Jak nauczyć tańczyć księcia i nie sfiksować.

1.7K 247 230
                                    

Serio, to opowiadanie to dno totalne, ale nawet je polubiłam. Znaczy się, miałam pomysł i kompletnie inaczej wyglądało to w mojej głowie, ale mam problem z urzeczywistnianiem własnych myśli, więc wyszło to. Ale nieważne, może Deemene chociaż w końcu przestanie mi truć dupę o to, że nie ma co czytać. 
A, JazzBane, oto twoje urodzinowe opowiadanie. Co z tego, że cztery miesiące po czasie. 

***


–  Śnieżynko, nie daj się prosić.

–  Stark, jeszcze jedno słowo, a wyrzucę cię przez to okno.

Anthony wyglądał jak zbity psiak, porzucony przez swojego właściciela przy leśnej drodze. Tyle dni poświęconych nauce tego jednego, cholernego tańca miało pójść w zapomnienie, bo jakiś pożal się boże bóg nie chciał ruszyć swojego leniwego tyłka z kanapy. Te kilka miesięcy spędzone na nie wyściubianiu nosa poza dom dało im w kość i to nie tylko mentalnie.

–  Loki, wstanie z fotela cię nie zabije – westchnął przeciągle miliarder, prostując skrzeczące kości.–  Ale jeśli zaraz nie podniesiesz swoich czterech liter z mojego krzesła, to dopilnuję, aby następnym razem znalazły się na nim pinezki.

Psotnik łypnął groźnym spojrzeniem zza zastawionego milionową ilością poduszek fotela, ponownie zakopując się w swojej miernej imitacji fortecy. Anthony mruknął zirytowany, wstając szybko na nogi. Skrzywił się, widząc przed oczami mroczki. Zdecydowanie się starzeje.

–  Daj spokój. To tylko jeden taniec. Pepper mnie zabije, jeśli wygłupisz nas na tym cholernym bankiecie. Serio, ona już poluje na mnie od zeszłej imprezy charytatywnej, na której uznałeś za cholernie zabawne podłożenie tamtemu facetowi węża zamiast laski. Jeśli teraz coś pójdzie nie tak, ona mnie udusi. – Tony zadrżał. Panna Potts, mimo swojej niesamowitości i całej tej idealnej otoczki, była diabłem w ludzkiej skórze. Zabiłaby za coś, co nie idzie po jej myśli.

Albo za coś, w czym uczestniczy Loki. Z dziwnych powodów ta dwójka nie zapałała do siebie sympatią.

–  Ta wścibska kobieta będzie zła? – Oczy maga zalśniły psotliwym błyskiem. – Mnie to odpowiada.

Stark zacisnął zęby. Dobra, ostatnio stał się trochę zbyt drażliwy i niezbyt miał ochotę na ponowne rozmowy na temat nieopanowanej agresji w stosunku do innych, które fundował mu co wieczór Kapitan, ale ten cholerny idiota aż prosił o walnięcie go kijem od miotły.

Wdech i wydech, Tony, wdech i wydech.

Mężczyzna rozluźnił mięśnie szczęki i ruszył powolnym krokiem w stronę, zasypanego jego miękkimi poduszkami, bożka. Skrzyżował ręce na piersi, tupiąc nerwowo nogą. Odchrząknął znacząco.

–  Loki, nie zamierzam się ciebie o to prosić setny raz. Rusz swój chudy tyłek i chodź za mną. Proszę. – Jad aż wyciekał z ust miliardera. Postać siedząca w fotelu nawet nie drgnęła. Tony zmrużył wściekle oczy. – A więc tak się bawimy.

Zdezorientowany krzyk zmieszał się z zadowolonym prychnięciem, gdy niezbyt mądrze ze swojej strony, dorosły mężczyzna skoczył całym swoim ciałem na czerwony fotel.
Na którym oczywiście ktoś już był.
Na którym oczywiście znajdował się niczego nie świadomy bóg Psot.
Na którym oczywiście właśnie w najlepsze szarpała i wyzywała się dwójka pełnoletnich mężczyzn.

– Zachowujecie się gorzej niż małe dzieci. – Natasza parsknęła, zalewając do pełna kubek z kawą. Oparła się biodrem o blat, spoglądając rozbawiona znad parującej cieczy na zniszczoną fortecę z kołder i poduszek. Złośliwy uśmiech na twarzy Starka nie zszedł nawet wtedy, kiedy Psotnik z wściekłością w oczach wstał, automatycznie zrzucając go ze swoich kolan.

Jak nauczyć księcia tańczyć i nie sfiksowaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz