Rozdział 36

3.9K 299 25
                                    

Heeeeej :3

Wiecie jakiego wasza autorka ma pecha?

-Zepsuł się jej komputer i pisała byle gówno na komórce. A kiedy już prawie skończyła... komputer "się" naprawił -.-

Cały rozdział był zepsuty. Ale przynajmniej teraz jest -no taki, taki, nawet fajny.

I naprawdę mam szacun dla ludzi, którzy mimo wszystkich tych moich wymówek wciąż czytają te rozdziały. Powinnam dostać nagrodę Pisarza Leniuszka... Bo najpierw stwierdzam "aaaa napiszę za tydzień" a tu ŁUBUDUBU-SIUP -komputer zepsuty.

(Wybaczcie, że nie ma grafiki, ale naprawię to już 'rano" -czyli popołudniu)

Dobra, nie mam siły się tłumaczyć jest 6;07 a ja ledwo żyję. Jeszcze raz przepraszam a wam życzę miłego czytania ;)

---

Calvia siedząc z chustą owiniętą wokół jej twarzy opierała się na krześle, przy toaletce, wpatrując się we własne owinięte woalem oblicze.

W pokoju było cicho, bardzo cicho. Pulsująca głuchość, która echem odbijała się w jej głowie doprowadzała ją do białej gorączki.

Nadal była obolała ale teraz zamiast czystej boleści doznawała kruchości... Jakby jej całe ciało stworzone było z cienkiego szkła. Nie mogła zrozumieć czemu to jedno niewinne "zaklęcie" tak ją wykończyło. Przecież wcześniej już wielokrotnie powoływała się na taki sam lub nawet większy wysiłek. Czyżby słabła?

Przygryzła wargę i uniosła prawą dłoń. Wiedziała, że tego pożałuje ale nie mogła znieść tej myśli.

Jej ręka przesuwała się miękko po krawędziach jakie rysowała w swojej skupionej głowie. W końcu jasny pomarańczowy znak na kształt odwróconego "S" zawisł przed nią.

Jedna z prostszych run. Runa ciszy, która w tej ujmującej pustce pokoju nie powinna w ogóle ciągnąć z Calvi siły.

Siedziała wpatrując się w ten migotliwy blask. Runa zaczęła rozpływać się a jej dłonie opadły.

Poczuła jak traci władzę nad własnym ciałem, widziała tą ciemność która próbuje wyprzeć ponury pokój sprzed jej oczu, słyszała jak jej serce bije coraz szybciej i coraz głośniej.

Wydała niemy krzyk z własnej piersi i płytko oddychając wpatrywała się w miejsce w którym przed momentem jaśniał znak.

Leżała na ziemi podparta na jednej ręce. Jej czoło lśniło od potu a ciało na nowo pokrywało się niewidocznymi małymi igiełkami. Rozpaczliwie łapała resztki powietrza bojąc się o utratę przytomności.

Calvia nie tyle słabła co konała.

***

Silverius otworzył z hukiem drzwi i zły uderzył pięścią w biurko. Zagryzł wargi i ze zmarszczonymi brwiami spoglądał przez okno.

Co to miało znaczyć "Nie mogliśmy"?! Co do jasnej cholery blokowało drogę?! Co było tak potężne, że uniemożliwiło dostęp do skraju lasu?! Odcięcie ścieżki prowadzącej do miasta było poważną przeszkodą...

Ale przecież ranny patrol miał jeszcze dostęp do owej ścieżki! Czemu nagle nie może tam się dostać południowy?! A jeśli to kłamstwo, jeśli jego ludzie go z jakiegoś powodu okłamali? Nie, to raczej niemożliwe, zbyt długo pracował na respekt, którym go teraz darzyli. Ale jeśli odważyli się na taki sprzeciw... Och! Słono zapłacą!

Śmiertelna Królowa [POPRAWIONA WERSJA ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz