Panna

74 18 2
                                    

"Wejdziesz do tego świata
Niechciana
Niekochana
I porzucona
Przez całą ludzkość"


Jasno. Ciemno. Jasno. Ciemno. Ciemno!

To twój raj, Charlotte. Od zawsze chciałaś tu przyjść. Od zawsze chciałaś tu być, Różyczko.

Próbuję poruszyć ręką, lecz coś ją trzyma. Coś cienkiego i mocnego wrzyna się w mój nadgarstek. Kręci mi się w głowie na myśl o tym, iż odcięto mi dopływ krwi. Ta sama sytuacja występuje w przypadku drugiej ręki i stóp. Próbuję się szamotać, lecz pogarsza to jedynie moją sytuację. Syczę, czując, jak sznurki przecinają mi skórę. Krople szkarłatnej cieczy spadają w dół, lecz nie słyszę, by zmierzyły się z gruntem. W oddali słyszę, jak ktoś cicho nuci jakąś piosenkę.

To nie może być on. To nie może być mój raj. Tam miało być tak pięknie! Niebo, trawa, ciepło, miło... Gdzie ja właściwie jestem? Do kogo należy ten piskliwy, dziecinny głosik, który jako jedyny rozbrzmiewa w tej pustce?

Nie poznajesz mnie, Siostrzyczko? — śmieje się cicho postać. Nie widzę jej.

Nie chcesz tego. Nie chcesz ujrzeć.

Chcę — chrypię. Po raz pierwszy od dawna czuję pragnienie i głód. Wraz z tym słowem przychodzą burczenie brzucha i suchość w gardle. Z czoła ścieka pot, z rak wypływa krew, z kącika ust ślina. Nagle wokół rozbłyska światło.

Wiszę nad skropioną krwią sceną, uwiązana do sznurków przyczepionych do krzyża u sufitu. Ściany pokrywają czerwono - białe pasy, częściowo spryskane szkarłatną substancją. Przede mną znajduje się siedem tuneli.

Widzisz...

Mój oddech robi się coraz cięższy. Bicie serca, do którego niegdyś tęskniłam, dziś sprawia mi ogromny ból. To jakby robal biegnący przez mój krwiobieg. Czy życie, jakie pamiętam, było tak obrzydliwe i nieprzyjemne?

Widzisz...

Światło gaśnie, po czym znów się zapala. Zapala się. Gaśnie. Pojawia się. Znika. Wstaje. Upada. Ożywa. Umiera.

Widzisz...

W suficie została wydarta dziura. Wpada przez nią słońce. Tak blisko. Próbuję podejść do niego, lecz sznurki uniemożliwiają mi to. Mimo tego wciąż próbuję. Nieważne cierpienie, liczą się tylko ciepło i światło. Tylko ten skrawek nieba, który nie został mi dany.

— ...mnie?

W słońcu staje przedziwna postać. Sylwetkę ma przeraźliwie chudą, a skóra dawno nie widziała światła. Dwa puste tunele zamiast oczu "wpatrują" się we mnie z uwagą. Cienkie loki zebrane w dwie kitki są skąpane w bieli. Na chudym ciele wisi czarna, koronkowa sukienka do połowy ud. Spod niej sterczą druty stelażu, na który ją założono. Postać dyga powoli, po czym rzecze:

Salve.

Chcę coś powiedzieć, lecz moje gardło jest niczym ziemia podczas suszy. Ona, widząc to, podwija rękaw i przykłada wewnętrzną stronę nadgarstka do ust, po czym podchodzi do mnie.

— Nie mam nic innego — mówi, pokazując mi krew wypływającą z rany. Ja... mam to wypić?

Wbrew moim protestom wpycha mi ją do jamy ustnej. Cierpka, metaliczna ciecz spływa do gardła, przez co się krztuszę. Aby się nie udusić, zaczynam ją przełykać. Nieprzyjemny smak zastępują inne nuty. Goryczka, muląca słodycz i delikatny kwas łączą się w szkarłatnych kroplach. Lepsze niż brak jakiegokolwiek płynu, lecz wciąż nie woda. Po kilku chwilach zabiera mi swój nadgarstek, a ja spoglądam w jej puste, zimne, czarne oczy. Przerażający, ale i intrygujący widok, podobnie jak cała jej postać.

— Kim jesteś? — pytam, wciąż się jej przyglądając.

Ona chichocze, słysząc te słowa, po czym mówi:

— Wciąż mnie nie poznałaś?

Moje usta mówią rzeczy szybciej niż odpowiada na nie pamięć, nie rozumiem własnych słów:

— Mgła? Marionetka?

— We własnej osobie — dyga ponownie, patrząc na mnie z niepokojącym uśmiechem.

— To od początku był twój plan, prawda? — Szept pełen wyrzutu znajduje drogę na zewnątrz, choć dalej nie wiem, o co chodzi mnie samej. — Co to w ogóle za miejsce?

— Niebiosa, Anno.

Je ne sais pas, je ne comprends pas...

— Wszystko w swoim czasie — mówi, podchodząc bliżej. Chwyta mnie za podbródek, zmuszając do spojrzenia. — Niczego nie ukartowałam. Nie wiedziałam, że rzuci tą cegłą.

— Skąd wiesz o tym?

— Och, Różyczko... Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż myślisz. — Uśmiecha się smutno. — Muszę już iść.

Puszcza mój podbródek i odchodzi, zostawiając mnie samą z bezlitosnymi sznurkami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 27, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Peccatrice // Servitus UniversumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz