Rozdział 17

15.6K 520 154
                                    

Rozeszliśmy się z parku około 16 kiedy zaczęło okropnie padać. W sumie byłam zadowolona z pikniku pomimo tego, że w ogóle nie rozmawiałam z Bellim. Za to poznałam lepiej Kendall, Hannah, Rickiego, Maxa, Nialla i Elizabeth.

Wracaliśmy z Bellamym w całkowitej ciszy kiedy zaczęło padać jeszcze bardziej, a my byliśmy już dosłownie cali przemoczeni. Nie mogłam się skupić na jeździe bo rozpraszał mnie widok jego słodko poczochranych włosów.

Po chwili jazdy brunet zatrzymał się w miejscu. Po prostu staną i przestał się ruszać. Kiedy to zauważyłam rownież się zatrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Chwilę na niego patrzyłam z niezrozumieniem, jednak po chwili się odezwałam.

- Um, Bellamy? Co ty robisz?

- Stoję, nie widzisz? - odpowiedział chłodno po tym jak go zapytałam niepewnie.

- A oświecisz mnie dlaczego? - zapytałam nadal nie rozumiejąc o co mi chodzi.

- Wiesz dlaczego? - zapytał poirytowany i zrobił krok w moją stronę. - Bo kurwa najpierw całujesz mnie, a potem w parku jak gdyby nigdy nic obściskujesz się z Zackiem!

- A ty to przepraszam kogo pożerałeś?! - wrzasnęłam wkurzona, że mi to wytyka.

- Ale ty taka nie jesteś... Nie jesteś głupim, nastoletnim, frajerem, który buja się ze wszystkimi laskami na prawo i lewo! - odpowiedział krzykiem, a ja teraz zrozumiałam o co mu chodzi.

On się o mnie troszczył...?

- Ty też nim nie jesteś... - odpowiedziałam spokojnie i rownież się do niego przybliżyłam.

Przez chwilę chłopak patrzył na nasze stopy. Ja wpatrywałam się w niego, centralnie w środek jego twarzy i nie przejmowałam się tym, co o mnie w tej chwili pomyśli.

- Nie jestem? - przerwał chwilę może trochę niezręcznej ciszy. - Jestem. Zaliczam wszystkie dziewczyny dookoła, chociaż tego nie chcę, ale właściwie sam nie wiem. - odpowiedział zmieszany, a ja pierwszy raz w życiu widziałam żeby ktoś tak pewny siebie jak on, się speszył.

- Czego byś chciał w takim razie? - zapytałam łagodnie.

Nie dostałam odpowiedzi. Po chwili jednak brunet się ruszył i pociągnął mnie za talię przyciągając mnie do swojego torsu. Zatopił usta w moich wargach, a ja dałam mu się w pełni oddać jego pocałunkowi. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, jednak nie namiętnie. Delikatnie, ale zmysłowo.

Po prostu idealnie...

Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej, o ile w ogóle to jest możliwe, a ja zaczęłam dygotać z zimna.

- Zimno ci? - zapytał po tym jak się ode mnie odkleił.

- Um, nie. - skłamałam.

Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie przytłaczająco.

- Eh, no tak bardzo... - odpowiedziałam niechętnie.

Chłopak zdjął z siebie wielką czerwoną bluzę i zarzucił ją na moje plecy.

- Nie, teraz będzie tobie zimno... - odpowiedziałam próbując być stanowcza, ale coś mi nie wyszło.

- Nie wymyślaj Deli tylko ją zakładaj. - grzecznie wykonałam jego polecenie. - Może będzie mi zimno, ale ważniejsze żeby tobie nie było kochanie. - posłał mi przyjemny uśmiech, a ja poczułam motyle w brzuchu.

Resztę drogi jechaliśmy w przyjemnej ciszy. Co jakiś czas przyłapywałam go na tym jak spoglądał w moją stronę i zaraz po tym szybko odwracał głowę.

My Best FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz