Rozdział 12

480 45 1
                                    

Nagle usłyszałem jakiś trzask i po chwili drzwi otworzyły się z hukiem.
Do pokoju wszedł Scott, a za nim... Nie, to nie może być ona.
- Witaj, Derek. - usłyszałem znajomy głos. To Violet. - Tak jak obiecałam widzimy się ponownie. Bardzo mi miło z tego powodu.
- A mi nie. - warknąłem.
- Milcz! - zawołała. - Bo go zabiję.
Wyciągnęła nóż i przystawiła go do szyi Scotta.
- Słyszałam, że szybko się pocieszyłeś po stracie. - zaśmiała się. - A szkoda, bo ze mną byłoby ci o niebo lepiej.
- Mogłabyś już przejść do rzeczy? Po co tu przyszłaś? - zdenerwowałem się.
- Wolę jeszcze popatrzyć jak cierpisz. Przyszłam tu po to, żeby cię zabić. Ale patrząc na ciebie jeszcze się zastanawiam. - oblizała wargi. - Może lepiej pójdę podręczyć twoją panią do towarzystwa?
Zacisnąłem pięści. Tego już za wiele.
- Spokojnie, już zaraz ukrócę twoje męki. Zrobię ci tylko przysługę, bo po co ci żyć na tym świecie bez jedynej osoby, na której ci zależy? Żadna dziwka nie da ci tego co ona.
- Zaraz cię zabiję. - powiedziałem ze wściekłością.
- Nie. - uśmiechnęła się. - Nie zaprzestanę dopóki nie zobaczę jak umierasz. Mogłeś wybrać życie przy moim boku. Tyle razy ci to proponowałam, lecz wolałeś Karolinę. Teraz się policzymy.
Zauważyłem, że Scott posyła mi porozumiewawcze spojrzenie. Nagle odepchnął jej rękę w ten sposób, że nóż wylądował w jej klatce piersiowej. Krzyknęła i upadła na ziemię. Scott upewnił się, że nie wstanie przez najbliższy czas i podszedł do mnie.
- Skąd ona się tu wzięła? - zapytałem wskazując na leżącą Violet.
- Przyszła do mnie jakąś godzinę temu i zaczęła mnie wypytywać. Tak normalnie, jakby wpadła na kawę. Potem zapytała o ciebie. Powiedziałem, że się wyprowadziłeś, na co ona kazała mi się dowiedzieć dokąd. Później stała się trochę niebezpieczna.
Westchnąłem.
- A tak poza tym to jak się trzymasz? - zapytał Scott.
- Jestem na jakieś pieprzonej granicy bólu i zobojętnienia. - powiedziałem. - Gdy patrzycie na mnie wyglądam na spokojnego, w środku miotam się jak ćpun na głodzie.
Scott pokiwał głową.
- A co u Stilesa? I Oliwii? - zapytałem.
- Po skończeniu szkoły Stiles oświadczył się Oliwii, potem wyjechali z miasta. Wychodzi na to, że tylko ja się nigdzie nie wyprowadzam. - uśmiechnął się.
W tej chwili usłyszeliśmy głośny śmiech.
- Czy wy naprawdę sądzicie, że umarłam? - zapytała Violet wyciągając nóż z piersi. Otarła go o ubranie i wstała. - Przypominam wam, że byłam "czymś".
- Więc czym jesteś? - zapytał Scott.
- Każde zranienie, każda porcja bólu dodaje mi sił, więc trudno będzie wam mnie zabić. Poza tym zależy mi tylko na nim. - wskazała na mnie. - Potem się stąd zmywam.
- Dlaczego chcesz go zabić? - dopytywał.
- Powinnam zakończyć to, co zostało niedokończone. - wyjaśniła. - Michael miał rację, zabijając stajemy się silniejsi. Chcę być silna. No i jak już mówiłam, zrobię mu tylko przysługę.
- Dobrze wiesz, że nie pozwolę ci tego zrobić. - oświadczył.
- No to dalej, spróbuj. - roześmiała się Violet.
Scott już miał się na nią rzucić, ale chwyciłem go za ramię.
- Odpuść. - powiedziałem. - Ona ma rację.
- Jak to? - zdziwił się.
Skinąłem głową.
- Nie ma sensu, aby ciągnąć to dalej. Jedyny powód, który miałem już nie żyje.
- Nie. Nie będę na to patrzeć. - rzekł.
- Więc wyjdź. - wzruszyłem ramionami.
- Mówisz poważnie? - zapytał próbując doszukać się jakiegokolwiek wahania w moich oczach.
- Tak. - odpowiedziałem. - I mam nadzieję, że to zrozumiesz.
- Nie rozumiem. - odparł. - Ale nie pozostaje mi nic innego jak tylko uszanować twoją decyzję.
- Dzięki za wszystko - uśmiechnąłem się. - I pogratuluj Stilesowi.
Skinął głową, po czym odwrócił się i wyszedł z domu.
Violet przypatrywała się tej scenie z kpiącym uśmieszkiem.
- Bawi cię coś? - odezwałem się.
- To było urocze. Ale przejdźmy do rzeczy. Wolisz, żebym zabiła cię którymś z tych pięknych rewolwerów? - zapytała drwiąco rozkładając na stole broń. Widać, że się przygotowała. - Czy może chcesz umierać powoli i boleśnie za sprawą noża, którym twój przyjaciel próbował mnie obezwładnić? Wybieraj.
Nic nie powiedziałem.
- Bardzo dobry wybór, Derek. Cieszę się, że współpracujemy. - rzekła sarkastycznie.
Podniosła jeden z pistoletów po czym westchnęła.
- Przepraszam, że muszę to zrobić, ale sam rozumiesz. Karolinka w zaświatach na pewno na ciebie czeka. - uśmiechnęła się sztucznie. - Ostatnia wola?
- Chcę się z nią spotkać po śmierci. - wyszeptałem, tak cicho, że nawet wilkołak by tego nie usłyszał.
- Nic nie słyszałam. Przygotuj się. - rozkazała.
Nie zdążyłem nawet nabrać powietrza w płuca gdy usłyszałem strzał, po czym upadłem.
- Atak z zaskoczenia zawsze działa. - zaśmiała się cicho po czym uklęknęła przy mnie. - Możesz mi podziękować na koniec, chociaż pewnie już nie dasz rady. Zaraz umrzesz.
- Masz rację. Umrę i spotkam się z Karoliną. Jestem tego pewien. - rzekłem i zamknąłem oczy.

See You Again | Derek Hale (3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz