Było około 22:00. Po burzliwej kłótni z moim chłopakiem, która skończyła się zerwaniem, postanowiłem wylać smutki w pobliskim barze. Jeszcze nie wiedziałem, że osoba, którą tam poznam zmieni moje życie. Szedłem ciemną ulicą. Popołudniu padało, więc było pełno kałuż. Na moje nieszczęście, wdepnąłem w jedną z nich. Stwierdzając, że nie ma co wracać do hotelu, poszedłem dalej. Po jakichś dziesięciu minutach stałem przed drzwiami do baru. Wejście zdobił neon z zapewne nazwą lokalu, której nie potrafię wymówić. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Ku moim oczom ukazał się bar pełen ludzi, lecz tylko jedna osoba zwróciła moją szczególną uwagę. Był to brunet siedzący przy barze i pijący mojito. Nagle odwrócił wzrok od prawie pustej szklanki i spojrzał wprost na mnie. Mam wrażenie, jakby jednym spojrzeniem przejrzał mnie na wylot. Z niewyjaśnionych przyczyn zacząłem się czerwienić. Wskazując na mnie palcem, mężczyzna przy barze zawołał:
- Ej, ty! Podejdź tu!
- Kto? Ja? - odparłem speszony.
- Tak, ty. - powiedział z pewnością siebie na twarzy, nie to co ja.
Podszedłem niepewnym krokiem i usiadłem na krześle przy tajemniczym mężczyźnie. Teraz mogłem przyjrzeć się mu z bliska. Ma głęboko brązowe oczy, a na sobie zwykły, biały t-shirt, bluzę morro i czarne jeansy. Śmiało mogę stwierdzić, że jest w moim typie.
- Jesteś tu pierwszy raz?
- Tak. A ty?
- Gdyby mieli tu karty stałego klienta, to miałbym platynową - zaśmiał się - gdzie moje maniery. Ruggero jestem. - wypowiedział swoje imię i podał rękę.
Odwzajemniłem uścisk dłoni i odpowiedziałem:- Jorge. Miło poznać. - próbowałem udawać uśmiechniętego, jak zawsze zresztą, ale ten człowiek od razu to zauważył.
- Hej, co jest? Od początku wyglądasz na przygnębionego. Coś się stało?
- Miałem sprzeczkę i zerwałem z... chłopakiem. A co z tobą? Siedzisz tu bez powodu?
- Dzisiaj mam powód i nawet powiem ci, że taki jak twój. Przykra historia. Wolałbym o tym nie gadać.
- Ja też nie. Napijemy się czegoś?
- Pewnie. W końcu po to tu siedzimy, co nie? Czego byś się napił?
- Mam ochotę na whisky.
- Barman! Szklankę whisky dla mnie i tego pana obok.
- Już się robi.Nerwowo zacząłem szukać drobnych po kieszeniach, gdy niespodziewanie Ruggero poklepał mnie po ramieniu.
- Spoko, ja zapłacę.
- Dzięki, ratujesz mnie, Ruggero. Nie wziąłem portfela, a wolałnym teraz nie wracać do hotelu.
- Wystarczy Rugge. Nie ma sprawy. To co? Na urlopie, skoro w hotelu mieszkasz, tak?
- Ano.
- Ja mieszkam tu, niedaleko.
Po krótkiej rozmowie barman podał szklanki z alkoholem.
- Kiedy wracasz?
- Jutro o 12:36 mamy samolot. Szkoda, bo zostałbym dłużej.
- No szkoda. Póki noc jeszcze młoda, pijmy. Za wakacje i nową znajomość!
- Dokładnie!Stuknęliśmy szklankami i zaczęliśmy pić. Tracąc rachubę czasu, po paru kolejkach wybornego trunku, Rugge zaprosił mnie do siebie. Faktycznie nie mieszka daleko. Przeszliśmy zaledwie 4 przecznice i staliśmy pod jego domem.
- Proszę, rozgość się.
- Mieszkasz sam?
- Tak.
Gdy zdjąłem buty i wszedłem do salonu, ku moim oczom ukazał się ogromny apartament.
- Na serio mieszkasz sam? To mieszkanie jest wielkie!
- Tak, sam.
- Skąd masz na to wszystko pieniądze? - bałem się, że pożałuję tego pytania, ale ku mojemu zdziwieniu, spokojnie odpowiedział na zadane mu pytanie.
- Jestem aktorem. Chyba nie ma nic do tłumaczenia. - o dziwo powiedział to z uśmiechem na twarzy - To co robimy? Jakieś pomysły?
- Chciałbym się ciebie o coś zapytać.
- Wal śmiało.
- Ty... Dlaczego mnie wtedy, gdy wszedłem do baru... No... Zawołałeś?
- Bo wiesz... Ja... - oboje zaczęliśmy jeszcze bardziej się czerwienić.Nasze rumieńce nie były spowodowane tylko przez alkohol. - podobasz mi się. Wiem, że jestem nawalony i mogę gadać bzdury, ale to, co powiedziałem teraz... nie jest bzdurą.
