Rozeszliśmy się z parku około 16 kiedy zaczęło okropnie padać. W sumie byłam zadowolona z pikniku pomimo tego, że w ogóle nie rozmawiałam z Bellim. Za to poznałam lepiej Kendall, Hannah, Rickiego, Maxa, Nialla i Elizabeth.
Wracaliśmy z Bellamym w całkowitej ciszy kiedy zaczęło padać jeszcze bardziej, a my byliśmy już dosłownie cali przemoczeni. Nie mogłam się skupić na jeździe bo rozpraszał mnie widok jego słodko poczochranych włosów.
Po chwili jazdy brunet zatrzymał się w miejscu. Po prostu staną i przestał się ruszać. Kiedy to zauważyłam rownież się zatrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Chwilę na niego patrzyłam z niezrozumieniem, jednak po chwili się odezwałam.
- Um, Bellamy? Co ty robisz?
- Stoję, nie widzisz? - odpowiedział chłodno po tym jak go zapytałam niepewnie.
- A oświecisz mnie dlaczego? - zapytałam nadal nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Wiesz dlaczego? - zapytał poirytowany i zrobił krok w moją stronę. - Bo kurwa najpierw całujesz mnie, a potem w parku jak gdyby nigdy nic obściskujesz się z Zackiem!
- A ty to przepraszam kogo pożerałeś?! - wrzasnęłam wkurzona, że mi to wytyka.
- Ale ty taka nie jesteś... Nie jesteś głupim, nastoletnim, frajerem, który buja się ze wszystkimi laskami na prawo i lewo! - odpowiedział krzykiem, a ja teraz zrozumiałam o co mu chodzi.
On się o mnie troszczył...?
- Ty też nim nie jesteś... - odpowiedziałam spokojnie i rownież się do niego przybliżyłam.
Przez chwilę chłopak patrzył na nasze stopy. Ja wpatrywałam się w niego, centralnie w środek jego twarzy i nie przejmowałam się tym, co o mnie w tej chwili pomyśli.
- Nie jestem? - przerwał chwilę może trochę niezręcznej ciszy. - Jestem. Zaliczam wszystkie dziewczyny dookoła, chociaż tego nie chcę, ale właściwie sam nie wiem. - odpowiedział zmieszany, a ja pierwszy raz w życiu widziałam żeby ktoś tak pewny siebie jak on, się speszył.
- Czego byś chciał w takim razie? - zapytałam łagodnie.
Nie dostałam odpowiedzi. Po chwili jednak brunet się ruszył i pociągnął mnie za talię przyciągając mnie do swojego torsu. Zatopił usta w moich wargach, a ja dałam mu się w pełni oddać jego pocałunkowi. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, jednak nie namiętnie. Delikatnie, ale zmysłowo.
Po prostu idealnie...
Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej, o ile w ogóle to jest możliwe, a ja zaczęłam dygotać z zimna.
- Zimno ci? - zapytał po tym jak się ode mnie odkleił.
- Um, nie. - skłamałam.
Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie przytłaczająco.
- Eh, no tak bardzo... - odpowiedziałam niechętnie.
Chłopak zdjął z siebie wielką czerwoną bluzę i zarzucił ją na moje plecy.
- Nie, teraz będzie tobie zimno... - odpowiedziałam próbując być stanowcza, ale coś mi nie wyszło.
- Nie wymyślaj Deli tylko ją zakładaj. - grzecznie wykonałam jego polecenie. - Może będzie mi zimno, ale ważniejsze żeby tobie nie było kochanie. - posłał mi przyjemny uśmiech, a ja poczułam motyle w brzuchu.
Resztę drogi jechaliśmy w przyjemnej ciszy. Co jakiś czas przyłapywałam go na tym jak spoglądał w moją stronę i zaraz po tym szybko odwracał głowę.
CZYTASZ
My Best Friend
Romance"- Tak bardzo boję się, że przyjdzie taki dzień, gdy już cię nie zobaczę. Że znikniesz jak każdy kto był dla mnie ważny. - wyszeptała smutno. - A ja boję się, że kiedyś odejdziesz bez słowa. Od tak. Po prostu na zawsze... - odpowiedziałem jej i zato...