Dave właśnie kończył skręcać robota, który miał pełnić rolę kamerzysty do jakiegoś kolejnego beznadziejnego filmu o kolejnym beznadziejnym Ministrze. Nie była to jakaś zaawansowana technologicznie maszyna. Potrzebowała jedynie czujnika światła- w celu uniknięcia zbyt ciemnego lub zbyt jasnego otoczenia, żyroskopu- żeby nie wygrzmociła gdzieś na prostej drodze z kamerą kilkanaście razy droższą od niej samej no i oczywiście kamery. Właściwie samych uchwytów, bo studio, które zlecało Dave'owi tą robotę dziwnie się wykręcało od odpowiedzi na pytania o jakikolwiek sprzęt filmowy.
-Ostatnie obroty śrubokrętem... Nie za mocno, by nie połamać płyty głównej, nie za słabo, żebyś się nie rozleciała pędząc gdzieś za głównymi bohaterami... Gotowe. - uznał wreszcie Dave patrząc z dumą na swoje dzieło.
Robot wyglądał niezbyt ciekawie. Ostre krawędzie, zero lakieru, trochę rdzy... Ogólny efekt taki, za jaki zapłacono Dave'owi.
Konstruktor jednak bardzo przywiązywał się do każdego robota jakiego tworzył. Wyjątkiem była maszyna, którą robił w ramach top secret'owego projektu dla armii. Wyposażona między innymi w cały arsenał broni dalekiego i bliskiego zasięgu oraz pełen wachlarz systemów intuicyjnych połączonych ze sztuczną inteligencją. Ta chodząca "siekaczka" była tak doskonała, że jedyną rzeczą z jakiej skorzystali wojskowi był przycisk samodestrukcji...Mimo młodego wieku i dość skromnego budżetu Dave został najbardziej cenionym konstruktorem robotów w całym Układzie Gwiezdnym. Nie miał jednak nic więcej poza małym warsztatem na peryferiach jedynego miasta na tej planecie, zwanego Ehrenberg.
Miasto to zostało założone przed wiekami przez pewnego, obrzydliwie bogatego ziemianina. Człowiek ten postanowił sobie zakupić całą planetę (wtedy jeszcze pismo i pieniądze znaczyły więcej niż logika...), nazwać ten glob Truna 1-Z-2 i po prostu się na niego przeprowadzić. Dziwne, że jakiś miesiąc po jego przeprowadzce wszyscy naukowcy, niemalże pewni tego iż niemalże na pewno nic Ziemi nie zagraża, zginęli w wyniku upadku asteroidy na powierzchnię tej niemalże bezpiecznej planety.Wracając do czasów współczesnych, Dave nie miał żadnej rodziny. Rodzice zostawili go jak tylko ukończył 14 lat- czyli stał się pełnoletni według prawa ehrenberskiego. Od tamtego czasu dorobił się swego małego warsztaciku i wielkiej sławy.
Obecnie 21-letni Dave nie ma kompletnie nikogo poza dwoma robotami, dzięki którym ma się do kogo odezwać, o ile baterie mają dość mocy, by go wysłuchiwać godzinami... Z tym właśnie jest nieraz spory problem, ponieważ są to jego pierwsze roboty, które stworzył na zlecenie (zamówiła je jakaś restauracja na stanowisko kelnera i kucharza), lecz gdy Dave przyznał, że "mam czternaście lat, właściwie prawie piętnaście, bo urodziny mam za niecałe 10 miesięcy" zleceniodawca wycofał ofertę nie płacąc za zakupione części.
Teraz konstruktor ma problem, bo nigdzie na "Trumnie jednej z dwóch" (tak żartobliwie nazywał swoją planetę Dave) nie znajdzie nowych baterii.Niestety właśnie zbliża się nieuchronnie dzień wymiany ogniw...
CZYTASZ
Perpetuum Mobile
Science FictionDave- młody konstruktor robotów i wynalazca. Z powodu braku dostępu nawet do najzwyklejszych baterii oraz konieczności utrzymania swojego prestiżu wpada na szalony pomysł! Postanawia dokonać czegoś nad czym ludzkość głowiła się przez miliony lat...