- Ja... Też muszę przyznać ci się do czegoś. Bo ty... też mi się podobasz...
Rugge uśmiechnął się, tym samym dodając mi otuchy. Podszedł do mnie i pchnął prosto na kanapę. Patrzyłem na niego jak wryty.
- Rugge...?
- Cii. Już nic nie mów.Schylił się i pocałował mnie. Zszokowało mnie to tak, że nie mogłem wykrztusić ani jednego słowa. Nagle Rugge wstał i rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się znów całować. Nie wiem jak i kiedy, ale trafiliśmy do sypialni.
- Chcesz TO zrobić, Jorge? - zauważyłem, że już nie ma rumieńca na twarzy, ale w jego głosie była niepewność. - nie musimy, jeśli nie chcesz.
- Chcę. - jedną ręką przyciągnąłem jego głowę i pocałowałem go.Atmosfera znacznie się rozluźniła. Jeszcze przez chwilę całowaliśmy się, aż w końcu przeszliśmy do rzeczy. Tak, zrobiliśmy to. Czułem się, jak byśmy robili to nie pierwszy raz, jakby nasze ciała się już znały. Później poszliśmy spać.
Rano obudziłem się, gdy Rugge już nie było. Ubrałem się i chciałem już wyjść, gdy nagle na stoliku nocnym zauważyłem kartkę. Było na niej coś napisane...
"Przpraszam, jeśli obudziłeś się zdziwiony, że mnie nie ma. Nawet nie zjedliśmy razem śniadania. Dostałem telefon z pracy. Zostawiłem ci pieniądze na taksówkę. Śniadanie masz w lodówce. Nie martw się o drzwi, zamek jest popsuty i wystarczy zatrzasnąć. Jeszcze raz przepraszam. Rugge." Na odwrocie napisał swój numer z dopiskiem: "Zadzwoń, jak wrócisz do domu". Szkoda, a chciałem się z nim pożegnać. Gdy spojrzałem na zegarek, zorientowałem się, że została zaledwie godzina do odlotu. Cholera! Mam nadzieję, że Alian nie jest na mnie za to wściekły. Trudno, żeby nie był. Muszę do niego zadzwonić.- Halo, Alian?
- Co jest, Jorge? Gdzieś ty był?! Za godzinę mamy samolot!
- Wiem, przepraszam. Nie zdążę dojechać do hotelu, także mam małą prośbę. Mógłbyś wziąć mój bagaż? Przyjadę od razu na lotnisko, więc tam się spotkamy.
- Niech ci będzie. Tylko się nie spóźnij, bo polecę bez ciebie.
- Nie spóźnie się. Pa!
- Pa.Raczej nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. To wszystko moja wina.
3 godziny później...No, znowu w domu. Przez cały lot myślałem tylk o Rugge. To, co się między nami wczoraj stało... Nie mogę o tym zapomnieć... Muszę kupić coś do żarcia, bo lodówka jest kompletnie pusta. Wychodząc ze sklepu zauważyłam jakieś oznaczenia. Znowu coś tu kręcą. Wkładając rękę do kieszeni dotknąłem kartki. To ta z numerem Rugge! Powinienem do niego zadzwonić, że jestem już na miejscu. Miałem właśnie wyciągać telefon, gdy ktoś zadzwonił. To reżyser. Ciekawe, czego może chcieć.
- Halo? Czy rozmawiam z Jorge Blanco?
- Tak, przy telefonie.
- Świetnie! Mam dla ciebie propozycję. Zacząłem nowy serial i mam dla ciebie rolę.
- Mam wolne, więc chętnie. Kiedy chce pan zacząć?
- Właściwie to... teraz. Jeden z aktorów wypadł i stwierdziłem, że ty się nadasz na zastępstwo. Kręcimy w Guadalajarze, więc nie zajmie ci długo dojazd, co?
- Stoję przy sklepie, blisko terenu objętego planem i chyba pana widzę.
- Czekaj. Ja ciebie też.
Rozłączyłem się i zacząłam iść w jego stronę. Gdy stałem już przy jego krześle, zaczął przedstawiać mi całą obsadę.
- Ty, Jorge, będziesz grał przyjaciela głównego bohatera, którego gra Ruggero Parquarelli. Ruggero!Zamarłem. Przede mną stanął mężczyzna, którego poznałem wczoraj, i z którym spędziłem noc. Te same oczy i wyraz twarzy. To na pewno on.
- Jorge?!
- Rugge?!
CZYTASZ
Jorggero - miłość od pierwszego wejrzenia
FanfictionJorge i Ruggero poznają się całkowitym przypadkiem pewnej nocy w barze. Jeden nieśmiały, a drugi pełen temperamentu. Czy połączy ich coś więcej niż przyjaźń?