Początki bywają trudne

141 8 1
                                    

- Dobrze mamo! Tak będe pamiętał! Też cię kocham, papa

- Co się stało Jiminie? - powiedziałem do mojego kolegi z zespołu - coś nie tak?

- Nie, spokojnie - powiedział delikatnie podnosząc kąciki swoich ust, co zawsze sprawiało, że moje małe serduszko roztapiało się od jego słodyczy - Mama dzwoniła, żebym pamiętał o urodzinach taty. Robi dla niego niespodziankę i zabiera na jeden z naszych koncertów w pobliżu domu

- Oh wow - na prawdę doznałem lekkiego szoku - to świetnie. Musimy zrobić coś specjalnego!

- Tak.. - powiedział zamyślając się, co spowodawało, że jego usta trochę się wydęły

- Minuta do wejścia! Przygotujcie się!

- Hyung porozmawiajmy o tym później, na pewno coś wymyślimy. Hwaiting!

Wyszliśmy na scenę po wcześniej wspomnianej minucie. To był nasz ostatni występ w Busan.

Po koncercie wszyscy zmęczeni weszliśmy do spokojnego miejsca i opadliśmy na kanapy.

- Było świetnie! Nasza trasa została zakończona. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi. Musimy pracować jeszcze ciężej na kolejnych występach. BTS hwaiting! - Namjoon po każdym występie wygłaszał takie motywujące monologi. Z jednej strony to lubiłem, ale czasami dołowało mnie to, że jest ze mnie zadowolny, kiedy nie dałem z siebie wszystkiego.

Powoli wszyscy zbieralismy sie do autobusu. Cały zespół podziękował wszystkim ludziom pomagającym przy koncertach i ruszyliśmy dalej.

- I jak tam kookie? Dobrze nam poszło - powiedział uśmiechając sie do mnie Hope

- Tak, tak było bardzo dobrze. Świetna atmosfera i widownia - nie mogłem przestać myśleć o Jiminie. Pamiętałem o złożonej obietnicy i nic innego nie mogło naruszyć myśli, które teraz miałem.

- Kookie, wszystko ok? - J-Hope stanął przede mną, założył ręce za plecy i lekko nachylił się w moją stronę - Widzę, że ktoś jak zwykle źle się czuje po występie? - w tym momencie wyciagnął swoją ręke i przeczesał moje włosy - No dobrze, nie będe już przeszkadzał naszemu złotemu maknae - przyspieszył kroku i powiesił się na ramionach Rapmona

Przez chwilę stałem w bezruchu, ale kiedy minął mnie nasz producent ruszyłem przed siebie. Chciałem zobaczyć gdzieś kątem oka hyunga, ale chyba nic z tego. Wywnioskowełem, że musi być gdzieś na przedzie, a bieg nie ma sensu bo byłem zbyt zmęczony.

Kiedy byłem przy progu drzwi usłyszałem lekki szelest i kroki. Na początku pomyślałem, że to jeden z dźwiękowców, jednak po chwili zza rogu wyłonił się siwowłosy Jimin.

Przeczesał włosy i podniósł wzrok z papierów, które trzymał w ręce. Stanął jak wryty kiedy mnie zobaczył. Od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Kookie - jego uśmiech był najsłodszym jaki kiedykolwiek widziałem - nie spodziewałem się ciebie tutaj. Myślałem, że wszyscy wyszli

- Hope mnie zatrzymał, a trudno było się nie odwrócić, kiedy za twoimi plecami może szeleścić potencjalny zabójca.. albo duch - powiedziałem szczegółowo analizując mimikę twarzy Jimina

- Duchy nie szelszczą głupku - lekko zachichotał - rusz się bo inaczej bedziemy musieli dogonić ich biegnąc. A tego chyba nie chcesz?

- Nie - powiedziałem ledwo słyszalnym szeptem

W tak krótkim czasie Jimin znalazł się przede mną i chwycił mnie gwałtwonie za nadgarstek, tym samym wyrywając z zawieszenia. Moje serce podskoczyło a policzki lekko się zaróżowiły.

- No chodź! Nie będe cie ciągnął po podłodze

Wyłączyłem sie zupełnie. Nie chciałem powiedzieć niczego głupiego. Musiałem wszystko przemyśleć i poukładać.

- Czemu ludzie mają tyle problemów na głowach? - powiedziałem do siebie, kiedy znalazłem się w autobusie - mam tego dosyć. Czemu to takie trudne? Chociaż raz w życiu mógłbym sobie je ułożyć - w tym momencie rzuciłem o ścianę zakrętką od pasty, jednak ona odbiła się i oddała mi ze zdwojoną siłą. Zły na siebie, na świat i karmę wyszedłem z łazienki z siniakiem na policzku.

- Żeby chociaż gdzieś niżej - wymamrotałem gniewnie pod nosem kiedy zamykałem drzwi. Chciałem od razu pójść do łóżka i spać całą wieczność. Jednak znając mnie nie zasnę dopóki nie poukładam całego życia w mojej głowie.

Położyłem sie na swojej pryczy i przymknąłem oczy, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Zacząłem rozmyślać o wszystkim. O moim dzieciństwie, czemu taki jestem, czemu tak się czuje i czemu się tak zachowuję.

- Jungkook - ktoś szepnął mi do ucha. Przeszły mnie ciarki kiedy poczułem lekki podmuch słów na moim uchu.

Zdenerwowany postanowiłem wstać i mocno uderzyć kogoś kto mi przeszkadza, jednak kiedy to zrobiłem nie mogłem się przezwyciężyć, żeby wcielić plan w życie.

- Hyung, to ty... - spotkałem się twarzą w twarz z Jiminem, a moja podniesiona ręka szybko znalazła się z powrotem na łóżku.


~

Mam nadzieję, że spodobało się moje podejście do tego parringu :) 

Jeżeli mam być szczera nie pisałam jeszcze fanfica o żyjących i oddychających istotach, więc wierzę, że będzie tylko lepiej.

Zostawcie po sobie jakiś ślad :) 

Ten jedyny? || JiKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz