasie i wyprzedzać nowe trendy. W tym miesiącu królowało blond sombre. Ułożone w cudowne fale, wyglądały pięknie, chociaż przez nie musiałam wstawać trzy godziny przed szkołą. Mycie, suszenie, kręcenie, gdzie przy tylu doczepianych, zrobiły się bardzo, bardzo gęste.

Na tę pogodę nie sprawdzała się skórzana kurtka z naturalnej skóry. Nie chroniła tak dobrze przed zimnem, ponieważ kończyła się już jesień. Idealnie by się zdało na taką pogodę futro, musiałam jedynie wyciągnąć je z garderoby. Nie podobało mi się to, że nosiłam ciuchy z biednych zwierzątek, ale podobało się to znajomym i innym. Tylko to się liczyło, nie mogłam łączyć beznadziejnej empatii ze statusem i popularnością.

W końcu znalazłam się w ciepłym budynku, wysoko renomowanej szkoły prywatnej. Zostawiłam kurtkę w szafce i od razu zaszyłam się w łazience. Musiałam sprawdzić, czy wszystko grało z makijażem i czy strój dobrze leżał. Za każde niedociągnięcie płaciło się dużą cenę, nie chciałam spaść na dno okrutnych czeluści tej szkoły, w którym znajdowały się dziewczyny z trądzikiem i inne brzydkie, grube, niedbające o siebie laski, które nie miały koleżanek, a jedynie wszyscy chcieli im popsuć życie. Upokarzające zdjęcia obiegające internet okropnie mnie przeraziły.

Spojrzałam na siebie w dużym lustrze. Doczepiane rzęsy idealnie się trzymały, powiększały oko i dawały mu głębie. Smokey eye podkreślał bardzo niebieski kolor tęczówki. Idealnie wykonturowana twarz, pięknie zaznaczone, już i tak wystające, kości policzkowe. Żadnych plam, żadnych niedoskonałości. Wszystko idealnie rozprowadzone. Fryzura także nie uległa zniszczeniu, ku mojej uciesze.

Czarna, opinające kształtne ciało sukienka z golfem, na długi rękaw, wyglądała świetnie. Musiałam otrzepać ją jedynie z kilku włosów, które się na niej zawieruszyły. Poprawiłam jeszcze zrobione usta, różową szminką w kolorze nude – takie były modne w tym sezonie. Poczułam się jak Kylie Jenner, co dodawało mi mnóstwo do samooceny i oceny wśród znajomych. Na całe szczęście matka natura obdarzyła mnie dużymi biodrami i świetnym tyłkiem, a chirurg cudownymi piersiami. Jedyne, z czym miałam problem, to utrzymanie tego w ryzach, bo niestety po mamusi odziedziczyłam skłonności do tycia, przez co zostałam mieszkanką siłowni i fanatyczką różnorakich diet, by tylko nie odstawał mi brzuch i żebym nie obrastała w tony tłuszczu.

Stwierdziłam, że mogę się tak pokazać publicznie i opuściłam łazienkę. Od razu rzuciła mi się w oczy moja przyjaciółka, Carmen, którą poznałam po długich, do pasa, wpadających w biel, prostych włosach, które były piękne i grube – wręcz idealne. Carmen słynęła z cudownej, szczupłej sylwetki i pięknej, porcelanowej cery. Każda dziewczyna w szkole jej zazdrościła. Podeszła do mnie z gracją i przywitałyśmy się buziakiem.

– Jak tam, Chanel? – zapytała, robiąc charakterystyczną dla siebie minę, w której przygryzała policzki, by jeszcze bardziej zaznaczyć kości policzkowe. – Nauczona na chemię? Ona znów będzie pytać.

Idealna × One shotWhere stories live. Discover now