Rozdział II

86 5 2
                                    

Pędził ciemnym korytarzem prowadzącym do biura dyrektora, znajdującego się w skrzydle zamkniętym. Nie wiedział czego ma się TAM spodziewać oraz na co liczyć. Był to bowiem pierwszy taki przypadek, gdy dyrektor wzywał go do swojego gabinetu bez podania wcześniej powodu, co spotęgowało jego stres. W głowie kłębiły mu się tysiące myśli na sekundę i zero odpowiedzi.

A jeśli to nic takiego? A może wręcz przeciwnie? Co jeśli będą chcieli go wyrzucić ze szkoły? Ale co zrobił nie tak? Przecież ostatni raz bił się miesiąc temu! - zamęczał się ciągle przychodzącymi pytaniami.

Powoli zbliżał się na miejsce. Po drodze mijał kolejno pomieszczenia archiwum, sekretariat, pokój nauczycielski, kantory woźnych oraz sale od zajęć wyrównawczych. Na końcu korytarza już widać było drzwi numer 1 i złotą tabliczkę z napisem CONRAD STONE - DYREKTOR. Jakby nie wiedział na co poszły pieniądze ze składek klasowych, to już mógł się domyślić. Słyszał już wcześniej opowieści, że ta tabliczka była prezentem na 15-lecie bycia dyrektorem oraz, że to nie był tylko kawałek pomalowanej na złoto blachy.

Przed samymi drzwiami zatrzymał się na chwilę, wziął głęboki oddech, po czym zapukał.

-Wejść. - powiedział głos zza drzwi. Czy jest w złym humorze? Jason musiał powstrzymać męczące go myśli oraz paraliżujący strach i wejść. - Ach, to ty chłopcze, siadaj, siadaj. Napijesz się czegoś? Woda, herbata?

Chwila, chwila. Że co? Co się właściwie dzieje? Ten mężczyzna ani nie przypominał z opisu postrachu uczniów, który krąży po szkole, ani nie zachowywał się tak jak na postrach przystało. Po gabinecie krzątał się chudy, niewysoki osobnik w okularach. Jego włosy pewnie były kiedyś ciemnobrązowe, ponieważ teraz przeważała na nich siwizna. Czy tak wygląda osoba, której boją się uczniowie? Raczej nie.

-Eee... herbaty jeśli można. - odpowiedział nieco zdezorientowany Jason. - Po co mnie pan wezwał?

Ciekawe czy coś poważnego, pomyślał.

-Spokojnie, powolutku. Zaraz się zrobi herbata i pogadamy.

Cóż, dla chłopaka to była najwolniej się robiąca herbata w życiu. Ale przynajmniej Jason miał czas na przyjrzenie się dokładniej pomieszczeniu. Pokój nie robił wielkiego wrażenia. Był skromna. Na środku stało biurko z laptopem oraz małym drzewkiem bonsai. Na ścianach wisiały nieliczne fotografie z czasów, gdy dyrektor był jeszcze uczniem tej szkoły oraz pojedyncze dyplomy uczniów, którzy wpisali się w historię liceum. W rogu stała zamknięta szafka z różnego rodzaju trunkami od klasycznego Jack'a Danielsa przez białe wino, aż po rumy z Barbadosu.

-Słodzisz? - wyrwał go z rytmu. - Pozwolę sobie posłodzić.

Jason pewnie, by podziękował i odmówił sobie cukru, ale wolał przemilczeć.

-Dziękuję. - powiedział Jason i wziął łyk. Herbata wydawała mu się mdła. Wcześniej nie pił za często słodzonych napojów, a jego mama skutecznie pilnowała, by nie przesadzał ze słodyczami. Wszystko bowiem zaczęło się od Nowego Roku, gdy zarządziła, że cała rodzina przechodzi na dietę i będzie się zdrowo odżywiała. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tylko sam Jason z uprzejmości stosował się do diety. Niejednokrotnie widział jak w nocy zapala się światło w kuchni i ktoś otwiera szafkę z ciastkami. Ale nie miał do nikogo za to pretensji, przyzwyczaił się.

-Przejdźmy do rzeczy. - odezwał się takim tonem, że Jasona przeszedł zimny dreszcz. - Obawiam się, że mam dla ciebie złą wiadomość, chłopcze.

-Chodzi o tą bójkę? - Jason powiedział to o czym pomyślał zbyt ostrym tonem i dyrektor aż zachłysnął się herbatą, ale trudno już było za późno, aby coś na to poradzić.

Chłopiec bez CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz